Aktualności
Aktualności | Archiwum I | Archiwum II
15 grudnia 2007 |
|||||||||
Pułka pływała w finale MP
Magdalena Pułka, wychowanka Myślenickiego
Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, a obecnie reprezentująca barwy
Jordana Kraków, wzięła udział w zimowych mistrzostwach Polski seniorów
w pływaniu, które odbyły się na basenie 50-metrowym w Gorzowie. Zródło: Dziennik Polski 2007-12-15 |
|||||||||
10 listopada 2007 |
|||||||||
Zródło: Dziennik Polski 2007-11-10
|
|||||||||
27 sierpnia 2007 |
|||||||||
Nowy ksiądz wikariusz W niedzielę 26.08.2007 r. przywitaliśmy w naszej parafii nowego wikariusza, ks. Tadeusza Palenika. Zastąpił on ks. Stanisława Figurę, którego mieliśmy przyjemność gościć w naszej parafii przez rok. Ks. Tadeusz funkcję wikariusza pełnił wcześniej w parafii Liszki. TM |
|||||||||
10 maja 2007 |
|||||||||
Ręczna w Sułkowicach
W sułkowickiej hali sportowej odbyły się dwie
imprezy sportowe: Rejonowa Gimnazjada w piłce ręcznej chłopców oraz
Rejonowe Igrzyska w piłce ręcznej dziewcząt zorganizowane przez myślenicki
Międzyszkolny Ośrodek Sportowy. Zródło: Dziennik Polski 2007-05-10 |
|||||||||
26 kwietnia 2007 |
|||||||||
|
|||||||||
24 kwietnia 2007 |
|||||||||
Pani Góralik Zofia ponownie sołtysem
W wyborach na Sołtysa i do Rady Sołeckiej w sołectwie
Rudnik w Wyborczym Zebraniu Wiejskim wzięło udział 234 mieszkańców
(9,4 % z 2481 uprawnionych do głosowania). W wyniku przeprowadzonego głosowania
sołtysem wsi Rudnik wybrana została: P. Góralik Zofia, w skład Rady
Sołeckiej weszli: Zródło: www.sulkowice.pl |
|||||||||
21 kwietnia 2007 |
|||||||||
Magdalena Pułka 15.
|
|||||||||
27 stycznia 2007 |
|||||||||
Pięć medali Pułki, waleczny Aquarius W Krakowie i Katowicach odbywały się zimowe mistrzostwa Polski juniorów w pływaniu na krótkim basenie (25 m) do 14 i 15 lat. Kolejne medalowe żniwo zebrała Magdalena Pułka, wychowanka Aquariusa Myślenice, która obecnie reprezentuje barwy Jordana Kraków. Niezłe wyniki osiągnęli także zawodnicy Aquariusa. Pułka wywalczyła w Katowicach dwa złote medale - oba w wyścigach sztafetowych (4x100 m stylem dowolnym i 4x200 m st. dow). W tym drugim wyścigu 15-latka z Rudnika wystartowała na ostatniej zmianie i po znakomitym finiszu wyprowadziła swój zespół na pierwsze miejsce. Podopieczna Leona Wątora zajęła także 2. miejsca na - 200 i 400 m st. dow. oraz 3. pozycję na 800 m st. dow. Najmniej udał się jej start na 100 m st. dow., na którym to dystansie została sklasyfikowana na 13. miejscu. W stolicy Górnego Śląska startowała także zawodniczka Aquariusa Joanna Rokosz. Pływaczka ta brała udział w wyścigach w stylu klasycznym i zmiennym. I tak na 50 metrów st. klas. była 12., na 100 m st. klas. - 17. i na 100 m st. zmiennym - 30. W Krakowie rywalizowały natomiast 14-latki. Z bardzo dobrej strony pokazała się Patrycja Chlipała, wychowanka Aquariusa, która od pewnego czasu, podobnie jak Pułka, reprezentuje barwy Jordana Kraków. Obie uczęszczają bowiem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Najlepszym indywidualnym wynikiem Chlipały było 8. miejsce w wyścigu na 400 m st. zm. Ponadto startowała jeszcze na: 200 m st. dow. (20. miejsce), 400 m st. dow. (13.), 800 m st. dow. (11.) i 200 m st. zm. (9.). W biegu sztafetowym 4x200 m st. dow. zajęła wraz z ekipą Jordana 5. lokatę, zaś w wyścigu 4x100 m st. dow. była wraz z koleżankami z SMS 6. W Krakowie startowała także Anna Chorabik z Aquariusa Myślenice. Zawodniczka ta na 400 m st. dow. została sklasyfikowana na 14. pozycji, zaś na dwukrotnie dłuższym dystansie była 9. (TK) Dziennik Polski 2007-01-27 |
|||||||||
8 stycznia 2007 |
|||||||||
Szopki, stroiki, kartki...
W Ośrodku Kultury "Kuźnia" w Sułkowicach
rozstrzygnięty został doroczny konkurs szopek i gwiazd betlejemskich
oraz stroików i kartek świątecznych. Dziennik Polski 2007-01-08 |
|||||||||
4 września 2006 |
|||||||||
Dwa festyny
Dwa festyny sportowe odbyły się na terenie
powiatu myślenickiego. W Sułkowicach festyn towarzyszył otwarciu
zmodernizowanego stadionu MKS Zielona i LKS Rudnik, w Pcimiu na powstałym
niedawno obiekcie sportowo- -rekreacyjnym podczas festynu zbierano pieniądze
na zakup wyposażenia tego obiektu. Dziennik Polski 2006-09-04 |
|||||||||
31 sierpnia 2006 |
|||||||||
Festyn na otwarcie
Ludowy Klub Sportowy Rudnik oraz Młodzieżowy Klub
Sportowy Zielona zapraszają na festyn sportowy do Sułkowic. Patronat
medialny nad imprezą objął "Dziennik Polski". Dziennik Polski 2006-08-31 |
|||||||||
22 lipca 2006 |
|||||||||
Znakomity występ Pułki na mistrzostwach Polski
Magdalena Pułka, była zawodniczka MSP Aquarius Myślenice,
a obecnie reprezentująca barwy Jordana Kraków, najwyraźniej znów
wraca do wielkiej formy. Dziennik Polski 2006-07-22 |
|||||||||
4 kwietnia 2006 |
|||||||||
Najlepsi z ekologii Uczniowie harbutowickiej podstawówki Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w
Harbutowicach była gospodarzem Gminnego Konkursu Ekologicznego. Ideą,
jaka przyświecała jego organizatorom, było propagowanie zdrowego
trybu życia, dbałości o środowisko naturalne, a poprzez to pogłębianie
wiedzy z zakresu ochrony środowiska. Dziennik Polski 2006-04-29 |
|||||||||
25 lutego 2006 |
|||||||||
Pamiętają i pomagają
Katarzyna Rusek o Kamili Bartkiewicz: - Nikt mi jej nie zastąpi. Barbara Norek: - Chciałam jej złożyć ukłon. Dziś mijają cztery tygodnie od tragicznej śmierci niespełna 23-letniej piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice Kamili Bartkiewicz.
Świetna lewoskrzydłowa zginęła 28 stycznia w katastrofie budowlanej w Katowicach. Jej śmierć okryła żałobą całe środowisko piłki ręcznej, nie tylko w Sułkowicach. Hołd zmarłej oddały ligowe kluby, odczytując przed meczami okolicznościowe apele. Odbyły się też dwa mecze, z których całkowity dochód przeznaczono na rzecz rodziny Kamili. Szczególny charakter miał drugi mecz, rozegrany w środę w hali AWF w Krakowie. Zmierzyły się w nim drużyny piłkarek ręcznych AZS AWF Kusy i Gościbi, której Kamila była wychowanką. Jej drużyna wygrała 20-18. Na meczu nie było siostry Kamili, bramkarki Gościbi Bożeny Cyrek, zjawił się natomiast jej brat Michał i mąż Bożeny - Bogumił. Mieszkają oni w rodzinnym Rudniku razem z babcią i dziadkiem (rodzeństwo straciło rodziców przed dwoma laty w ciągu zaledwie dwóch tygodni). - Zawsze kibicowałem siostrom, chodziłem na ich mecze. Kiedyś trenowałem judo w UKS Katana - wspominał Michał. Podczas meczu Uczelniana Rada Samorządu Studentów AWF Kraków zorganizowała kwestę na rzecz rodziny Kamili, podczas której zebrano 2006 zł. Po zakończeniu spotkania prezes KS AZS AWF Kraków Andrzej Mleczko oficjalnie przekazał na ręce trenera Piątkowskiego zebraną kwotę. - Mamy nadzieję, że nie będzie to ostatnia forma pomocy z naszej strony, a podobne spotkania wejdą na stałe do kalendarza imprez AZS AWF Kraków - podkreślił prezes klubu. W przerwie spotkania odbyła się licytacja koszulki AZS i AZS AWF, z której pieniądze także zasiliły konto na rzecz rodziny Kamili. Koszulki kupili wiceprezes Tomeksu KS Teresa Pach i wiceprezes AZS AWF Edward Bodzioch. - Znałam Kamilę od dziecka. Jako członki Małopolskiego Związku Piłki Ręcznej często byłam na obozach kadry, na które jeździła też Kamila. Byłam na jej pogrzebie; to niesamowite przeżycie, gdy dorośli chowają dzieci. Bardzo miło, że Lidia Walczyk wpadła na pomysł organizacji tego meczu - powiedziała Pach. Pani Teresa przelicytowała trenerkę krakowianek Lidię Walczyk, która skromnie podkreśliła, że jej pomysł organizacji charytatywnego meczu spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem zarządu klubu. - Cieszę się, że doszło do tego meczu, że przyszło tak dużo kibiców. Dzięki temu trochę poprawił się budżet rodziny Kamili. Poziom meczu był... spokojny. Moje zawodniczki nie wykorzystały wielu sytuacji sam na sam, dlatego wzięła się dwubramkowa porażka - dodała Walczyk. Trener sułkowiczanek Władysław Piątkowski podkreślił szlachetny cel środowego spotkania. - Liczy się przede wszystkim intencja. Wystąpiły wszystkie zawodniczki (15), żeby uczcić pamięć Kamili. Grały dla niej. Sportowy aspekt meczu nie miał znaczenia. Ważne, że obyło się bez kontuzji - powiedział wieloletni szkoleniowiec Gościbi, który wcześniej nie ukrywał, że Kamila była jedną z jego pupilek, zawodniczką czyniącą największe postępy w grze i dziewczyną o wspaniałym charakterze, bardzo lubianą także poza boiskiem. Jedną z najlepszych przyjaciółek Kamili była bramkarka Katarzyna Rusek. Niezwykle sympatyczna dziewczyna widziała w Kamili bratnią (a raczej siostrzaną) duszę, z którą spędzała wiele czasu. Ciągle jej brakuje Kamili. - Nikt mi jej nie zastąpi, zwłaszcza kiedy jestem sama. Gdy przebywam z koleżankami, znajduję różne tematy do rozmowy i jakby na chwilę zapominam o Kamili. Ale ciągle jest ona w moim sercu. Chciałam zagrać jak najlepiej w meczu na tak zaszczytny cel. Każda z nas grała dla Kamili, każda chciała wypaść jak najlepiej, bo była ona znakomitą zawodniczką. Jestem zadowolona ze swojej postawy - powiedziała Rusek. Swój ostatni mecz w barwach Gościbi rozegrała Barbara Norek, która od czwartku trenuje już w Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Zajmująca obecnie czwarte miejsce w ekstraklasie drużyna była mocno zainteresowana pozyskaniem lewej rozgrywającej, a gdy ta w towarzyskim meczu strzeliła jej aż 10 bramek, otrzymała propozycję przejścia do Piotrcovii. - Na początku nie byłam zdecydowana na transfer, ale w końcu się przełamałam. W Piotrcovii występuje Irina Artsiomienko, z którą przez półtora roku grałam w Gościbi, więc będzie mi łatwiej zaaklimatyzować się w nowej drużynie - podkreśliła Norek. Opóźniła ona wyjazd do Piotrkowa Trybunalskiego, aby móc wziąć udział w meczu charytatywnym. - Najważniejszy był jego cel. Chciałam swą grą złożyć ukłon Kamili i pomóc jej rodzinie - dodała Norek, która przez 13 lat broniła barw Gościbi i z żalem opuszcza ten klub. Do Krakowa na mecz przyjechały także zawodniczki, które praktycznie już zakończyły karierę. Jedną z nich była Celina Moskal, obecnie nauczycielka wychowania fizycznego w sułkowickim gimnazjum. Rozstała się z boiskiem, gdy oczekiwała drugiego dziecka. Dziś Jakub ma 2 lata, ale jego mama nie zapomniała, jak się gra w piłkę ręczną, choć sama przyznała, że "to już nie ta szybkość, a tempo gry jak na zwolnionym filmie". Na prośbę trenera Piątkowskiego wystąpiła w tym sezonie w jednym meczu II-ligowym, w Jarosławiu przeciwko Siódemce. - Trener mnie poprosił, żebym pojechała na mecz dla towarzystwa. Miałam czas, więc pojechałam - powiedziała Moskal. A jeśli trener znowu poprosi? - Nie mówię nie - przekonywała pani Celina, dla której środowy mecz był także okazją do ponownego spotkania z koleżankami.
