Aktualności


Aktualności | Archiwum I | Archiwum II


15 grudnia 2007

Pułka pływała w finale MP

    Magdalena Pułka, wychowanka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, a obecnie reprezentująca barwy Jordana Kraków, wzięła udział w zimowych mistrzostwach Polski seniorów w pływaniu, które odbyły się na basenie 50-metrowym w Gorzowie.
    15-latka z Rudnika wystartowała tam na czterech dystansach. Najlepiej spisała się w swojej koronnej konkurencji - wyścigu na 200 metrów stylem dowolnym, w którym awansowała do finału B. W eliminacjach uzyskała czas 2.11,58, zaś w finale 2.12,09, co dało jej 8. miejsce w finale B i w sumie 16. lokatę wśród wszystkich startujących.
    Na 50 m dow. była 28. (28,86), na 100 m dow. - 22. (1.01,52), a na 400 m dow. - 19. (4.41,91).
    - Nie do końca jestem zadowolona z tych startów. Teraz przestałam robić postępy, trudno nawet jest mi zbliżyć się do rekordów życiowych, choć przed mistrzostwami Polski trenowałam bardzo mocno - mówi Pułka, która od niedawna ma nowego trenera. Leona Wątora zastąpił Robert Brus.
    - Trener wiedział, że po tak ciężkiej pracy nie będzie w Gorzowie rewelacyjnych wyników. Zmienił mi się trochę charakter treningu. Mam teraz więcej treningów siłowych, zaś w wodzie pokonuję coraz więcej kilometrów - dodaje.
    Kolejnym ważnym startem dla Magdy będą mistrzostwa Polski 16-latków, które odbędą się w dniach 25-27 stycznia 2008 roku w Zamościu. (TK)

Zródło: Dziennik Polski 2007-12-15

10 listopada 2007

Mieszkańcy głośno protestują, a samochody jadą dalej
 
Czy do połowy przyszłego roku Rudnik będzie skazany na objazd?

    Od kiedy na drodze w Biertowicach rozpoczęto przebudowę mostu, a w efekcie tych prac zorganizowano objazdy, mieszkańcy ulicy Dolnej w Rudniku sprzeciwiają się organizacji ruchu tą trasą. Ich niezadowolenie osiągnęło punkt kulminacyjny podczas zorganizowanego w ostatnich dniach protestu. Jednak ostatecznie nie doszło do planowanego przez nich zablokowania drogi.

    Budowa nowego mostu ma trwać do 30 czerwca 2008 roku. Do tego czasu droga na odcinku Biertowice - Sułkowice Zielona będzie nieprzejezdna.

- Nie wyobrażamy sobie, że aż przez tak długi czas będziemy musieli znosić niedogodności związane z tym objazdem. Gdyby policjanci byli tu częściej i zapewniali bezpieczeństwo, to jeszcze pół biedy, ale gdy dzwonię po nich, a robię to w ostatnim czasie bardzo często, niejednokrotnie słyszę, że mają "na głowie" nie tylko Rudnik - mówi Zofia Góralik, sołtys wsi.


fot. marta podoba Budowa mostu ma trwać do połowy przyszłego roku. Droga na odcinku Biertowice - Sułkowice Zielona będzie nieprzejezdna.

- Kierujemy tam patrole w miarę posiadanych możliwości i staramy się wyłapywać pojazdy o tonażu powyżej 7,5 ton. Nie jesteśmy jednak w stanie zagwarantować tam stałej obecności. Policjanci z komisariatu w Sułkowicach zostali wyposażeni w ręczne radary, aby korzystać z nich w tym newralgicznym miejscu. Mamy także zamiar rozpocząć działania profilaktyczne w szkole - mówi mł. asp. Szymon Sala, oficer prasowy KPP w Myślenicach.

Na objazd ulicą Dolną kierowane są pojazdy o tonażu poniżej 7,5 ton, jednak jechały tam także samochody cięższe, chcąc skrócić sobie drogę (wyznaczony dla nich dojazd jest znacznie dłuższy). Dochodzące do tego duże natężenie ruchu, a także brak chodników wzdłuż ulicy Dolnej sprawiają, że mieszkańcy mają prawo obawiać się o swoje bezpieczeństwo, a zwłaszcza swoich dzieci, które udają się tędy do szkoły. Rodzice, aby zminimalizować zagrożenie zaczęli organizować we własnym zakresie dowóz dzieci do szkoły.

- Mieszkańcy byli świadkami sytuacji, gdy TIR z samochodem osobowym nie mógł się tam minąć - mówi sołtys Rudnika. - Ulica Dolna jest drogą powiatową i znajduje się w fatalnym stanie. Nie ma wzdłuż niej chodników, są za to wysokie fosy wyłożone betonowymi płytami. Wpadnięcie do nich może zakończyć się tragicznie. Część dzieci chodzi właśnie tymi fosami, nie chcąc narażać się na niebezpieczeństwo. Nie wyobrażam sobie, co tutaj będzie się działo w zimie.

Sposobem na odciążenie ruchu może być zbudowanie mostu prowizorycznego, który mógłby przejąć część ruchu samochodów osobowych. Pomysł taki już powstał, ale nie wiadomo jeszcze, kiedy zostanie zrealizowany. Jest natomiast pewne, że wzdłuż ulicy Dolnej zostanie wybudowany chodnik. Jak dowiadujemy się w UMiG Sułkowice, zlecono już wykonanie projektu jego budowy, a ma on powstać w cyklu 2-3-letnim, w zależności od dostępności środków finansowych, które gmina Sułkowice i Starostwo Powiatowe w Myślenicach dzielą pomiędzy siebie w stosunku 70:30.

KATARZYNA HOŁUJ

Zródło: Dziennik Polski 2007-11-10

27 sierpnia 2007

Nowy ksiądz wikariusz
 

   W niedzielę 26.08.2007 r. przywitaliśmy w naszej parafii nowego wikariusza, ks. Tadeusza Palenika. Zastąpił on ks. Stanisława Figurę, którego mieliśmy przyjemność gościć w naszej parafii przez rok. Ks. Tadeusz funkcję wikariusza pełnił wcześniej w parafii Liszki.