Na trybunach zasiadło około 500 widzów. Było wśród nich 5 kadetów ze Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie Nowej Hucie, którzy wraz z wieloma innymi kolegami brali udział w akcji ratowniczej w Katowicach. Razem z nimi mecz oglądał zastępca komendanta szkoły, starszy brygadier Grzegorz Sudo. - W szkole kładziemy bardzo duży nacisk na sport. Od stycznia mamy nową halę, w której aspiranci grają głównie w piłkę nożną. Na pewno będą mieć też zajęcia z siatkówki i piłki ręcznej. Nasi kadeci brali udział w akcji ratowniczej, więc trudno, żeby nie było ich na takim meczu. Naszą obecnością chcieliśmy złożyć hołd dla zawodniczki, łączymy się w bólu z osobami, wspominające osoby, które zginęły w katastrofie w Katowicach - powiedział zastępca komendanta PSP. Słowa uznania i podziękowań należą się nie tylko zawodniczkom i trenerom obu drużyn oraz innym wymienionym osobom, ale także Małopolskiemu Związkowi Piłki Ręcznej za darmowe wydelegowanie obsługi sędziowskiej i doktorowi Julianowi Kwietniowi za obsługę medyczną meczu. JERZY FILIPIUK Dziennik Polski 2006-02-25 |
|||||||||
9 lutego 2006 |
|||||||||
Portret Kamili urwany w pół
Sobota, 21 stycznia 2006 roku. CK Browar w samym centrum Krakowa. Szalona, karnawałowa noc. Gra muzyka. Kasia i Kamila królują na parkiecie. Nad ranem wracają do domu w wyśmienitych humorach. - Wytańczyłyśmy się za wszystkie czasy. Tylko spodnie mi wtedy pękły - opowiada Kasia. - Kamila za to głaskała swoje: nie ma to jak podwójne szwy... I miałyśmy kolejny powód do śmiechu. A potem było jak zwykle między przyjaciółkami - codzienne wizyty albo telefony. Kasia Rusek, Sylwia Kowalcze, Maja Podoba i Kamila Bartkiewicz - piłkarki ręczne Gościbi Sułkowice, są nierozłączne od ponad dziesięciu lat. Kamila i Sylwia były umówione na czwartek, 26 stycznia - bo się stęskniły. Coś im wypadło i przełożyły spotkanie o pięć dni. - To przecież, jak mi się wtedy zdawało, nie robiło różnicy - mówi Sylwia. Obie są z Rudnika. - Do Kamili miałam parę minut spacerem. Niedaleko mojego domu jest też podstawówka. Chodziłyśmy do jednej klasy - opowiada Sylwia. - A że byłam spóźnialska, Kama wpadała do mnie rano, bo wstawała wcześniej. Niekiedy jadłyśmy razem śniadanie, a czasami... spóźniałyśmy się obie, bo nie mogłam wykokosić się na czas. Siedziałyśmy w tej samej ławce i na lekcjach zgodnie współpracowałyśmy. Także potem, w liceum. Ja pomagałam Kamili w matematyce, a ona pisała wstępy i zakończenia wypracowań. Kasia i Majka też korzystały. Gdy w klasie maturalnej Kamila straciła rodziców, jedno po drugim, w odstępie dwóch tygodni, wszyscy myśleli, że się kompletnie załamie, a ona, chyba pierwsza z całej rodziny, postanowiła nie poddać się rozpaczy. Uśmiechała się jak dawniej, przyspieszyła tempo, planowała kolejne studia. Nieraz tłumaczyła starszej siostrze, że mama na pewno nie chciałaby, żeby jej dzieci wciąż płakały. Ale Bożenie trudniej się było pozbierać i zrozumieć siostrę. Każda z nich przeżywała stratę rodziców inaczej. Kamila nie trwoniła czasu, korzystała z każdej minuty podarowanej przez los. Dobrze rozumiała się z siedemnastoletnim dzisiaj bratem Michałem. Przyjaciółki mówią, że razem zaliczyli niejeden nocny maraton komputerowy. No i czytali książki jak szaleni. - To pokrewne dusze - opowiada Kasia Rusek. - A my obie z Kamilą byłyśmy jak siostry. Mam młodsze rodzeństwo, więc to jej mówiłam o wszystkim. A ona słuchała, doradzała, pocieszała. Nigdy mnie nie wyśmiewała, ale bywała szczera do bólu. A to wytknęła, że spódnica mi nie pasuje, a to że bluzka jest w nieładnym kolorze, albo fryzura nie taka jak trzeba. Bo Kamila ma, miała - poprawia się - dobry gust i wyczucie. Zawsze była od stóp do głów zadbana. Potrafiła wstać o wpół do piątej, żeby ułożyć włosy, polakierować paznokcie. Mnie by się nie chciało... Właśnie u Kasi, w Jaworniku, Kamila spędziła ostatniego
sylwestra. - Kama lubi (lubiła - poprawia się) białe półsłodkie
wino. Kupiłyśmy kilka butelek. Przyszli sąsiedzi i znajomi. A o północy
życzyłam jej tego, co się zwykle życzy na przełomie roku: zdrowia,
szczęścia i żeby zawsze się tak śmiała... Teraz oglądam filmik z
tej sylwestrowej imprezy - nie było na niej Sylwii i Majki, bo wcześniej
gdzieś się poumawiały - i widzę nas obie, jak pękamy ze śmiechu
podczas wymyślania sałatki dla gości. Z Rudnika, skąd pochodzą Sylwia i Kamila, do Jawornika - miejscowości Majki i Kasi - jest parę kilometrów. - Gdy byłyśmy małe, tata Kasi odwoził nas na treningi do Sułkowic samochodem. Zabierał po kolei wszystkie cztery i jazda. A potem, gdy dorosłyśmy, odprowadzałyśmy się do domu po kolei: najpierw odstawiałyśmy Kaśkę, potem mnie, a Sylwia i Kamila wracały razem, bo mieszkały po sąsiedzku - opowiada Maja. Po maturze wszystkie zdawały na studia. Sylwia dostała się na matematykę, Kamila na akademię wychowania fizycznego. Kasi i Majce zabrakło po jednym punkcie, więc żeby nie marnować roku poszły do studium informatycznego. A potem Kamila wzięła dziekankę, więc ją dogoniły i we trzy spotkały się na tym samym roku, na tej samej uczelni. Wszystkie wspominają wspólne łasuchowanie, na które sobie od czasu do czasu pozwalały, i diety odchudzające, którym się potem - z inicjatywy Kamili - poddawały. - Tylko ja nie musiałam się ograniczać - wtrąca Sylwia, drobna brunetka. - Trener kazał mi dużo jeść, więc gdy one żuły jabłka, ja wcinałam batoniki i drożdżówki. Było wesoło. - Kamila chciała zrobić prawo jazdy, żeby nas wozić na zajęcia
- opowiada Majka. - Liczyła, że będzie wtedy mniej roztargniona.
Zdarzało się przecież, że już w busie, w drodze na mecz oznajmiała,
że czegoś zapomniała. Czasami była to suszarka, czasami kredka do
brwi, bez których rzecz jasna nie mogła funkcjonować. Aż kiedyś
zostawiła w domu torbę z dresem, trampkami i koszulkami. Dobrze, że
grałyśmy u siebie, a z Sułkowic do Rudnika nie jest daleko. Czasami przyjaciółki urywały się ze szkoły, żeby uniknąć jakiegoś sprawdzianu albo klasówki. - Szłyśmy do Kamili albo dekowałyśmy się u którejś z nas i oglądałyśmy filmy, gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Albo wybierałyśmy się na zakupy. Pieniędzy żadna z nas nie miała za wiele, więc starałyśmy się gospodarować nimi oszczędnie. Tylko Kamila lubiła zaszaleć. Często powtarzała: co tam, raz się żyje i... kupowała tusz do rzęs za 50 złotych. Zresztą zawsze lubiła rzeczy w dobrym gatunku. Eleganckie bluzki, klasyczne spódnice i buty na wysokim obcasie, zwykle w brązach, beżach, w czerni. Ale miała też jedną różową bluzkę. Ładnie jej w niej było - mówi Kasia Rusek. Obie z Kamilą uchodziły za papużki nierozłączki. Bywały u siebie, nocowały, plotkowały. Właściwie to miały każda po dwa domy. Przed imprezą albo jakimś wyjściem zwykle wybierały ciuchy razem. - Wciąż mam sporo jej rzeczy, a ona ma mnóstwo moich. Tak nam
się przez te lata wszystko pomieszało. Ale nie chcę, nie mogę,
jeszcze tego zmieniać - mówi Kasia. - Wakacje to był nasz czas - opowiada Majka. - Czasami trenowałyśmy dwa razy dziennie, więc w przerwie nie wracałyśmy do domu i szłyśmy się opalać nad rzekę. Kamila to bardzo lubiła. Wylegując się na trawie wspominałyśmy nasze sportowe eskapady, bo - co tu dużo mówić - dzięki grze w piłkę ręczną zjeździłyśmy kawał świata. No a Kama była duszą naszej drużyny. Umiała nas poderwać do walki, uspokoić, gdy wpadałyśmy w panikę, rozśmieszyć, gdy żołądki skręcała nam trema. - Pierwszy zagraniczny wyjazd do Danii trafił nam się jeszcze w podstawówce - opowiada Kasia Rusek. - Gościbia zajęła tam pierwsze miejsce w bardzo silnie obsadzonym turnieju. Stałam w bramce, a Kamila grała na skrzydle. Do dzisiaj pamiętam żółte dresy, które wtedy dostałyśmy. Tak nam się podobały, że stroiłyśmy się w nie do szkoły. Potem było jeszcze wiele wyjazdów. I w każdy z nich sympatycznie wpisała się Kama. Ale zagranica to również tajne hasło przyjaciółek. Gdy ktoś je
zapytał gdzie spędziły wakacje? - odpowiadały "za granicą".
Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że były za granicą swoich miejscowości,
jedna u drugiej. Kamila często mówiła i myślała o przyszłości. Najpierw szkoła - podkreślała. Chciała skończyć AWF, a potem jakieś studia związane z ubezpieczeniami, bo to jej się bardzo podobało. - O zakładaniu rodziny pomyślę trochę przed trzydziestką, najpierw trzeba zrobić karierę - mówiła. Za mąż wychodziła tylko w jakiejś grze komputerowej, w którą grywała w wolnych chwilach. - Taki wirtualny ślub musi mi na razie wystarczyć - śmiała się. - Była ulubienicą mamy - opowiada Maja. - Dobrze się rozumiały. Starsza siostra Bożena miała już chłopaka, potem męża i swoje sprawy. Więc to z Kamilą mama często przesiadywała w kuchni, rozmawiały, gotowały. Pyszne były zwłaszcza gołąbki w ich wydaniu i pasta jajeczna, którą podawały na śniadanie. Kamila lubiła też mniej tradycyjne dania. Robiła pyszne spaghetti i rewelacyjne rożki. Po takich rożkach dietę miałyśmy jak w banku. - Parę tygodni temu byłyśmy na obozie w Zakopanem. Jechałyśmy z Kasią orczykiem, a Kamila śmigała na snowboardzie. Gdy upadła, wrzeszczałyśmy do niej: - Jak tam? A ona do nas: - Spoko. Będę żyła... Po powrocie przygotowywała się do egzaminu z fizjologii, który
wyznaczono na poniedziałek, 30 stycznia. Wszystko jeszcze toczyło się
jak zwykle. - Tylko we wtorek, 24 stycznia, miałam dziwny sen -
mówi Kasia. - Pojawił się w nim nagi mężczyzna z siekierą i
jakaś blondynka, cała zakrwawiona w wannie. Opowiedziałam go babci
Marysi, a ona szepnęła, że to sen na czyjąś śmierć. Sobota, 28 stycznia. - Rano siedziałyśmy na "Gadu" - mówi Kasia. - Kama nie miała żadnych planów na ten dzień. Ale potem zadzwonił telefon. Znajomi z firmy ubezpieczeniowej, w której pracowała, zaprosili ją na wystawę gołębi. Założyła czarny płaszcz i czarne buty. Samochód zabrał ją sprzed domu. Kwadrans przed siedemnastą wysłała do brata SMS-a, a on jej odpowiedział. Kilka minut po piątej próbowała się skontaktować z siostrą Bożena, ale nikt nie odbierał komórki. - O tym, że Kamila była na tej wystawie, dowiedziałam się już w sobotę wieczorem - mówi Kasia. - Wciąż nie odbierała telefonu, ale nadal mieliśmy nadzieję, że jest w jakimś szpitalu, może nieprzytomna, bez dokumentów. Rodzina szukała Kamili przez całą noc z soboty na niedzielę. Nigdzie jej nie było. - A mnie nawet przez myśl nie przeszło, że Kama pojechała do Katowic - dodaje Majka. - W sobotę jeździłam na nartach i dopiero w niedzielę rano zadzwoniła do mnie Kasia. Wtedy jeszcze nie było pewności. Gdy koło południa przyszedł od niej SMS - nie miałam odwagi go odebrać. Patrzyłam na telefon przez kwadrans i modliłam się o dobre wieści. Były złe. Jeden ze znajomych Kamili, ten, który przeżył, powiedział, że weszli do hali tuż przed piątą. Nie dotarli nawet na środek. Gdy zawalił się dach, coś na niego spadło. Kamila chciała mu pomóc, ale kazał jej uciekać. Jakoś się sam oswobodził i uratował. Ona zginęła. Od wyjścia i od życia dzieliły ją trzy metry. Środa, 1 lutego. Cmentarz w Rudniku. - Stałam wśród ludzi, którzy
przyszli na pogrzeb Kamili, i nie wierzyłam, że ona naprawdę jest pod
stertą białych kwiatów. Wciąż nie wierzę - mówi Kasia. - Czekam
na SMS-a od niej. Na to, że wpadnie do kuchni i zapyta, jak tam
rodzinka, że zaśmieje się na cały głos. A potem przychodzi wieczór.
Jeden, drugi, kolejny bez niej. Nie mogę już płakać. Siedzę więc i
oglądam nasze zdjęcia. I szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego ona? *** Kamila Bartkiewicz żyła niespełna 23 lata. Jest jedną z 63 ofiar katastrofy hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich. Jej siostra, brat, dziadkowie wciąż nie mogą rozmawiać o tym, co się stało. Przeżywają żałobę każde w swoim sercu. MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ Dziennik Polski 2006-02-09 |
|||||||||
4 lutego 2006 |
|||||||||
Grad medali Magdalena Pułka z Rudnika wyłowiła z 25-metrowego basenu w Puławach pięć medali mistrzostw Polski do lat 14. Była zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, obecnie reprezentująca Jordana Kraków, została mistrzynią kraju w sztafecie 4x200 metrów stylem dowolnym, zaś po tytuły wicemistrzyni Polski sięgnęła na dystansach 200 i 400 metrów st. dow., a także w sztafetach 4x100 m, st. dow. i 4x100 m st. zmiennym. Pułka po raz pierwszy na mistrzostwach Polski miała tak napięty plan startów. W sumie wzięła udział w ośmiu konkurencjach. Mimo wywalczonych pięciu medali na mistrzostwach Polski do lat 14, sama zawodniczka i jej trener nie są do końca zadowoleni z tego startu. - W jakimś stopniu na jej wyniki wpłynął pewnie fakt, że mnie na tych zawodach nie było. Poza tym presja, która na niej ciążyła, nieustanne gdybanie w kuluarach - czy uda się jej przegonić w końcu Aleksandrę Kamińską z BUKS-u Warszawa- sprawiło, że to ją usztywniło - stwierdził po zawodach Leon Wątor. Magdzie nie udało się powtórzyć wyniku sprzed roku na dystansie 100 m st. zm., kiedy to została mistrzynią Polski. Teraz zajęła 4. miejsce, ale na osłodę ustanowiła nowy rekord życiowy 1.09,19. Zawodniczka z Rudnika z 713 punktami FINA za występ na 200 m st. dow. (2.08,77) znalazła się także na piątym miejscu wśród wszystkich startujących pływaczek. Z bardzo dobrej strony zaprezentowała się też Patrycja Chlipała podczas pływackich mistrzostw Polski na basenie 25-metrowym w Ostrowcu świętokrzyskim. Na dystansie 400 metrów stylem dowolnym zawodniczka Aquariusa otarła się o podium, zajmując 5. lokatę. Chlipała była także w finałach A na 200 i 800 m st. dow. W wyścigu na 200 m była 7., zaś na 800 m - 8. Dzielnie sekundowała jej także klubowa koleżanka Anna Chorabik, która na 400 metrów kraulem startowała w finale B, zajmując w nim 8. miejsce, co dało tej zawodniczce w łącznej klasyfikacji 16. pozycję na tym dystansie.(TK) Dziennik Polski 2006-02-04 |
|||||||||
4 lutego 2006 |
|||||||||
Cały Rudnik pożegnał Kamilę Bartkiewicz Spieszmy sie kochać ludzi... W środę czas płynął z pozoru normalnie. Ani szybciej, ani wolniej. Rudnickie dzieci wracały ze szkoły, starsze kobiety rozmawiały przed sklepem, jakiś mężczyzna odgarniał śnieg z podjazdu. Ale tuż przed czternastą normalność ustąpiła miejsca żałobie. Rudnik żegnał wtedy Kamilę Bartkiewicz, wnuczkę, siostrę, przyjaciółkę, studentkę krakowskiej AWF, piłkarkę ręczną Gościbi Sułkowice. Zginęła w minioną sobotę w tragedii w Katowicach, bo pojechała obejrzeć gołębie. Miała niespełna 23 lata. Kondukt, jak każe tradycja, wyruszył z domu. Koleżanki i koledzy nieśli klubową flagę, za nimi szły poczty sztandarowe ze szkoły, przyjaciele, znajomi, dziadkowie, rodzeństwo... I znów znajomi oraz przyjaciele. Ktoś zauważył, że ten kondukt tworzyli niemal wyłącznie ludzie młodzi. Kamila też była młoda. Na tę feralną sobotę nie miała żadnych planów towarzyskich. Więc gdy zadzwonił telefon i znajomi ze Słowacji zaproponowali jej wyprawę do Katowic, od razu się zgodziła. Jeszcze kwadrans przed siedemnastą dała znać, że dobrze się bawi. Minęło pół godziny i już znaku nie dała... W Rudniku z początku nie było nikogo, kto by wierzył, że to prawda. - Nie miała powodu, żeby się tam znaleźć - powtarzały przyjaciółki. - Przecież nigdy nie interesowała się gołębiami i nie bywała na wystawach tych ptaków. To był jej pierwszy raz. - Nawet teraz, gdy idę z kwiatami dla niej - mówił młody chłopak - to wszystko wydaje mi się nierealne. Dopiero była i już jej nie ma. Do kościoła nie zmieścili się wszyscy, ale kazanie było słyszalne także poza drzwiami świątyni, prawie przy drodze. A ksiądz proboszcz Aleksander Zemła mówił, że taki widocznie był Boży plan, że dzisiaj go nie pojmujemy, więc po ludzku czujemy bezsilność i żal. Prosił, żeby zapamiętać Kamilę uśmiechniętą, bo taka była na co dzień. - Żyła szybko, ciesząc się każdą chwilą, miała marzenia. Pędziła do przodu ciekawa świata, a teraz sobie odpocznie - dodał. Zaprosił też na msze święte, które w jej intencji będą odprawiane niemal przez cały miesiąc. Zamówili je dla niej najbliżsi, przyjaciółki z drużyny, koleżanki ze szkoły, sponsorzy, kibice, sąsiedzi... Kamila spoczęła obok rodziców, których jedno po drugim straciła niespełna trzy lata temu. Mogiłę pokryły wieńce i wiązanki z białych oraz kremowych kwiatów. - Ten piękny, słoneczny dzień - to chyba jakiś specjalny prezent na pożegnanie, bo Karna tak bardzo lubiła słońce. I żartowała, że gdy kiedyś ją pochowają, to w szklanej trumnie, bo będzie widać jak się zestarzała - mówiła jedna z przyjaciółek. Ale w środę, w Rudniku szklanej trumny nie było.