TM 

10 maja 2007

Ręczna w Sułkowicach

    W sułkowickiej hali sportowej odbyły się dwie imprezy sportowe: Rejonowa Gimnazjada w piłce ręcznej chłopców oraz Rejonowe Igrzyska w piłce ręcznej dziewcząt zorganizowane przez myślenicki Międzyszkolny Ośrodek Sportowy.
    Na starcie gimnazjady stanęły cztery drużyny chłopięce reprezentujące gimnazja w: Sułkowicach, Skawicy, Lubniu i Jabłonce. Rozegrały one mecze systemem każdy z każdym. Na podstawie osiągniętych wyników ustalona została ostateczna tabela turnieju. Zwyciężył zespół reprezentujący barwy Gimnazjum w Jabłonce przed drużynami Gimnazjum w Lubniu, Skawicy i Sułkowicach.
    W turnieju dziewcząt na starcie stanęły tylko trzy drużyny. Reprezentowały one szkoły podstawowe w: Rudniku, Bieńkówce oraz w Szaflarach. Także w tych zawodach zespoły rywalizowały systemem każdy z każdym. Najlepsza okazała się drużyna ze Szkoły Podstawowej w Szaflarach, która wyprzedziła zespoły z z Rudnika oraz Bieńkówki.
    W obu turniejach przez parkiet sułkowickiej hali sportowej przewinęło się 79 zawodników i zawodniczek. Sędziami w zawodach byli pracownicy Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego: Piotr Magiera, Kazimierz Raba oraz Leszek Rawło. (MH)

Zródło: Dziennik Polski 2007-05-10

26 kwietnia 2007

Szaleniec terroryzował całą wieś

   7 godzin walczył z policją ukryty na strychu. Kilku policjantów i brygada antyterrorystyczna nie mogło sobie poradzić z szaleńcem, który terroryzował całą okolicę. We wsi Rudnik rozegrała się nocna bitwa.
   Na pomoc wezwano brygadę antyterrorystyczną
   Groził wielokrotnie, tym razem był wyjątkowo agresywny. Przerażeni sąsiedzi wezwali policję. Gdy policjanci chcieli wejść do domu, szaleniec oblał ich żrącą substancją. Na pomoc wezwano brygadę antyterrorystyczną. W międzyczasie szaleniec z siekierą schronił się na strychu, skąd atakował policjantów.
   Szaleniec walczył z brygadą antyterrorystyczna prawie godzinę. W końcu policjanci postrzelili go gumową kulą w rękę i zatrzymali
   Sąsiedzi opowiadają, że wielokrotnie prosili o pomoc. Szaleniec od siedmiu lat terroryzował całą wieś. Ale na groźbach się nie kończyło. Podobno włamywał się też do domów. Policja twierdzi, że wcześniej nie było podstaw do zatrzymania.
   Szaleniec walczył z brygadą antyterrorystyczna prawie godzinę. W końcu policjanci użyli broni, postrzelili go gumową kulą w rękę i zatrzymali.
   Sąsiedzi odetchnęli z ulgą, ale są przekonani, że za kilka dni wróci. Boją się go tak bardzo, że przed kamerą nie chcieli pokazywać twarzy i poprosili o zniekształcenie głosu. (Kronika)
MATERIAŁ FILMOWY (ASF, 2,9 MB)

Żródło: http://ww6.tvp.pl


 

24 kwietnia 2007

    Pani Góralik Zofia ponownie sołtysem

    W wyborach na Sołtysa i do Rady Sołeckiej w sołectwie Rudnik w Wyborczym Zebraniu Wiejskim wzięło udział 234 mieszkańców (9,4 % z 2481 uprawnionych do głosowania). W wyniku przeprowadzonego głosowania sołtysem wsi Rudnik wybrana została: P. Góralik Zofia, w skład Rady Sołeckiej weszli:
    1. P. Biela Anna
    2. P. Blak Kazimiera
    3. P. Blak Rozalia
    4. P. Góralik Jacek
    5. P. Klakla Kazimierz
    6. P. Pułka Jan
    7. P. Szlachetka Helena
    8. P. Szczepaniak Stanisław
    9. P. Szuba Józef
    10. P. Światłoń Adam

Zródło: www.sulkowice.pl

21 kwietnia 2007

Magdalena Pułka 15.
 
    Magdalena Pułka, wychowanka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, a obecnie reprezentująca barwy Jordana Kraków zajęła 15. miejsce na mistrzostwach Polski w pływaniu na basenie 50-metrowym, w swojej koronnej konkurencji - 200 metrów stylem dowolnym.


 Dziennik Polski 2007-04-21

27 stycznia 2007

Pięć medali Pułki, waleczny Aquarius

    W Krakowie i Katowicach odbywały się zimowe mistrzostwa Polski juniorów w pływaniu na krótkim basenie (25 m) do 14 i 15 lat. Kolejne medalowe żniwo zebrała Magdalena Pułka, wychowanka Aquariusa Myślenice, która obecnie reprezentuje barwy Jordana Kraków. Niezłe wyniki osiągnęli także zawodnicy Aquariusa.
     Pułka wywalczyła w Katowicach dwa złote medale - oba w wyścigach sztafetowych (4x100 m stylem dowolnym i 4x200 m st. dow). W tym drugim wyścigu 15-latka z Rudnika wystartowała na ostatniej zmianie i po znakomitym finiszu wyprowadziła swój zespół na pierwsze miejsce. Podopieczna Leona Wątora zajęła także 2. miejsca na - 200 i 400 m st. dow. oraz 3. pozycję na 800 m st. dow. Najmniej udał się jej start na 100 m st. dow., na którym to dystansie została sklasyfikowana na 13. miejscu. W stolicy Górnego Śląska startowała także zawodniczka Aquariusa Joanna Rokosz. Pływaczka ta brała udział w wyścigach w stylu klasycznym i zmiennym. I tak na 50 metrów st. klas. była 12., na 100 m st. klas. - 17. i na 100 m st. zmiennym - 30.
    W Krakowie rywalizowały natomiast 14-latki. Z bardzo dobrej strony pokazała się Patrycja Chlipała, wychowanka Aquariusa, która od pewnego czasu, podobnie jak Pułka, reprezentuje barwy Jordana Kraków. Obie uczęszczają bowiem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego.
    Najlepszym indywidualnym wynikiem Chlipały było 8. miejsce w wyścigu na 400 m st. zm. Ponadto startowała jeszcze na: 200 m st. dow. (20. miejsce), 400 m st. dow. (13.), 800 m st. dow. (11.) i 200 m st. zm. (9.). W biegu sztafetowym 4x200 m st. dow. zajęła wraz z ekipą Jordana 5. lokatę, zaś w wyścigu 4x100 m st. dow. była wraz z koleżankami z SMS 6.
    W Krakowie startowała także Anna Chorabik z Aquariusa Myślenice. Zawodniczka ta na 400 m st. dow. została sklasyfikowana na 14. pozycji, zaś na dwukrotnie dłuższym dystansie była 9. (TK)

 Dziennik Polski 2007-01-27

8 stycznia 2007

Szopki, stroiki, kartki...


Jedna z nadesłanych na sułkowicki konkurs szopek

     W Ośrodku Kultury "Kuźnia" w Sułkowicach rozstrzygnięty został doroczny konkurs szopek i gwiazd betlejemskich oraz stroików i kartek świątecznych.
     Jury w składzie: Wojciech Madej, Ewa Biela, Danuta Kostowal-Suwaj i Urszula Bernecka oceniło dziewiętnaście szopek, dwanaście stroików, dwieście dwadzieścia kartki świąteczne i cztery gwiazdy betlejemskie zwracając szczególną uwagę na jakość i precyzję wykonania oraz na zgodność z polską tradycją i przyznając następujące nagrody i wyróżnienia: w kategorii szopek I miejsce Edycie Sowie z Biertowic, drugie miejsca: pięciolatkom z Przedszkola numer 1 w Sułkowicach, Natalii Świder (SP Sułkowice) oraz Danielowi Kowalowi (SP Harbutowice) oraz trzecie Łukaszowi Biernackiemu (SP Sułkowice) i parze: Tomasz Kurowski, Radek Gatlik (SP Rudnik).     
     W kategorii kartek świątecznych I miejsca przypadły ex aequo Wojciechowi Jończykowi (SP Sułkowice) i Marcinowi Ziemianinowi (SP Jasienica), dwa drugie Julii Fąfarze i Natalii Sowie (SP Sułkowice) oraz dwa trzecie: Kamili Kuchcie i Klaudii Góralik (SP Rudnik).
     Za najpiękniejszą z gwiazd betlejemskich uznali tę, którą przygotowali Klaudia, Jolanta i Kamil Turkowie z Biertowic.
     Najpiękniejszy stroik świąteczny zdaniem jury wykonała Kamila Niziołek (Gimnazjum Sułkowice), drugie miejsce zajęła Elżbieta Fus (SP Biertowice), zaś trzecie Przedszkole numer 1 w Sułkowicach. Tekst i fot. (MH)

Dziennik Polski 2007-01-08

4 września 2006

Dwa festyny

    Dwa festyny sportowe odbyły się na terenie powiatu myślenickiego. W Sułkowicach festyn towarzyszył otwarciu zmodernizowanego stadionu MKS Zielona i LKS Rudnik, w Pcimiu na powstałym niedawno obiekcie sportowo- -rekreacyjnym podczas festynu zbierano pieniądze na zakup wyposażenia tego obiektu.
    W Sułkowicach było co świętować. Od prawie dwóch lat trwały na dzierżawionym od Urzędu Gminy stadionie prace modernizacyjne. Pod czujnym okiem inicjatora całej akcji prezesa LKS Rudnik i MKS Zielona Zbigniewa Dańki wykonano m.in. ogrodzenie obiektu, powstała nowa murawa, nowy budynek klubowy. Teraz młodzież z MKS-u ma gdzie trenować i rozgrywać mecze, podobnie jak piłkarze LKS-u Rudnik. Podczas festynu odbyły się m.in. pokazy kick boxingu oraz judo (prezentacja miejscowego klubu "Katana" działającego pod kierunkiem trenera Jacka Bugajskiego), wystąpił także Zespół Pieśni i Tańca "Elegia" z Rudnika.
    W Pcimiu atrakcją rodzinnego pikniku sportowego był mecz piłki nożnej rozegrany pomiędzy drużynami oldbojów Pcimianki a policją. Bawiono się przy grillu oraz dobrej muzyce. Cały dochód z imprezy przeznaczony został na dofinansowanie zakupu wyposażenia obiektu sportowo-rekreacyjnego, który choć imponujący, wciąż wymaga dalszych inwestycji. (MH)

Dziennik Polski 2006-09-04

31 sierpnia 2006

Festyn na otwarcie

   Ludowy Klub Sportowy Rudnik oraz Młodzieżowy Klub Sportowy Zielona zapraszają na festyn sportowy do Sułkowic. Patronat medialny nad imprezą objął "Dziennik Polski".
   Festyn, który rozpocznie się w sobotę o godz. 14 uświetni uroczystości otwarcia nowego stadionu na Zielonej. Obiekt dzierżawiony jest przez oba kluby od UG w Sułkowicach. Dzięki aktywności i bezinteresownej pomocy działaczy boisko doczekało się: nowego ogrodzenia, szatni z natryskami i toaletami, trybuny, sceny, wreszcie utwardzonego terenu przed stadionem i wyremontowanej gruntownie murawy. (MH)