Marzyła o reprezentacji, teraz trener Piątkowski zapowiada memoriał jej imienia Gdy na początku 2002 roku
prezentowaliśmy piłkarki ręczne Gościbi, Kamila Bartkiewicz mówiła
nam o swoich planach i nadziejach - o rychłej maturze i studiach na
krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. - Czasami myślę, że
chciałabym zająć się trenowaniem innych. Wiem jednak, że wszystko może
się kiedyś zmienić - mówiła, nie przypuszczając nawet, jak te słowa
mogą okazać się prorocze. O tym, że wzbudzała sympatię u ludzi, było
już wtedy powszechnie wiadomo. Nieprzypadkowo kilka lat wcześniej,
podczas mistrzostw Polski młodziczek w Kwidzynie została wybrana
najsympatyczniejszą zawodniczką zawodów. Dzisiaj tę jej wielką pogodę
ducha potwierdzają wszystkie koleżanki. I nie tylko. Dziennik Polski 2006-02-04 |
|||||||||
2 lutego 2006 |
|||||||||
Kamila odeszła na niebieskie boisko
- Odeszła na niebieskie boisko - nie krył wzruszenia Władysław Piątkowski, pierwszy trener Kamy. - Kiedy usłyszałem o tragedii, natychmiast pojechałem do Chorzowa. Całą noc tam stałem i czekałem - opowiada przez łzy Bogusław Wilk, wujek Kamili. - Pojechała na wystawę z czwórką znajomych Słowaków. Tylko jeden z nich przeżył. W Rudniku wszyscy znali Kamilę. Jeździli na jej mecze do sąsiednich Sułkowic. - Jako zawodniczka piłki ręcznej od początku kariery reprezentowała barwy sułkowickiej Gościbi. Z tą drużyną, zresztą razem ze swoją młodszą siostrą Bożeną, wywalczyła w 2003 r. awans do ekstraklasy - opowiada łamiącym się głosem Władysław Piątkowski. Z pamięci wylicza statystykę sportową Kamili. Przez półtora roku gry w ekstraklasie zdobyła ponad 100 bramek, najczęściej z kontrataków. Zawsze imponowała szybkością i wielką ambicją. Ostatnio miała jednak pecha. Przez ostatni rok nie grała w piłkę ręczną z powodu skomplikowanego złamania łokcia. - Ale ciągle walczyła o powrót na boisko, które było prawie jej całym światem - mówi trener. Trzy lata temu, w odstępie trzech tygodni przedwcześnie zmarli jej rodzice. Osieroconej Kamili udało się pozbierać na tyle, by rozpocząć studia na kierunku nauczycielskim krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Była już na trzecim roku, chciała zostać trenerką piłki ręcznej. Teraz ona osierociła o rok starszą siostrę Bożenę, z którą grała w jednej drużynie, i młodszego brata Michała, ucznia I klasy liceum. Bożena i Michał nie kryli wczoraj łez. Teraz pomagają im gmina i klub sportowy. "Pozostał smutek, że życie Kamili przerwane zostało przedwcześnie Ale przecież, mimo że było ono tak krótkie, ileż było w nim hartu ducha i odpowiedzialności, pracowitości i uczciwości w podejmowaniu codziennych obowiązków, słowem - ludzkiej dojrzałości. Ten obraz Kamili pozostaje w nas nie tylko jako wspomnienie. Staje się przykładem... I zadaniem " - napisały władze polskiego Związku Piłki Ręcznej w liście kondolencyjnym. Nowy Dzień, Bartłomiej Kuraś, 02-02-2006, ostatnia aktualizacja 02-02-2006 00:46
|
|||||||||
2 lutego 2006 |
|||||||||
Wczoraj pożegnano Kamilę Bartkiewicz Piękny, smutny dzień
Wczoraj w Rudniku odbył się pogrzeb Kamili Bartkiewicz, piłkarki ręcznej Gościbi studentki krakowskiej AWF. Pożegnała ją najbliższa rodzina, trenerzy, koleżanki z drużyny i ze szkoły, przyjaciele, sąsiedzi. Spoczęła na miejscowym cmentarzu, tuż obok grobu rodziców, którzy zmarli - jedno po drugim - dwa lata temu. Kamila miała niespełna 23 lata (urodziła się w lipcu 1983 r.) i całe życie przed sobą. Na sobotę, 28 stycznia nic nie planowała, więc gdy znajomi zaproponowali jej wypad na wystawę gołębi, w pięć minut była gotowa. Przed siedemnastą wysłała SMS-a do koleżanki, że się dobrze bawi. Pół godziny później już nie żyła. - Była wesołą dziewczyną i taką ją będziemy pamiętać - mówił w pożegnaniu ksiądz. Zaprosił na msze święte, które odbywać się będą w jej intencji niemal przez cały miesiąc. Zamówili je: rodzina, przyjaciółki, koleżanki, działacze klubowi, kibice, sąsiedzi i sponsorzy. Podczas ostatniej drogi grali Kamili górale, tak rzewnie, jak tylko oni umieją, a wieńce i wiązanki białych kwiatów, które pokryły mogiłę, otulało ciepłym światłem popołudniowe słońce. - Taki dzisiaj piękny dzień - powiedziała jedna z przyjaciółek Kamili. - Tylko, że taki strasznie smutny. (MLK) Dziennik Polski 2006-02-02 |
|||||||||
2 lutego 2006 |
|||||||||
|
|||||||||
2 lutego 2006 |
|||||||||
Zbyt wiele cierpienia
O rozgrywającej się na Śląsku tragedii mieszkańcy gminy Sułkowice dowiedzieli się w tym samym czasie, co inni. Jeszcze wtedy wydarzenie to, choć dramatyczne, było dla nich czymś odległym. Tak było do późnego popołudnia w niedzielę, kiedy do sułkowiczan dotarła wiadomość, że pod zawalonym dachem chorzowskiej hali zginęła jedna z mieszkanek Rudnika Kamila Bartkiewicz. Jeszcze podczas niedzielnego kolędowania przy szopce na Rynku nikt nie wiedział o śmierci Kamili. I choć atmosfera była podniosła, dopiero ta wiadomość sprowadziła do miasta żałobę. - W czasie gdy przy dźwiękach kolędy "Cicha noc" wypuszczane były w niebo gołębie i pamięć ofiar uczciliśmy minutą ciszy, nie utożsamialiśmy się z tą tragedią tak, jak to ma miejsce teraz. Wiedząc, że pod zawalonym dachem zginęła jedna z naszych mieszkanek, a przy tym bardzo utalentowana młoda dziewczyna, zupełnie inaczej patrzy się na opuszczone do połowy masztu flagi i kirowe opaski - mówi Józef Mardaus, burmistrz Sułkowic. Zapytani o to, jak przyjęli wiadomość o śmierci Kamili, mieszkańcy Sułkowic mówią o wyjątkowej niesprawiedliwości losu. I to nie tylko dlatego, że była młodą dziewczyną, że studiowała, że stała przed nią otworem kariera sportowa... Głównie zaś dlatego, że zaledwie kilka lat temu Kamila i jej rodzeństwo w krótkim czasie stracili oboje rodziców. - Opiekę nad najmłodszym z rodzeństwa chłopcem przejął wtedy wujek. Choć rodzinę tę znamy, nie mieliśmy z nimi przez dłuższy czas kontaktu, ponieważ nie korzystali z pomocy OPS. O osieroconych dzieciach mogę powiedzieć, że są ambitne i z pewnością nie zaliczają się do tych, które wyciągają rękę po pomoc - mówi Janina Kluz, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Sułkowicach. - Po tej tragedii może być im potrzebna pomoc psychologiczna i taką zapewniło już Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Myślenicach. (KAR) Dziennik Polski 2006-02-01 |
|||||||||
31 stycznia 2006 |
|||||||||
|
|||||||||
31 stycznia 2006 |
|||||||||
Wspominają Kamilę Bartkiewicz Najlepsza przyjaciółka Po tragicznej śmierci piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice Tragiczna śmierć piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice, niespełna 23-letniej Kamili Bartkiewicz, wstrząsnęła sportowym środowiskiem w naszym regionie. Przypomnijmy, że Kamila Bartkiewicz zginęła w sobotniej katastrofie budowlanej w Katowicach. Nie zdążyła uciec przed spadającym dachem. Miała o rok starszą siostrę Bożenę (obecnie Cyrek, bramkarkę Gościbi) i 17-letniego brata Michała. Rodzeństwo przed ponad dwoma laty straciło rodziców. Siostry przez wiele lat były podporami sułkowickiej drużyny. Teraz, po tej tragedii, w klubie panuje żałoba i żal po stracie tak wspaniałej dziewczyny i zawodniczki. O Kamili Bartkiewicz mówią jej trener klubowy i koleżanki z drużyny: Władysław Piątkowski: - Była dziewczyną, o której mogę mówić tylko w samych superlatywach. Przemiła, grzeczna, uczynna, koleżeńska. Służyła radą i pomagała koleżankom, w pozytywny sposób wpływała na zespół. Była zawodniczką bezkonfliktową, ale mającą swoje zdanie. Na Kamilę nie trzeba było podnosić głosu, gdy coś źle zrobiła na boisku. Umiała analizować swoje błędy. Wiedziała, do czego zmierza w sporcie. Była dobrą uczennicą; najlepsza w liceum o poszerzonym programie sportu. Teraz studiowała i pracowała. W Gościbi grała od czwartej klasy. Ja chodzę po szkołach i szukam utalentowanych dziewcząt. Tak właśnie znalazłem Kamilę w Rudniku... Maria