Dziennik Polski 2006-08-31

22 lipca 2006

Znakomity występ Pułki na mistrzostwach Polski

   Magdalena Pułka, była zawodniczka MSP Aquarius Myślenice, a obecnie reprezentująca barwy Jordana Kraków, najwyraźniej znów wraca do wielkiej formy.
   Po kilku miesiącach słabszych występów, tym razem podopieczna Leona Wątora błysnęła na mistrzostwach Polski na długim basenie (50-metrowym) 14-latków w Gdyni, gdzie na osiem startów wywalczyła sześć medali. Przy okazji ustanowiła rekord Polski i dwa rekordy okręgu.
   Pływaczka z Rudnika krążki z najcenniejszego kruszcu wywalczyła w sztafetach 4x100 metrów stylem dowolnym i 4x200 m st. dow. Na tym ostatnim dystansie przyczyniła się do ustanowienia rekordu Polski, poprawiła wynik należący do zawodniczek Polonii Warszawa o 3,01 sek. Pułka na swojej zmianie uzyskała wynik 2.13,56 i był to najlepszy rezultat spośród pływaczek Jordana. Na 4x100 m ekipa z Krakowa ustanowiła rekord okręgu, poprawiając poprzedni o zaledwie 0,01 sek.
   Zawodniczka z Rudnika sięgnęła jeszcze po jeden medal w sztafecie w konkurencji 4x100 m zm. Tym razem wraz z koleżankami wywalczyła srebrny krążek.
   Pułka nie może także narzekać na starty indywidualne. W Gdyni wyłowiła bowiem dwa srebrne medale na 400 i 800 m st. dow. oraz brązowy na 200 m w tym samym stylu. W wyścigu na 800 m ustanowiła przy okazji rekord okręgu, pokonując w znakomitym tempie ostatnie 200 metrów. Oznacza to, że podopieczna Leona Wątora ma jeszcze rezerwy w wyścigach długodystansowych. Na dwukrotnie krótszym dystansie Pułka ustanowiła rekord życiowy.
   Nie udały się jej natomiast starty na sprinterskich dystansach 50 i 100 m st. dow. W obu tych konkurencjach została sklasyfikowana na 18. pozycji.
   - Start Magdy oceniam jako dobry. Troszeczkę nie miała szybkości, co pokazują wyniki na 50 i 100 stylem dowolnym, ale za to w pozostałych konkurencjach spisała się bez zarzutu. Może trochę zabrakło jej szczęścia na 200 m st. dow., gdzie mogła wygrać. Widać jednak wyraźnie, że znacznie poszła do przodu. Przez pewien czas miała problemy z biciem rekordów życiowych, bo kiedy uzyskuje się znaczną progresję wyników, to zawsze ciężej jest później poprawiać swoje najlepsze osiągnięcia. Magda pokazała jednak, że się odbudowała. Co najważniejsze, dzięki tym wynikom, nadal pozostanie w kadrze narodowej - powiedział po zawodach Leon Wątor.

Wyniki MP z udziałem Magdaleny Pułki:
50 dow.: 1. Iwona Lefanowicz (Skarpa Lublin) 27,77, 2. Agata Olejniczak (MZOS Płock) 28,02, 3. Marianna Miłosz (AZS AWFiS Gdańsk) 28,23... 18. Magdalena Pułka (Jordan Kraków) 29,14; 100 dow.: 1. Katarzyna Wilk (Jordan Kraków) 1.00,34, 2. Aleksandra Kamińska (BUKS Warszawa) 1.00,87, 3. M. Miłosz 1.01,04... 18. M. Pułka 1.03,73; 200 dow.: 1. A. Kamińska 2.10,48, 2. M. Miłosz 2.11,12, 3. M. Pułka 2.11,48; 400 dow.: 1. A. Kamińska 4.34,83, 2. M. Pułka 4.36,53, 3. Natalia Paluch (Novita 10 Zielona Góra) 4.37,79; 800 dow.: 1. A. Kamińska 9.31,36, 2. M. Pułka 9.33,16, 3. Manuela Wikieł (UŚKS Ostrołęka) 9.34,00; 4x100 dow.: 1. Jordan Kraków 4.12,51, 2. Polonia Warszawa 4.13,40, 3. Polonez Wyszków 4.13,48; 4x200 dow.: 1. Jordan Kraków 9.03,82 (rekord Polski), 2. AZS AWFiS Gdańsk 9.10,36, 3. Polonia Warszawa 9.14,50; 4x100 zm.: 1. AZS AWFiS Gdańsk 4.48,54, 2. Jordan Kraków 4.50,45, 3. Polonez Wyszków 4.54,72.
   TOMASZ KALEMBA

Dziennik Polski 2006-07-22

 4 kwietnia 2006

Najlepsi z ekologii
Uczniowie harbutowickiej podstawówki

    Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Harbutowicach była gospodarzem Gminnego Konkursu Ekologicznego. Ideą, jaka przyświecała jego organizatorom, było propagowanie zdrowego trybu życia, dbałości o środowisko naturalne, a poprzez to pogłębianie wiedzy z zakresu ochrony środowiska.
    Do rywalizacji stanęły trzyosobowe zespoły uczniów z czterech szkół z gminy Sułkowice (z Rudnika, Harbutowic, Sułkowic i Krzywaczki).
    Konkurs składał się z kilku części. Na początek jego uczestnicy dostali do rozwiązania testy dotyczące ogólnie pojętej ekologii i ochrony środowiska, następnie musieli rozpoznać przedstawione na rycinach rośliny oraz zapoznawszy się z krótką charakterystyką parku narodowego, odgadnąć, którego ona dotyczy. W dalszej kolejności przyszła pora na zmagania z krzyżówką, segregowanie odpadów oraz przygotowanie plakatu, który miał zareklamować jeden z polskich parków narodowych i stać się zachętą do jego odwiedzenia.
    Jak się okazało, wszyscy uczestnicy konkursu nie tylko znakomicie opanowali wiadomości z ekologii, ale też wykazali się wiedzą wybiegającą poza obowiązkowy zakres. Pomimo wyrównanej walki udało się wyłonić zwycięzców, którymi okazali się uczniowie Szkoły Podstawowej w Harbutowicach. Za nimi uplasowały się kolejno zespoły z: SP Sułkowice, SP Krzywaczka i SP Rudnik.
    - Mamy nadzieję, że wiedza, którą wykazali się wszyscy uczniowie, zaowocuje w późniejszych latach, zakorzeni się w ich umysłach i doprowadzi do poprawy stanu otaczającego nas środowiska naturalnego - mówili organizatorzy, podsumowując konkurs.(KAR)

Dziennik Polski 2006-04-29

25 lutego 2006

Pamiętają i pomagają

Katarzyna Rusek o Kamili Bartkiewicz: - Nikt mi jej nie zastąpi. Barbara Norek: - Chciałam jej złożyć ukłon. Dziś mijają cztery tygodnie od tragicznej śmierci niespełna 23-letniej piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice Kamili Bartkiewicz.


Zawodniczki Gościbi (w środku trener Władysław Piątkowski) po raz kolejny pokazały, 
że potrafią trzymać się razem. Szczególnie w trudnych chwilach. Fot. Wacław Klag

     Świetna lewoskrzydłowa zginęła 28 stycznia w katastrofie budowlanej w Katowicach. Jej śmierć okryła żałobą całe środowisko piłki ręcznej, nie tylko w Sułkowicach. Hołd zmarłej oddały ligowe kluby, odczytując przed meczami okolicznościowe apele. Odbyły się też dwa mecze, z których całkowity dochód przeznaczono na rzecz rodziny Kamili.

     Szczególny charakter miał drugi mecz, rozegrany w środę w hali AWF w Krakowie. Zmierzyły się w nim drużyny piłkarek ręcznych AZS AWF Kusy i Gościbi, której Kamila była wychowanką. Jej drużyna wygrała 20-18.

     Na meczu nie było siostry Kamili, bramkarki Gościbi Bożeny Cyrek, zjawił się natomiast jej brat Michał i mąż Bożeny - Bogumił. Mieszkają oni w rodzinnym Rudniku razem z babcią i dziadkiem (rodzeństwo straciło rodziców przed dwoma laty w ciągu zaledwie dwóch tygodni). - Zawsze kibicowałem siostrom, chodziłem na ich mecze. Kiedyś trenowałem judo w UKS Katana - wspominał Michał.

     Podczas meczu Uczelniana Rada Samorządu Studentów AWF Kraków zorganizowała kwestę na rzecz rodziny Kamili, podczas której zebrano 2006 zł. Po zakończeniu spotkania prezes KS AZS AWF Kraków Andrzej Mleczko oficjalnie przekazał na ręce trenera Piątkowskiego zebraną kwotę. - Mamy nadzieję, że nie będzie to ostatnia forma pomocy z naszej strony, a podobne spotkania wejdą na stałe do kalendarza imprez AZS AWF Kraków - podkreślił prezes klubu.

     W przerwie spotkania odbyła się licytacja koszulki AZS i AZS AWF, z której pieniądze także zasiliły konto na rzecz rodziny Kamili. Koszulki kupili wiceprezes Tomeksu KS Teresa Pach i wiceprezes AZS AWF Edward Bodzioch. - Znałam Kamilę od dziecka. Jako członki Małopolskiego Związku Piłki Ręcznej często byłam na obozach kadry, na które jeździła też Kamila. Byłam na jej pogrzebie; to niesamowite przeżycie, gdy dorośli chowają dzieci. Bardzo miło, że Lidia Walczyk wpadła na pomysł organizacji tego meczu - powiedziała Pach.

     Pani Teresa przelicytowała trenerkę krakowianek Lidię Walczyk, która skromnie podkreśliła, że jej pomysł organizacji charytatywnego meczu spotkał się z pozytywnym oddźwiękiem zarządu klubu. - Cieszę się, że doszło do tego meczu, że przyszło tak dużo kibiców. Dzięki temu trochę poprawił się budżet rodziny Kamili. Poziom meczu był... spokojny. Moje zawodniczki nie wykorzystały wielu sytuacji sam na sam, dlatego wzięła się dwubramkowa porażka - dodała Walczyk.

     Trener sułkowiczanek Władysław Piątkowski podkreślił szlachetny cel środowego spotkania. - Liczy się przede wszystkim intencja. Wystąpiły wszystkie zawodniczki (15), żeby uczcić pamięć Kamili. Grały dla niej. Sportowy aspekt meczu nie miał znaczenia. Ważne, że obyło się bez kontuzji - powiedział wieloletni szkoleniowiec Gościbi, który wcześniej nie ukrywał, że Kamila była jedną z jego pupilek, zawodniczką czyniącą największe postępy w grze i dziewczyną o wspaniałym charakterze, bardzo lubianą także poza boiskiem.

     Jedną z najlepszych przyjaciółek Kamili była bramkarka Katarzyna Rusek. Niezwykle sympatyczna dziewczyna widziała w Kamili bratnią (a raczej siostrzaną) duszę, z którą spędzała wiele czasu. Ciągle jej brakuje Kamili. - Nikt mi jej nie zastąpi, zwłaszcza kiedy jestem sama. Gdy przebywam z koleżankami, znajduję różne tematy do rozmowy i jakby na chwilę zapominam o Kamili. Ale ciągle jest ona w moim sercu. Chciałam zagrać jak najlepiej w meczu na tak zaszczytny cel. Każda z nas grała dla Kamili, każda chciała wypaść jak najlepiej, bo była ona znakomitą zawodniczką. Jestem zadowolona ze swojej postawy - powiedziała Rusek.

     Swój ostatni mecz w barwach Gościbi rozegrała Barbara Norek, która od czwartku trenuje już w Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Zajmująca obecnie czwarte miejsce w ekstraklasie drużyna była mocno zainteresowana pozyskaniem lewej rozgrywającej, a gdy ta w towarzyskim meczu strzeliła jej aż 10 bramek, otrzymała propozycję przejścia do Piotrcovii. - Na początku nie byłam zdecydowana na transfer, ale w końcu się przełamałam. W Piotrcovii występuje Irina Artsiomienko, z którą przez półtora roku grałam w Gościbi, więc będzie mi łatwiej zaaklimatyzować się w nowej drużynie - podkreśliła Norek. Opóźniła ona wyjazd do Piotrkowa Trybunalskiego, aby móc wziąć udział w meczu charytatywnym. - Najważniejszy był jego cel. Chciałam swą grą złożyć ukłon Kamili i pomóc jej rodzinie - dodała Norek, która przez 13 lat broniła barw Gościbi i z żalem opuszcza ten klub.