Podoba: - Bardzo dobrze wspominam Kamilę. Była naszą najlepszą przyjaciółką, moją i Katarzyny Rusek. Razem studiowałyśmy na drugim roku krakowskiej AWF, razem wszędzie jeździłyśmy, chodziłyśmy na zabawę. Niedawno byłyśmy na dwutygodniowym obozie w Zakopanem, mieszkałyśmy w jednym pokoju. Przez dziesięć lat grałyśmy w piłkę ręczną, jeździłyśmy na mecze. Była dobrym duchem zespołu, zawsze miała dobre zdanie o koleżankach, była bardzo inteligentną dziewczyną. Jeszcze do mnie nie dociera, że Kamila nie będzie już z nami studiować, nie będzie jeździć na mecze. Katarzyna Rusek: - To była moja przyjaciółka, traktowałam ją niemal jak siostrę. Ja mieszkam w Jaworniku, niedaleko od Rudnika, w którym mieszkała Kamila. Ona przyjeżdżała do mnie na wakacje, a ja do niej. Gdy wyjeżdżałyśmy na mecze czy obozy, zawsze mieszkałyśmy razem w pokoju. Mimo straty rodziców była zawsze uśmiechnięta, życzliwa, otwarta. Umiała doradzić i pomóc innym. Była duszą towarzystwa. Po raz ostatni widziałyśmy się w piątek. W sobotę dowiedziałam się, że była w katowickiej hali. Cały czas wierzyłam, że nic się jej nie stało... Sylwia Kowalcze: - Kamila była moją najlepszą koleżanką od szóstej klasy, czyli od czasu, kiedy się poznałyśmy. Była wspaniałą dziewczyną, superosobą. Zawsze mi pomagała. Ile razy zwróciłam się do niej o pomoc, tyle razy mogłam na nią liczyć. Była humanistką, w szkole bardzo dobrze radziła sobie z języka polskiego i historią. Ja z kolei byłam dobra z matematyki, więc nawzajem sobie pomagałyśmy. Studiowała na AWF, choć myślę, że marzyła, żeby trafić do lepszej uczelni. Namawiałam ją, by poszła na prawo, ale grałyśmy w piłkę ręczną i poszła na AWF. Myślę, że chciałaby studiować prawo lub dziennikarstwo. Takie miała plany. Barbara Norek: - Kamila była wspaniałą koleżanką, bardzo dobrą zawodniczką. Wiele można się było od niej nauczyć. W życiu i na boisku. Po stracie rodziców dla Kamili i jej siostry Bożeny nastąpił bardzo ciężki okres w życiu. Dużo pomogło im to, że mogły grać w piłkę ręczną, mogły się trochę odstresować i na chwilę zapomnieć o rodzinnej tragedii, choć oczywiście nie dało się to zrobić całkowicie. Kamila miała dobry wpływ na zespół, wspierała koleżanki. Grała na skrzydle, ja na rozegraniu, można więc powiedzieć, że tworzyłyśmy duet na boisku. Ostatni raz widziałyśmy się dwa tygodnie temu na kolacji. Była jak zwykle sympatyczna, uśmiechnięta, wesoła. Celina Moskal: - Ja jeszcze nie wierzę w to, co się stało, jeszcze to do mnie nie dociera. W Gościbi grałam do 2004 roku, wcześniej występowałyśmy wspólnie w jednej drużynie przez wiele lat. Była bardzo dobrą zawodniczką, sprawną fizycznie, dobrze strzelającą, czyniącą postępy. Utalentowane zawodniczki nie muszą tak dużo trenować jak inne, ale Kamila była bardzo systematyczna na treningu. Była u mnie pół roku temu, by załatwić ze mną kwestie ubezpieczeniowe, bo tym się zajmowała. Wiem, że była uzdolniona plastycznie, bardzo ładnie rysowała. Była zawsze radosna, wesoła, uczynna, dlatego tak bardzo mi jej szkoda. Małgorzata Piątkowska-Łakomy: - Była świetną koleżanką, serdeczną, radosną, choć przeżyła rodzinną tragedię. Była wspaniałą, wyjątkową osobą. Zawsze miała dobre słowo dla innych, pomagała w różnych sytuacjach. Pozytywnie wpływała na koleżanki zespołu i chyba także na trenera. Grała na lewym skrzydle w pierwszym składzie zespołu, który występował w ekstraklasie. Była bardzo dobrą zawodniczką, rzucała obok Kingi Gawłowicz, która strzelała karne, najwięcej bramek. Bywała u mnie w domu ze swoją siostrą. Ostatnio widziałyśmy się bodaj dwa tygodnie temu. JERZY FILIPIUK Dziennik Polski 2006-01-31 |
|||||||||
30 stycznia 2006 |
|||||||||
Zginęła Kamila
Wśród 66 ofiar śmiertelnych sobotniej katastrofy znalazła się piłkarka ręczna Gościbi Sułkowice, niespełna 23-letnia Kamila Bartkiewicz. Urodzona 25 lipca 1983 roku Kamila Bartkiewicz była jedną z najlepszych zawodniczek Gościbi, gdy ta grała przez półtora sezonu w ekstraklasie. W swym pierwszym sezonie w tej klasie rozgrywkowej strzeliła ponad 100 bramek. Od wielu lat czyniła stałe postępy w grze. Po raz ostatni na boisku pojawiła się w grudniu 2004 r. (wkrótce potem drużyna Gościbi wycofała się z rozgrywek ekstraklasy z powodu kłopotów finansowych). W obecnym sezonie nie grała z powodu kontuzji łokcia, jakiej nabawiła się podczas ubiegłej zimy. Kamila Bartkiewicz studiowała na III roku w krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Była bardzo inteligentną, zdolną studentką. Mieszkała ze swoją siostrą Bożeną i jej mężem w Rudniku. Przed dwoma laty w odstępie dwóch tygodni zmarły im - i ich młodszemu bratu - najpierw matka, a potem ojciec. (FIL) Dziennik Polski 2006-01-30 |
|||||||||
17 stycznia 2006 |
|||||||||
Kolorowo i wesoło
|
|||||||||
24 grudnia 2005 |
|||||||||
Pułka bije rekordy Dzięki dobrym wynikom uzyskanym w Gorzowie Wielkopolskim podczas mistrzostw Polski w pływaniu na 25-metrowym basenie Magdalena Pułka zakwalifikowała się do reprezentacji Polski na zawody międzynarodowe krajów Europy Środkowej, które odbywały się w Ostrowcu Świętokrzyskim na obiekcie 50-metrowym. 13-latka z Rudnika ustanowiła tam trzy kolejne rekordy okręgu. Wychowanka Aquariusa Myślenice poprawiała rekordy życiowe i rekordy okręgu na dystansach 50, 100 i 200 metrów stylem dowolnym. W sprincie, w stawce 10 zawodniczek - każde z pięciu startujących państw mogło wystawić dwie pływaczki - Pułka uplasowała się na 6. pozycji z wynikiem 28,42 s, który jest o 1,02 s lepszy od poprzedniego najlepszego osiągnięcia tej zawodniczki. Jest to jednocześnie, oprócz rekordu okręgu 13-latek, także najlepszy rezultat w kategorii 14-letnich pływaczek. Na 100 m st. dow. Magda uzyskała 1.01,06, poprawiając własny rekord o 0,47 s. W tej konkurencji nie została jednak sklasyfikowana, bowiem lepsze wyniki od niej osiągnęły dwie inne reprezentantki Polski i to ich wyniki zostały zaliczone do klasyfikacji. Kolejny rekord padł na koronnym dystansie zawodniczki z Rudnika - 200 m st. dow. Pułka, która rozpoczynała sztafetę reprezentacji Polski na 4x200 m st. dow., na pierwszej zmianie osiągnęła 2.11,09, co jest nowym rekordem życiowym i rekordem okręgu lepszym od poprzedniego aż o 2,17 s. Na tym dystansie startowała także indywidualnie, zajmując 5. miejsce.(TK) Dziennik Polski 2005-12-24 |
|||||||||
22 grudnia 2005 |
|||||||||
Proces pirata Przed Sądem Rejonowym w Myślenicach stanął 52-letni kierowca ze Śląska, który śmiertelnie potrącił 9-letniego ucznia, a potem uciekł z miejsca wypadku. Grozi mu kara do 12 lat więzienia. W czerwcu ubiegłego roku w Rudniku (pow. myślenicki) volkswagen golf najechał na grupę dzieci idących do szkoły, potrącając 9-letniego chłopca. Dziecko zginęło na miejscu. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Świadkowie zapamiętali jednak markę samochodu i litery tablic rejestracyjnych. Zeznali też, że kierowca chwilę po zdarzeniu zatrzymał się, wysiadł z samochodu i oglądał uszkodzenia, a potem odjechał. Po informacjach radiowych o poszukiwaniu kierowcy, 52-letni mężczyzna sam zgłosił się na policję w Tymbarku. Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Prokuratura zarzuciła mu spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W trakcie składania wyjaśnień mężczyzna przyznał się do winy. Twierdził też, że się nie zatrzymał, bo nie miał świadomości tego, co się wydarzyło. Przed sądem mężczyzna podtrzymał wyjaśnienia złożone w prokuraturze, a także zgłosił chęć dobrowolnego poddania się karze. Prokuratura nie zgodziła się jednak na takie rozwiązanie, bo oskarżony zaproponował zbyt niską karę, raptem 2,5 roku więzienia. Następna rozprawa odbędzie się w styczniu. (STRZ) Dziennik Polski 2005-12-22 |
|||||||||
3 grudnia 2005 |
|||||||||
Pułka blisko rekordu Polski!
Trwa rekordowa passa Magdaleny Pułki,
13-letniej pływaczki z Rudnika, reprezentującej barwy Jordana Kraków.