     Do Krakowa na mecz przyjechały także zawodniczki, które praktycznie już zakończyły karierę. Jedną z nich była Celina Moskal, obecnie nauczycielka wychowania fizycznego w sułkowickim gimnazjum. Rozstała się z boiskiem, gdy oczekiwała drugiego dziecka. Dziś Jakub ma 2 lata, ale jego mama nie zapomniała, jak się gra w piłkę ręczną, choć sama przyznała, że "to już nie ta szybkość, a tempo gry jak na zwolnionym filmie". Na prośbę trenera Piątkowskiego wystąpiła w tym sezonie w jednym meczu II-ligowym, w Jarosławiu przeciwko Siódemce. - Trener mnie poprosił, żebym pojechała na mecz dla towarzystwa. Miałam czas, więc pojechałam - powiedziała Moskal. A jeśli trener znowu poprosi? - Nie mówię nie - przekonywała pani Celina, dla której środowy mecz był także okazją do ponownego spotkania z koleżankami.


Fot. Wacław Klag

     Na trybunach zasiadło około 500 widzów. Było wśród nich 5 kadetów ze Szkoły Aspirantów Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie Nowej Hucie, którzy wraz z wieloma innymi kolegami brali udział w akcji ratowniczej w Katowicach. Razem z nimi mecz oglądał zastępca komendanta szkoły, starszy brygadier Grzegorz Sudo. - W szkole kładziemy bardzo duży nacisk na sport. Od stycznia mamy nową halę, w której aspiranci grają głównie w piłkę nożną. Na pewno będą mieć też zajęcia z siatkówki i piłki ręcznej. Nasi kadeci brali udział w akcji ratowniczej, więc trudno, żeby nie było ich na takim meczu. Naszą obecnością chcieliśmy złożyć hołd dla zawodniczki, łączymy się w bólu z osobami, wspominające osoby, które zginęły w katastrofie w Katowicach - powiedział zastępca komendanta PSP.

Słowa uznania i podziękowań należą się nie tylko zawodniczkom i trenerom obu drużyn oraz innym wymienionym osobom, ale także Małopolskiemu Związkowi Piłki Ręcznej za darmowe wydelegowanie obsługi sędziowskiej i doktorowi Julianowi Kwietniowi za obsługę medyczną meczu. JERZY FILIPIUK

Dziennik Polski 2006-02-25

9 lutego 2006

Portret Kamili urwany w pół

Sobota, 21 stycznia 2006 roku. CK Browar w samym centrum Krakowa. Szalona, karnawałowa noc. Gra muzyka. Kasia i Kamila królują na parkiecie. Nad ranem wracają do domu w wyśmienitych humorach. - Wytańczyłyśmy się za wszystkie czasy. Tylko spodnie mi wtedy pękły - opowiada Kasia. - Kamila za to głaskała swoje: nie ma to jak podwójne szwy... I miałyśmy kolejny powód do śmiechu.

A potem było jak zwykle między przyjaciółkami - codzienne wizyty albo telefony. Kasia Rusek, Sylwia Kowalcze, Maja Podoba i Kamila Bartkiewicz - piłkarki ręczne Gościbi Sułkowice, są nierozłączne od ponad dziesięciu lat. Kamila i Sylwia były umówione na czwartek, 26 stycznia - bo się stęskniły. Coś im wypadło i przełożyły spotkanie o pięć dni. - To przecież, jak mi się wtedy zdawało, nie robiło różnicy - mówi Sylwia.

Obie są z Rudnika. - Do Kamili miałam parę minut spacerem. Niedaleko mojego domu jest też podstawówka. Chodziłyśmy do jednej klasy - opowiada Sylwia. - A że byłam spóźnialska, Kama wpadała do mnie rano, bo wstawała wcześniej. Niekiedy jadłyśmy razem śniadanie, a czasami... spóźniałyśmy się obie, bo nie mogłam wykokosić się na czas. Siedziałyśmy w tej samej ławce i na lekcjach zgodnie współpracowałyśmy. Także potem, w liceum. Ja pomagałam Kamili w matematyce, a ona pisała wstępy i zakończenia wypracowań. Kasia i Majka też korzystały.

Gdy w klasie maturalnej Kamila straciła rodziców, jedno po drugim, w odstępie dwóch tygodni, wszyscy myśleli, że się kompletnie załamie, a ona, chyba pierwsza z całej rodziny, postanowiła nie poddać się rozpaczy.

Uśmiechała się jak dawniej, przyspieszyła tempo, planowała kolejne studia. Nieraz tłumaczyła starszej siostrze, że mama na pewno nie chciałaby, żeby jej dzieci wciąż płakały. Ale Bożenie trudniej się było pozbierać i zrozumieć siostrę. Każda z nich przeżywała stratę rodziców inaczej. Kamila nie trwoniła czasu, korzystała z każdej minuty podarowanej przez los. Dobrze rozumiała się z siedemnastoletnim dzisiaj bratem Michałem. Przyjaciółki mówią, że razem zaliczyli niejeden nocny maraton komputerowy. No i czytali książki jak szaleni. - To pokrewne dusze - opowiada Kasia Rusek. - A my obie z Kamilą byłyśmy jak siostry. Mam młodsze rodzeństwo, więc to jej mówiłam o wszystkim. A ona słuchała, doradzała, pocieszała. Nigdy mnie nie wyśmiewała, ale bywała szczera do bólu. A to wytknęła, że spódnica mi nie pasuje, a to że bluzka jest w nieładnym kolorze, albo fryzura nie taka jak trzeba. Bo Kamila ma, miała - poprawia się - dobry gust i wyczucie. Zawsze była od stóp do głów zadbana. Potrafiła wstać o wpół do piątej, żeby ułożyć włosy, polakierować paznokcie. Mnie by się nie chciało...

Właśnie u Kasi, w Jaworniku, Kamila spędziła ostatniego sylwestra. - Kama lubi (lubiła - poprawia się) białe półsłodkie wino. Kupiłyśmy kilka butelek. Przyszli sąsiedzi i znajomi. A o północy życzyłam jej tego, co się zwykle życzy na przełomie roku: zdrowia, szczęścia i żeby zawsze się tak śmiała... Teraz oglądam filmik z tej sylwestrowej imprezy - nie było na niej Sylwii i Majki, bo wcześniej gdzieś się poumawiały - i widzę nas obie, jak pękamy ze śmiechu podczas wymyślania sałatki dla gości.

Kamila roztargniona

Z Rudnika, skąd pochodzą Sylwia i Kamila, do Jawornika - miejscowości Majki i Kasi - jest parę kilometrów. - Gdy byłyśmy małe, tata Kasi odwoził nas na treningi do Sułkowic samochodem. Zabierał po kolei wszystkie cztery i jazda. A potem, gdy dorosłyśmy, odprowadzałyśmy się do domu po kolei: najpierw odstawiałyśmy Kaśkę, potem mnie, a Sylwia i Kamila wracały razem, bo mieszkały po sąsiedzku - opowiada Maja.

Po maturze wszystkie zdawały na studia. Sylwia dostała się na matematykę, Kamila na akademię wychowania fizycznego. Kasi i Majce zabrakło po jednym punkcie, więc żeby nie marnować roku poszły do studium informatycznego. A potem Kamila wzięła dziekankę, więc ją dogoniły i we trzy spotkały się na tym samym roku, na tej samej uczelni.

Wszystkie wspominają wspólne łasuchowanie, na które sobie od czasu do czasu pozwalały, i diety odchudzające, którym się potem - z inicjatywy Kamili - poddawały. - Tylko ja nie musiałam się ograniczać - wtrąca Sylwia, drobna brunetka. - Trener kazał mi dużo jeść, więc gdy one żuły jabłka, ja wcinałam batoniki i drożdżówki. Było wesoło.

- Kamila chciała zrobić prawo jazdy, żeby nas wozić na zajęcia - opowiada Majka. - Liczyła, że będzie wtedy mniej roztargniona. Zdarzało się przecież, że już w busie, w drodze na mecz oznajmiała, że czegoś zapomniała. Czasami była to suszarka, czasami kredka do brwi, bez których rzecz jasna nie mogła funkcjonować. Aż kiedyś zostawiła w domu torbę z dresem, trampkami i koszulkami. Dobrze, że grałyśmy u siebie, a z Sułkowic do Rudnika nie jest daleko.
 
Kamila elegancka

Czasami przyjaciółki urywały się ze szkoły, żeby uniknąć jakiegoś sprawdzianu albo klasówki. - Szłyśmy do Kamili albo dekowałyśmy się u którejś z nas i oglądałyśmy filmy, gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Albo wybierałyśmy się na zakupy. Pieniędzy żadna z nas nie miała za wiele, więc starałyśmy się gospodarować nimi oszczędnie. Tylko Kamila lubiła zaszaleć. Często powtarzała: co tam, raz się żyje i... kupowała tusz do rzęs za 50 złotych. Zresztą zawsze lubiła rzeczy w dobrym gatunku. Eleganckie bluzki, klasyczne spódnice i buty na wysokim obcasie, zwykle w brązach, beżach, w czerni. Ale miała też jedną różową bluzkę. Ładnie jej w niej było - mówi Kasia Rusek. Obie z Kamilą uchodziły za papużki nierozłączki. Bywały u siebie, nocowały, plotkowały. Właściwie to miały każda po dwa domy. Przed imprezą albo jakimś wyjściem zwykle wybierały ciuchy razem.

- Wciąż mam sporo jej rzeczy, a ona ma mnóstwo moich. Tak nam się przez te lata wszystko pomieszało. Ale nie chcę, nie mogę, jeszcze tego zmieniać - mówi Kasia.
 
Kamila za granicą

- Wakacje to był nasz czas - opowiada Majka. - Czasami trenowałyśmy dwa razy dziennie, więc w przerwie nie wracałyśmy do domu i szłyśmy się opalać nad rzekę. Kamila to bardzo lubiła. Wylegując się na trawie wspominałyśmy nasze sportowe eskapady, bo - co tu dużo mówić - dzięki grze w piłkę ręczną zjeździłyśmy kawał świata. No a Kama była duszą naszej drużyny. Umiała nas poderwać do walki, uspokoić, gdy wpadałyśmy w panikę, rozśmieszyć, gdy żołądki skręcała nam trema.

- Pierwszy zagraniczny wyjazd do Danii trafił nam się jeszcze w podstawówce - opowiada Kasia Rusek. - Gościbia zajęła tam pierwsze miejsce w bardzo silnie obsadzonym turnieju. Stałam w bramce, a Kamila grała na skrzydle. Do dzisiaj pamiętam żółte dresy, które wtedy dostałyśmy. Tak nam się podobały, że stroiłyśmy się w nie do szkoły. Potem było jeszcze wiele wyjazdów. I w każdy z nich sympatycznie wpisała się Kama.

Ale zagranica to również tajne hasło przyjaciółek. Gdy ktoś je zapytał gdzie spędziły wakacje? - odpowiadały "za granicą". Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że były za granicą swoich miejscowości, jedna u drugiej.
 
Kamila ulubienica

Kamila często mówiła i myślała o przyszłości. Najpierw szkoła - podkreślała. Chciała skończyć AWF, a potem jakieś studia związane z ubezpieczeniami, bo to jej się bardzo podobało. - O zakładaniu rodziny pomyślę trochę przed trzydziestką, najpierw trzeba zrobić karierę - mówiła. Za mąż wychodziła tylko w jakiejś grze komputerowej, w którą grywała w wolnych chwilach. - Taki wirtualny ślub musi mi na razie wystarczyć - śmiała się.