|
|||||||||
14 października 2005 |
|||||||||
|
|||||||||
27 września 2005 |
|||||||||
Remonty na mecie
Dobiegają końca rozpoczęte w czasie wakacji remonty w szkołach i przedszkolach. Prace wewnątrz budynków to już historia. Obecnie na ukończeniu są te mniej uciążliwe dla uczniów i nauczycieli, jak na przykład elewacyjne. Jeszcze do 15 października potrwają prace przy modernizacji elewacji budynku Szkoły Podstawowej w Rudniku. Tam i w Przedszkolu Samorządowym nr 2 w Sułkowicach przeprowadzona została termoizolacja. Wymiana sieci centralnego ogrzewania, docieplenie ścian dofinansowane zostały z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie, zaś wymianę kotłów na nowoczesne gazowe w części sfinansował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Krakowie. Pozostałą część, do wartej ponad 700 tys. zł inwestycji, dołożyła gmina ze środków własnych oraz z zaciągniętej na ten cel pożyczki w Banku Ochrony Środowiska. - Nie ma w naszej gminie budynku oświatowego, który w czasie tych wakacji nie zostałby choć w małej części odnowiony. Tam, gdzie nie prowadziliśmy tak dużych inwestycji jak termoizolacja, przeprowadziliśmy mniejsze, jak na przykład wymiana stolarki okiennej czy drzwiowej w szkołach w Harbutowicach i Sułkowicach - mówi Józef Mardaus, burmistrz gminy Sułkowice. Tekst i fot. (KAR) Dziennik Polski 2005-09-27 |
|||||||||
4 września 2005 |
|||||||||
Jawor Jawornik - LKS Rudnik 0:2 Wczoraj (4.9.2005) odbył się mecz piłki nożnej między drużyną Rudnika i Jawornika, Stawką było mistrzostwo grupy B. Po emocjonujących 90 minutach gry zwyciężyła nasza drużyna wynikiem 0:2. Gratulujemy. Oto kilka zdjęć z tego spotkania:
|
|||||||||
16 lipca 2005 |
|||||||||
Wróciła z rekordem Magdalena Pułka, zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, wzięła udział w 8. Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy we włoskim Lignano, w którym startowała młodzież w wieku 14-18 lat. Na starcie 6-dniowej rywalizacji w jedenastu dyscyplinach stanęło prawie 2000 uczestników z 48 krajów Europy, a wśród nich 58-oso-bowa ekipa z Polski. 13-latka z Rudnika, która płynęła w sztafecie 4x100 metrów stylem dowolnym kobiet i w sztafecie mieszanej (dwóch chłopców i dwie dziewczyny) 4x200 metrów stylem dowolnym, nie wywalczyła wprawdzie żadnego medalu, ale z Włoch przyjechała z kolejnym rekordem okręgu. W sztafecie 4x200 stylem dowolnym reprezentacja Polski, z Magdą w składzie, dotarła do finału, w którym zajęła 7. miejsce. Natomiast w rywalizacji 4x100 st. dow. kobiet Polska uzyskała 10. wynik eliminacji i nie awansowała do 8-zespołowego finału. Magda popłynęła w tej sztafecie na pierwszej zmianie, uzyskując wynik 1.01,53 i jest on o 0,21 sek. lepszy od poprzedniego rekordu okręgu również należącego do zawodniczki Aquariusa. - Zawody stały na bardzo wysokim poziomie i były dobrze zorganizowane. Szczególnie utkwiła mi w pamięci ceremonia otwarcia z defiladą ekip i zapaleniem znicza. Szkoda, że nie mieliśmy czasu na zwiedzanie - powiedziała nam Magda Pułka. (TK) Dziennik Polski 2005-07-16 |
|||||||||
11 czerwca 2005 |
|||||||||
Życiowy start Magdy
Bardzo dobrze podczas mistrzostw Polski seniorów w pływaniu
w Dębicy spisała się jedyna na tej imprezie reprezentantka Myślenickiego
Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius Magdalena Pułka. 13-letnia
zawodniczka z Rudnika była jedną z najmłodszych na liście startowej. Dziennik Polski 2005-06-11 |
|||||||||
4 marca 2005 |
|||||||||
Pirat oskarżony Grozi mu do 12 lat więzienia 52-letni Andrzej H., kierowca ze Śląska, który śmiertelnie potrącił 9-letniego ucznia i uciekł z miejsca wypadku, odpowie przed krakowskim sądem. Grozi mu do 12 lat więzienia. W czerwcu ubiegłego roku w Rudniku (powiat myślenicki) volkswagen golf wjechał w grupę dzieci idących do szkoły. 9-letni chłopiec zginął na miejscu - doznał ran głowy i kręgosłupa. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Świadkowie zapamiętali jednak markę samochodu i litery tablic rejestracyjnych, które wskazywały, że pirat przyjechał z woj. śląskiego. Kierowca tuż po zdarzeniu zatrzymał się zresztą w pewnej odległości od miejsca wypadku, wysiadł z samochodu i oglądał uszkodzenia auta. Po informacjach radiowych o poszukiwaniu sprawcy wypadku mężczyzna zgłosił się na policję w Tymbarku. Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Wczoraj do krakowskiego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi H. Prokuratura zarzuciła mu spowodowanie wypadku, w którym zginęło dziecko. Mężczyzna przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że się nie zatrzymał, bo nie wiedział, co się wydarzyło. Wyjaśnienia budzą jednak wątpliwości, bo w samochodzie była wybita boczna szyba. Oskarżony wyjaśniał, że przyczyną wypadku mogło być zaśnięcie za kierownicą. (STRZ) Dziennik Polski 2005-03-04 |
|||||||||
4 lutego 2005 |
|||||||||
|
|||||||||
4 lutego 2005 |
|||||||||
Zawodniczka Aquariusa w kadrze Polski
Dzięki znakomitej postawie podczas mistrzostw
Polski juniorów do lat 13 w pływaniu na krótkim basenie (25 metrów),
które odbyły się w Ostrowcu Świętokrzyskim, Magdalena Pułka,
zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, znalazła
się w kadrze narodowej juniorów młodszych do lat 13. Dziennik Polski 2005-02-04 |
|||||||||
28 stycznia 2005 |
|||||||||
|
|||||||||
5 stycznia 2005 |
|||||||||
Bajkowe jasełka Rodzice przygotowali kostiumy, a dzieci drobne dekoracje Chociaż święta już za nami, czas jasełkowych przedstawień trwa. Ostatnio dzieci ze Szkoły Podstawowej i Świetlicy Socjoterapeutycznej w Rudniku zaprosiły na swoje przedstawienie władze z Sułkowic oraz sponsorów z Rudnika. Przedstawienie zorganizowano w sali gimnastycznej szkoły podstawowej. Podobało się tak bardzo, że mali artyści zostali zaproszeni do Sułkowic i w niedzielę, podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, pokażą jasełka w Miejskim Ośrodku Kultury. W przedstawieniu, oprócz tradycyjnych postaci, występują bohaterowie bajek, np. Baba-Jaga, Gargamel, a także chór szkolny pod kierownictwem Ireneusza Przały. W jasełkach występuje około 35 dzieci. Scenariusz przygotowała Małgorzata Kostowal we współpracy z Dorotą Mielecką. Pomysł zrodził się w świetlicy socjoterapeutycznej, w której pracuje Małgorzata Kostowal. - Na zajęciach dzieci chętnie śpiewały kolędy, chciały grać na instrumentach muzycznych - opowiada pani Kostowal. - Same zgłaszały się, by wziąć udział w przedstawieniu. Czasem zapraszałam je do siebie do domu, gdzie odbywały się dodatkowe próby. Rodzice przygotowali kolorowe kostiumy, a dzieci wykonały drobne dekoracje. Deski na betlejemską szopę przekazali właściciele tartaku, prywatni sponsorzy ufundowali skromny poczęstunek, na który zaproszono gości po przedstawieniu. Wstęp na przedstawienia jest nieodpłatny, jednak Małgorzata Kostowal marzy, by zebrać pieniądze na kupno instrumentów dla dzieci. - W czasie świąt sprzedawaliśmy pod kościołem prace dzieci ze świetlicy i zarobiliśmy prawie 700 zł. Za te pieniądze kupiliśmy flety i inne instrumenty - opowiada inicjatorka przedsięwzięcia. - Na Wielkanoc powtórzymy tę akcję, by zakupić kolejne instrumenty. Do świetlicy terapeutycznej uczęszczają nie tylko dzieci z rodzin patologicznych. Dla wielu jest ona miejscem, w którym mogą rozwijać swoje zainteresowania. (MOB) Dziennik Polski 2005-01-05 |
|||||||||
27 listopada 2004 |
|||||||||
Diabelski Kamień koło Rudnika Z przyrodniczych osobliwości ziemi myślenickiej Zarówno w Beskidach, jak i na ich przedpolu formy
skalne stanowią rzadki element rzeźby, niekiedy - na tle krajobrazu
zaokrąglonych wzniesień - wręcz zaskakujący swoją odmiennością.
Ta swoista niezwykłość, często potęgowana przez śmiałe i
fantazyjne kształty owych skalic, pobudzała od dawna ludową wyobraźnię,
nasuwając myśl o niechybnej sprawce szatana; w powiecie myślenickim
można doliczyć się aż sześciu skał, które - według twierdzenia
zawartego w nazwie - mają szatańskie pochodzenie: Diabelskich lub
Diablich Kamieni. Zespół form skalnych Diabelskiego Kamienia wymodelowany jest w piaskowcach, zwanych istebniańskimi. Ich potężna ławica, z biegiem czasu pofragmentowana i stanowiąca dzisiaj ciąg form skałkowych, biegnie wzdłuż linii wschód - zachód i cechuje się bardzo dużym nachyleniem ku południowi, stercząc niemal "na sztorc". Piaskowiec ten ma spoiwo ilasto-żelaziste; gdzieniegdzie związki żelaza, wypłukane ze skały, koncentrują się na powierzchni, nadając jej charakterystyczne rdzawe zabarwienie. Najokazalszą ze skałek jest właściwy Diabelski Kamień - piaskowcowa maczuga o podstawie 6 na 6 m, obwodzie 16 m i wysokości 9 m. "Właściwy" - bo właśnie tę skałę, uciekając niegdyś przed potopem, szatan miał dźwigać na grzbiecie i tutaj ją pozostawić; w kształcie kamienia można nawet doszukać się śladu odciśniętych diabelskich pleców... Ten oto stary przekaz, podawany z ust do ust, przetrwał do dzisiaj wśród mieszkańców pobliskiego Rudnika. Na zachód od maczugi ciągnie się na przestrzeni 30 m mur skalny o szerokości 3-5 m i wysokości dochodzącej do 6 m. Jest on pofragmentowany na kilka odcinków poprzecznymi szczelinami różnej szerokości, rozwiniętymi na spękaniach. Zespół form skalnych koło Rudnika należy do tzw. twardzielców - powstał w wyniku niejednakowej szybkości obniżania terenu, nawiązującej do różnic odporności podłoża geologicznego. Część bardzo grubej ławicy piaskowca, wolniej poddająca się działaniu procesów niszczących, w miarę obniżania obszaru stokowego wyodrębniła się w rzeźbie, górując nad otoczeniem. Na modelowanie rzeźby skałek największy wpływ miały i mają nadal: woda deszczowa i roztopowa, wsiąkająca w porowaty piaskowiec i wnikająca w spękania skalne oraz zmiany temperatury (zwłaszcza spadki poniżej 0 st. C). Czynniki te powodują różne formy niszczenia ławicy piaskowcowej. Stopniowo rozpada się ona na bloki i okruchy, postępuje też - zarazem prowadzące do zaokrąglania kształtów - wypadanie ziaren kwarcu i lokalne złuszczanie się rozluźnionego materiału z powierzchni skały. Gdzieniegdzie wietrzenie doprowadziło do rozwoju różnorodnych wklęsłych mikroform, urozmaicających rzeźbę ścian, a będących następstwem zróżnicowania struktury skały. Już w 1973 roku T. Gaweł i Cz. Szczurek - autorzy krajoznawczego, pierwszego opisu tych form skalnych, postulowali objęcie ich ochroną prawną. Dopiero jednak parę lat temu, w 1998 r., rozporządzeniem wojewody krakowskiego nadano zespołowi skalnemu Diabelskiego Kamienia status obiektu chronionego - pomnika przyrody. Niestety, nie uchroniło go to przed zeszpeceniem kolorowymi bohomazami ani zaśmieceniem otoczenia. Do skałek, położonych na północnym skłonie pasemka Barnasiówki (na wysokości około 440 m n.p.m.), dojść można bądź bezpośrednio z Myślenic, bądź też z Rudnika. W pierwszym przypadku doprowadzi do Diabelskiego Kamienia szlak żółty wiodący w kierunku Sułkowic i odbiegające od niego na grzbiecie Barnasiówki znaki dojściowe (łącznie ok. 3 godz.); w drugim - znacznie krótszą trasą (30-40 min) - osiągniemy skałki bez znaków, kierując się do nich z centrum Rudnika z pomocą którejś z dokładniejszych map turystycznych (np. "Beskid Makowski" w podziałce 1:50 000). Tekst i fot.: ARTUR ROTTER Dziennik Polski 2004-11-27 |
|||||||||
7 października 2004 |
|||||||||
|
|||||||||
16 września 2004 |
|||||||||
|
|||||||||
7 lipca 2004 |
|||||||||
Letnie inwestycje
W Sułkowicach realizowanych jest kilka nowych inwestycji drogowych. Większość z nich ma skutkować poprawą bezpieczeństwa użytkowników lokalnych szlaków komunikacyjnych, wszystkie natomiast powinny w przyszłości wyraźnie ułatwić życie kierowcom i pieszym. Roboty drogowe finansowane są z budżetu gminy lub też przy wsparciu unijnych dotacji. W lutym, budując most, zmodernizowano połączenie ulic Kowalskiej i Partyzantów w Sułkowicach. Obecnie prace w tym miejscu są kontynuowane. Kładziona jest nakładka asfaltowa i budowane są chodniki. - Kosztorys prowadzonych prac opiewa na kwotę 150 tys zł. - informuje Józef Mardaus, sułkowicki burmistrz. Gdy roboty drogowe zostaną już zakończone, ich skutek odczują mieszkańcy z okolicznych ulic. Będą mieli zapewnione lepsze połączenie z centrum Sułkowic. W kilku innych miejscach gminy (m.in. w Krzywaczce, Harbutowicach i Sułkowicach) powstaną też nowe odcinki dróg - łącznie przybędzie ich 3 km. Na ten cel samorządowcy przeznaczą w sumie 300 tys. zł. Równolegle trwa modernizacja ul. Szkolnej w Rudniku. - Postanowiliśmy ją poszerzyć. Dotąd miała ona ok. 3 m szerokości, docelowo ma mieć 5 - wyjaśnia burmistrz. O przebudowę ulicy wnioskowali mieszkańcy. Wielu z nich korzystając z niej dowozi bowiem dzieci do nieodległej szkoły. W trakcie roku szkolnego, zwłaszcza w godzinach porannych, zawsze panuje na niej wzmożony ruch. - Ulica była bardzo wąska. Gdy jadąc z naprzeciwka, mijały się na niej dwa pojazdy, jeden z nich musiał zjeżdżać na chodnik. Przez wzgląd na pieszych, niestety, nie było to bezpieczne - mówi Józef Mardaus. (TD) Dziennik Polski 2004-08-07 |
|||||||||
29 lipca 2004 |
|||||||||
Włamanie na internetowy serwis gminy Sułkowice
27 lipca internetowy serwis gminy Sułkowice zmienił
nieco wygląd za sprawą... ataku hakerów. Przez dwa dni można było
zobaczyć następujące informacje.
Administratorzy dosyć szybko uporali się z tym problemem i już dzisiaj możemy
odwiedzić prawie niezmieniony serwis naszej gminy. TM |
|||||||||
16 lipca 2004 |
|||||||||
Historyczne medale Magdy Pułki
- Podczas finału Magda poprawiła rekord
okręgu krakowskiego na tym dystansie, należący przez 14 lat do
Katarzyny Kuci z Korony - mówi jej trener Leon Wątor. - Medale
Magdy są potwierdzeniem, że ma ona duże predyspozycje pływackie i
zaczyna odnosić sukcesy już na arenie ogólnopolskiej w swojej
kategorii wiekowej. To bardzo pracowita i skromna dziewczyna. Dziennik Polski 2004-07-16 |
|||||||||
15 czerwca 2004 |
|||||||||
Zasnął za kierownicą? (INF. WŁ.) Do 12 lat więzienia grozi 52-letniemu kierowcy volkswagena golfa, który wczoraj w Rudniku koło Myślenic wjechał w idące do szkoły dzieci i zbiegł z miejsca wypadku. Potrącił 9-letniego Łukasza, który zginął na miejscu. Tragedia wydarzyła się w centrum Rudnika. Od strony Sułkowic nadjechał biały vokswagen golf, gdy o 7.20 Łukasz maszerował do szkoły. Szedł prawidłowo w towarzystwie starszego, 10-letniego brata, kiedy niespodziewanie samochód zjechał na przeciwną stronę drogi i wjechał na chodnik. - Usłyszałam potężny huk, a zaraz potem kobiecy krzyk "zabił dziecko!". Natychmiast wybiegłam z domu. Biały samochód akurat odjeżdżał z miejsca wypadku. Nie zatrzymał się, przejechał kilkanaście metrów po trawniku i ruszył w kierunku "zakopianki". Łukasz leżał już wtedy w kałuży krwi pod ogrodzeniem, jakieś pięć metrów od krawędzi chodnika - opowiada pani Józefa, której dom znajduje się naprzeciw miejsca tragedii. Policja powiadomiona o wypadku rozpoczęła poszukiwania drogowego pirata. Stacje radiowe podały komunikaty. Półtorej godziny później 52-letni mieszkaniec woj. śląskiego zgłosił się w komisariacie w Tymbarku. Podinsp. Zbigniew Filiczak, zastępca komendanta powiatowego policji w Myślenicach, przyznaje, że jedna z rozważanych wersji jest taka, iż kierowca zasnął za kierownicą w czasie jazdy. - Zgłosił się sam koło godziny 9 rano, złożył zeznania. Stwierdził, że jest winny potrącenia dziecka. Został zatrzymany do czasu przekazania go policjantom z Myślenic - mówi kom. Tadeusz Stachak, zastępca naczelnika Wydziału Kryminalnego Powiatowej Komendy Policji w Limanowej. - Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Twierdził, że dopiero po usłyszeniu komunikatu w radiu zorientował się, że spowodował wypadek. Wcześniej - jak mówi - sądził, że uderzył w coś, nie w kogoś. Na razie został zatrzymany w policyjnej izbie zatrzymań do dyspozycji prokuratora - informuje podkom. Sylwia Bober z biura prasowego małopolskiej policji. Świadkami wypadku były również kobiety wracające z kościoła. Słysząc warkot pędzącego auta, zdążyły odskoczyć na bok. Kilkadziesiąt metrów dalej, po drugiej stronie ulicy na przystanku autobusowym stała grupka gimnazjalistów. Okazuje się, że świadkowie różnie zapamiętali zdarzenie. Niektórzy twierdzą, że kierowca zatrzymał się w pewnej odległości od miejsca wypadku, wysiadł z samochodu, obejrzał uszkodzenia i odjechał. - Ja nie widziałam, żeby się zatrzymywał. Widziałam natomiast, jak odjeżdżał z impetem, jak na wyścigi. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że kogoś potrącił. Huk był tak wielki, że myślałam, że w aucie pękła opona, dlatego zdziwiłam się, że kierowca tak szybko odjeżdża. Zapamiętam jednak początkowe numery rejestracyjne samochodu oraz to, że było mocno zdezelowane i miało charakterystyczny żółto-zielony błotnik. Później podałam wszystkie szczegóły policji - mówi Maria Panasiewicz, pracująca w pobliskiej aptece. Według świadków karetka przybyła na miejsce po ok. 5 minutach. Na pomoc dla Łukasza było już jednak za późno. Lekarz z pogotowia musiał natomiast udzielić pomocy matce dziecka. Kobietę w szoku przewieziono do szpitala. Z tego samego powodu trafił tam również 10-letni brat Łukasza, który był świadkiem tragedii. - Zebrany materiał dowodowy zostanie poddany weryfikacji, m.in. z powodu różnic występujących w zeznaniach świadków, obserwujących zdarzenie w różnych fazach i z różnych miejsc. Jednak niezależnie od tego, czy podejrzany zatrzymał się po wypadku, czy nie, będzie miał postawiony zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, za co grozi kara od 6 miesięcy do 12 lat - mówi podinsp. Filiczak. - Na razie prowadzimy czynności wyjaśniające, nasi policjanci pojechali do Tymbarku po kierowcę - dodaje podinsp. Tadeusz Skobejko, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach. - Przesłuchujemy świadków i porównujemy ich wersje zdarzenia. Dlatego na razie mówimy o zjechaniu na lewy chodnik z niewiadomych przyczyn. Przesłuchania podejrzanego do protokołu rozpoczną się dopiero dzisiaj. Myślenicka policja zapewnia, że wystąpi do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego. Czy będzie to jednak tymczasowy areszt - na razie nie zdecydowano. Tymczasem w Rudniku mało kto wierzy, że drogowego pirata spotka zasłużona kara. Pani Józefa wspomina, że kilka lat temu uniknął odpowiedzialności kierowca, który potrącił jej syna jadącego na rowerze. - Wywinie się - powtarzają inni. - Jeśli weźmie dobrego prawnika, to najpewniej skończy się na wyroku w zawieszeniu. Dobry adwokat to w tym kraju połowa sukcesu. Nikt też nie wierzy, że śmiertelny wypadek będzie ostrzeżeniem dla innych kierowców. Wczoraj, kilka godzin po tragedii, kiedy tylko znikły z Rudnika policyjne patrole, kierowcy, przejeżdżając przez wieś, znów mocno naciskali na pedał gazu. (EK,WH) W ub.r. na drogach Małopolski dzieci do lat 14 były ofiarami w co 8-9 wypadku. 773 odniosło obrażenia, 24 - zginęły. 43,5 proc. z nich stanowili piesi (332 rannych i 15 zabitych). 227 zostało rannych i 7 zginęło będąc pasażerami samochodów. W grupie rowerzystów odnotowano 160 rannych i 2 zabitych. (ek) Dziennik Polski 2004-06-15 |
|||||||||
14 czerwca 2004 |
|||||||||
Kierowca, który potrącił dziecko w rękach policji
Potrącił dziecko i odjechał interia.pl Pirat drogowy zgłosił się na policję Poszukiwany przez policję kierowca białego golfa, który
w poniedziałek rano w Rudniku śmiertelnie potrącił 9-letniego chłopca,
sam zgłosił się na policję w Tymbarku - poinformowała podkom. Sylwia
Bober z zespołu prasowego małopolskiej policji. onet.pl
|
|||||||||
2 czerwca 2004 |
|||||||||
|
|||||||||
27 maja 2004 |
|||||||||
14 kwietnia 2004 |
|||||||||
Im więcej, tym bezpieczniej Władze Sułkowic chcą, by każdego roku w gminie przybywało po około 2 km chodników. Jak dotąd zamiar taki udawało się urzeczywistniać - a co więcej, z prognoz wynika, że utrzymanie takiego tempa prac jest realne. W 2004 r. powstanie tylko kilometrowy odcinek traktu dla pieszych - w sąsiedztwie drogi wojewódzkiej przebiegającej przez Sułkowice. Spowolnienie tempa budowy chodników jest jednak pozorne. - Równocześnie będziemy bowiem prowadzić przygotowania do kolejnej inwestycji, która powinna zakończyć się w przyszłym roku - tłumaczy burmistrz Józef Mardaus. W planach jest budowa kolejnych chodników przy drodze wojewódzkiej: w Rudniku, Harbutowicach i Biertowicach. Niebawem rozpoczną się przygotowania do realizacji tych inwestycji: położone zostaną m.in. krawężniki i ciągi kanalizacyjne, ekipy budowlane uporządkują teren. - Plan jest taki, aby teraz, możliwie szybko, zrobić wszystko, co możliwe i potrzebne. W rezultacie właśnie w przyszłym roku zostanie do zrobienia sama nawierzchnia chodnika - zapowiada burmistrz. Chodnik w Rudniku ma mieć 1000 m, w Harbutowicach - 500 m, a w Biertowicach - 600 m. Koszty inwestycji poniosą po połowie władze gminne oraz zarządca drogi. To rozwiązanie sensowne i uczciwe, choć po zakończeniu budowy chodniki przejdą na własność Zarządu Dróg Wojewódzkich. Sułkowiccy samorządowcy nie bez powodu skoncentrowali się na wyposażeniu w chodniki drogi wojewódzkiej: z policyjnych statystyk wynika, że szlak Biertowice - Zembrzyce jest jednym z najbardziej niebezpiecznych w Małopolsce. W opracowanym przez policję zestawieniu wypadków z udziałem pieszych plasuje się on na drugim miejscu. Ruch na tej drodze rzeczywiście jest nasilony, zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy niektórzy kierowcy traktują ją jako alternatywę dla zatłoczonej "zakopianki". - W tej sytuacji chodniki to właściwie jedyny sposób na poprawę bezpieczeństwa - uważa Józef Mardaus. (TD) Dziennik Polski 2004-04-14 |
|||||||||
5 kwietnia 2004 |
|||||||||
Recytatorzy na scenie W Myślenickim Ośrodku Kultury odbyły się powiatowe eliminacje konkursu recytatorskiego. Wzięli w nich udział uczniowie szkól ponadgimnazjalnych z powiatu myślenickiego. Ze względu na wyrównany poziom, w kategorii "Wywiedzione ze słowa" przyznano tylko wyróżnienia. Otrzymali je: Jarosław Chmiel (Technikum Elektroniczne w Dobczycach) oraz Bartłomiej Woźniak (LO w Myślenicach). W konkursie recytatorskim za najlepszą uznano Elżbietę Bajgrowicz (LO w Myślenicach), która wyprzedziła Romana Starca (Technikum Elektroniczne w Dobczycach) i Magdalenę Hodurek (LO w Myślenicach). Wyróżnienia przypadły: Mariuszowi Gogólowi, Sabinie Knapczyk, Katarzynie Łabiak, Kamilowi Poradziszowi oraz Elżbiecie Pawlikowskiej (wszyscy z LO w Myślenicach). Paweł Wielgus z Liceum Zawodowego w Dobczycach otrzymał nagrodę specjalną za wybór tekstu. Prawo udziału w eliminacjach rejonowych uzyskali: Jakub Mikuła, Joanna Święch, Elżbieta Bajgrowicz oraz Roman Starzec. (JA)
|
|||||||||
26 marca 2004 |
|||||||||
Emisja i artykulacja Przez dwa dni, we wtorek i środę, sułkowicka młodzież mogła doskonalić swe umiejętności recytatorskie. Możliwość taką zaoferowano uczestnikom Warsztatów Aktorskich. Wspólnym staraniem zorganizowały je Miejska Biblioteka Publiczna w Sułkowicach oraz tutejszy Ośrodek Kultury. Warsztaty poprowadziła aktorska Małgorzata Krzysica z Teatru Ludowego w Krakowie. Udział nich wzięło 15 młodych sułkowiczan. Ćwiczono przede wszystkim emisję głosu, dykcję oraz intonację. Dyskutowano także o metodach właściwego doboru repertuaru. Małgorzata Krzysica z każdym z uczestnikiem warsztatów pracowała indywidualnie, udzielając instruktażu pomocnego w dysponowaniu głosem. Organizatorzy sułkowickich Warsztatów Aktorskich podkreślają, że młodzież już niebawem będzie mogła spożytkować zdobyte umiejętności. 31 marca w Myślenickim Ośrodku Kultury mają odbyć się eliminacje Powiatowego Konkursu Recytatorskiego. Wezmą w nich udział również przedstawiciele Sułkowic, szlifujący swe umiejętności w trakcie warsztatów. Do udziału recytatorskich zmaganiach wytypowano Paulinę Latoń z kl. V SP Sułkowice, Renatę Pułkę z kl. V SP Rudnik oraz Grzegorza Burdę z Gimnazjum w Krzywaczce. (TD) Dziennik Polski 2004-03-26 |
|||||||||
23 lutego 2004 |
|||||||||
Będzie drużyna młodzieżowa W jednostkach Ochotniczej Straży Pożarnej na terenie powiatu myślenickiego organizowane są walne zgromadzenia sprawozdawcze. W ich trakcie analizowana jest działalność poszczególnych jednostek w minionym roku i planowana na bieżący. Na terenie gminy Sułkowice spotkania takie odbyły się już m.in. w OSP w Harbutowicach, a w minioną sobotę także i OSP w Rudniku. W ostatnim z nich uczestniczył m.in. Józef Mardaus, sułkowicki burmistrz. - Obecność na takich spotkaniach jest dla mnie sposobnością do podziękowania druhom za służbę i ofiarność - przyznał. W OSP Rudnik komisja rewizyjna wnioskowała o udzielenie absolutorium zarządowi jednostki. Druhowie jednogłośnie je przyjęli, potwierdzając tym samym, że nie mają żadnych zastrzeżeń do gospodarki jej mieniem i funduszami. Strażacy przygotowali także plan działań na 2004 r. Twierdzą, że jednym z najważniejszych ich tegorocznych przedsięwzięć będzie przygotowanie dróg dojazdowych ułatwiających wjazd wozom bojowym na okoliczne tereny leśne. - Rzecz jest ważna. Latem o pożar kompleksu leśnego jest stosunkowo nietrudno. Wozom bojowym dotąd niełatwo zaś byłoby sprawnie i szybko dojechać na miejsce ewentualnego leśnego pożaru. Strażacy chcą teraz zmienić ten stan rzeczy - podkreślił Józef Mardaus. Druhowie z Rudnika zorientowali się, że jako jedyni w gminie nie dysponują drużyną młodzieżową. Przyjęto mocne postanowienie, że jeszcze w tym roku taka powstanie. Kilka jednostek z terenu gminy Sułkowice będzie tym roku świętowało rocznice powstania. OSP w Rudniku 100, a OSP Sułkowice aż 120. Przygotowanie się do "rocznicowego" święta druchowie z historyczbnych jendostek wpisali w plan zadań na 2004 r. (TD) Dziennik Polski 2004-02-23 |
|||||||||
28 grudnia 2003 |
|||||||||
27 grudnia 2003 |
|||||||||
|
|||||||||
21 października 2003 |
|||||||||
Jesienne porządki Gazeta Krakowska 2003-10-21 |
|||||||||
11 września 2003 |
|||||||||
Rudnik Dolny - Mekka quadowców Torów crossowo-quadowych jest w Polsce
niewiele: najbliższe położone są w Bielsku-Białej i Zakopanem. Na
zachodzie Europy obiekty takie cieszą się dużą popularnością, u
nas ten sport dopiero raczkuje. Tor został tak urządzony, aby korzystający z niego miłośnicy motocykli crossowych czy czterokołowych quadów mieli pełną satysfakcję. Nie brakuje podjazdów, grząskiego piachu, wysokiej trawy, pagórków i nierówności. Zamontowano nawet specjalną równoważnię: przejechać przez nią - to nie lada wyczyn. Na miejscu można będzie wypożyczyć cały sprzęt (jeśli ktoś nie ma własnego). Do dyspozycji odważnych będzie 9 quadów oraz 4 motocykle crossowe. Będzie można także wypożyczyć kask, rękawiczki i ochraniacze. Na torze wydzielono obszar dla dzieci: z myślą o nich w wypożyczalni przygotowano miniaturowe motocykle. Otwarcie toru w Rudniku Dolnym nastąpi pojutrze o godz. 12. (JA) Dziennik Polski 2003-09-11 |
|||||||||
30 sierpnia 2003 |
|||||||||
Nowa jezdnia, wąski most Na odnowienie drogi powiatowej w Rudniku
Dolnym wydano 868 tys. zł. Zgodnie z umową, podpisaną przez Starostwo
Powiatowe z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, inwestor
stara się o zrefundowanie połowy poniesionych kosztów z programu
SAPARD. Prace zakończono w lipcu. Zbudowano 2,4 km szosy o nowej nawierzchni bitumicznej, przydrożne zjazdy oraz zabezpieczenie rowów i przepustów. Do wyremontowania pozostał most, zwężający przejazd, ze starą nawierzchnią. Jak informuje starosta Adam Gumularz, pomoc SAPARD nie obejmowała remontu mostu. Innych funduszy nie było, więc tych robót nie podejmowano. (JBO) Dziennik Polski 2003-08-30 |
|||||||||
16 lipca 2003 |
|||||||||
W dniach 6 i 7 lipca odbył się na terenie
Zespołu Placówek Oświatowych festyn, zorganizowany przez dyrekcję
szkoły z pomocą Rady Rodziców. Głównym celem imprezy było
pozyskanie dodatkowych środków na rzecz szkoły. Służyły temu m.inn.
loteria fantowa oraz aukcja. Atrakcyjne i nierzadko bardzo wartościowe
nagrody ufundowane zostały głównie przez mieszkańców Rudnika. Zarówno
w sobotę jak i w niedzielę na imprezie bawiły się wszystkie
pokolenia mieszkańców Rudnika. Imprezę uatrakcyjniły liczne stoiska
rozrywkowe: kramy, strzelnice, karuzele. W sobotę o dobrą (i długą...)
zabawę uczestników festynu zatroszczył się zespół muzyczny z
Harbutowic. BM |
|||||||||
1 lipca 2003 |
|||||||||
Progi
|
|||||||||
10 czerwca 2003 |
|||||||||
Po referendum W gminach wiejskich ludzie przychodzili często do lokali wyborczych bez dowodów osobistych. Przedstawiciele komisji zmuszeni byli odsyłać ich do domu. Nie wszyscy wracali. Do urn udała się zdecydowana większość mieszkańców miast. W przypadku Dobczyc średnia frekwencja wyniosła ponad 62 proc. W dwóch lokalach wyborczych w centrum Sułkowic przy urnach stawiło się blisko 60 proc. uprawnionych. W Myślenicach 70-procentową obecność odnotowano w komisjach zlokalizowanych w Gimnazjum nr 1, Szkole Podstawowej nr 2 oraz Galerii Sztuki Współczesnej. Głosujący nie dopisali natomiast w Jasienicy, jedynej miejscowości gminy, gdzie stawiło się 49 proc. uprawnionych do głosowania. Duża rozpiętość danych dotyczących frekwencji pojawiła się w gminie Sułkowice. Do urn przyszło zaledwie 38,7 proc. mieszkańców Harbutowic, podczas gdy w Rudniku było ich ponad 53 proc., w Biertowicach 55 proc., a w Krzywaczce 58,8 proc. W gminie Siepraw różnice w frekwencji wahały się od 56,6 (w lokalu wyborczym nr 2: Łyczanka i część przysiółków Sieprawia) do 43,5 (Zakliczyn i Czechówka). 50-procentowy próg frekwencji przekroczono w gminie Pcim. W centrum Pcimia i Dolnej Stróży głosowało 57,4 i 56,46 proc. uprawnionych, w Stróży Górnej - 41,45 proc. Mniej niż połowę uprawnionych do głosowania stawiło się w lokalach w Trzebuni i pcimskim przysiółku Sucha. Średnia frekwencja głosujących w gminie Tokarnia wyniosła 54,01 proc., w gminie Raciechowice - 49,85 proc. Jedynie w lokalu wyborczym w centrum tej ostatniej gminy odnotowano 54-procentową obecność uprawnionych do głosowania. Mieszkańcy wsi, przypisanych do pozostałych trzech lokali wyborczych, w większości nie spełnili obywatelskiego obowiązku. W Zegartowicach głosowało 43 proc., w Gruszowie i Czasławiu ponad 49 proc. Za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej opowiedziała się większość osób uprawnionych. Wyniki głosowania na "tak" w poszczególnych gminach powiatu myślenickiego: 68,45 proc. - Dobczyce, 70 proc. - Lubień, 73,01 proc. - Myślenice, 71,85 proc. - Pcim, 60,5 proc. - Raciechowice, 62,16 proc. - Siepraw, 72,5 proc. - Sułkowice, 70,24 proc. - Tokarnia, 58 proc. - Wiśniowa. (JBO) Dziennik Polski 2003-06-10 |
|||||||||
6 czerwca 2003 |
|||||||||
|