- Była ulubienicą mamy - opowiada Maja. - Dobrze się rozumiały. Starsza siostra Bożena miała już chłopaka, potem męża i swoje sprawy. Więc to z Kamilą mama często przesiadywała w kuchni, rozmawiały, gotowały. Pyszne były zwłaszcza gołąbki w ich wydaniu i pasta jajeczna, którą podawały na śniadanie. Kamila lubiła też mniej tradycyjne dania. Robiła pyszne spaghetti i rewelacyjne rożki. Po takich rożkach dietę miałyśmy jak w banku.

- Parę tygodni temu byłyśmy na obozie w Zakopanem. Jechałyśmy z Kasią orczykiem, a Kamila śmigała na snowboardzie. Gdy upadła, wrzeszczałyśmy do niej: - Jak tam? A ona do nas: - Spoko. Będę żyła...

Po powrocie przygotowywała się do egzaminu z fizjologii, który wyznaczono na poniedziałek, 30 stycznia. Wszystko jeszcze toczyło się jak zwykle. - Tylko we wtorek, 24 stycznia, miałam dziwny sen - mówi Kasia. - Pojawił się w nim nagi mężczyzna z siekierą i jakaś blondynka, cała zakrwawiona w wannie. Opowiedziałam go babci Marysi, a ona szepnęła, że to sen na czyjąś śmierć.

Kamila na końcu drogi

Sobota, 28 stycznia. - Rano siedziałyśmy na "Gadu" - mówi Kasia. - Kama nie miała żadnych planów na ten dzień.

Ale potem zadzwonił telefon. Znajomi z firmy ubezpieczeniowej, w której pracowała, zaprosili ją na wystawę gołębi. Założyła czarny płaszcz i czarne buty. Samochód zabrał ją sprzed domu. Kwadrans przed siedemnastą wysłała do brata SMS-a, a on jej odpowiedział. Kilka minut po piątej próbowała się skontaktować z siostrą Bożena, ale nikt nie odbierał komórki.

- O tym, że Kamila była na tej wystawie, dowiedziałam się już w sobotę wieczorem - mówi Kasia. - Wciąż nie odbierała telefonu, ale nadal mieliśmy nadzieję, że jest w jakimś szpitalu, może nieprzytomna, bez dokumentów.

Rodzina szukała Kamili przez całą noc z soboty na niedzielę. Nigdzie jej nie było.

- A mnie nawet przez myśl nie przeszło, że Kama pojechała do Katowic - dodaje Majka. - W sobotę jeździłam na nartach i dopiero w niedzielę rano zadzwoniła do mnie Kasia. Wtedy jeszcze nie było pewności. Gdy koło południa przyszedł od niej SMS - nie miałam odwagi go odebrać. Patrzyłam na telefon przez kwadrans i modliłam się o dobre wieści. Były złe.

Jeden ze znajomych Kamili, ten, który przeżył, powiedział, że weszli do hali tuż przed piątą. Nie dotarli nawet na środek. Gdy zawalił się dach, coś na niego spadło. Kamila chciała mu pomóc, ale kazał jej uciekać. Jakoś się sam oswobodził i uratował. Ona zginęła. Od wyjścia i od życia dzieliły ją trzy metry.

Środa, 1 lutego. Cmentarz w Rudniku. - Stałam wśród ludzi, którzy przyszli na pogrzeb Kamili, i nie wierzyłam, że ona naprawdę jest pod stertą białych kwiatów. Wciąż nie wierzę - mówi Kasia. - Czekam na SMS-a od niej. Na to, że wpadnie do kuchni i zapyta, jak tam rodzinka, że zaśmieje się na cały głos. A potem przychodzi wieczór. Jeden, drugi, kolejny bez niej. Nie mogę już płakać. Siedzę więc i oglądam nasze zdjęcia. I szukam odpowiedzi na pytanie: dlaczego ona?

***

Kamila Bartkiewicz żyła niespełna 23 lata. Jest jedną z 63 ofiar katastrofy hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich. Jej siostra, brat, dziadkowie wciąż nie mogą rozmawiać o tym, co się stało. Przeżywają żałobę każde w swoim sercu.

MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Dziennik Polski 2006-02-09

4 lutego 2006

Grad medali

     Magdalena Pułka z Rudnika wyłowiła z 25-metrowego basenu w Puławach pięć medali mistrzostw Polski do lat 14. Była zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, obecnie reprezentująca Jordana Kraków, została mistrzynią kraju w sztafecie 4x200 metrów stylem dowolnym, zaś po tytuły wicemistrzyni Polski sięgnęła na dystansach 200 i 400 metrów st. dow., a także w sztafetach 4x100 m, st. dow. i 4x100 m st. zmiennym.
     Pułka po raz pierwszy na mistrzostwach Polski miała tak napięty plan startów. W sumie wzięła udział w ośmiu konkurencjach. Mimo wywalczonych pięciu medali na mistrzostwach Polski do lat 14, sama zawodniczka i jej trener nie są do końca zadowoleni z tego startu. - W jakimś stopniu na jej wyniki wpłynął pewnie fakt, że mnie na tych zawodach nie było. Poza tym presja, która na niej ciążyła, nieustanne gdybanie w kuluarach - czy uda się jej przegonić w końcu Aleksandrę Kamińską z BUKS-u Warszawa- sprawiło, że to ją usztywniło - stwierdził po zawodach Leon Wątor.
     Magdzie nie udało się powtórzyć wyniku sprzed roku na dystansie 100 m st. zm., kiedy to została mistrzynią Polski. Teraz zajęła 4. miejsce, ale na osłodę ustanowiła nowy rekord życiowy 1.09,19. Zawodniczka z Rudnika z 713 punktami FINA za występ na 200 m st. dow. (2.08,77) znalazła się także na piątym miejscu wśród wszystkich startujących pływaczek.
     Z bardzo dobrej strony zaprezentowała się też Patrycja Chlipała podczas pływackich mistrzostw Polski na basenie 25-metrowym w Ostrowcu świętokrzyskim. Na dystansie 400 metrów stylem dowolnym zawodniczka Aquariusa otarła się o podium, zajmując 5. lokatę. Chlipała była także w finałach A na 200 i 800 m st. dow. W wyścigu na 200 m była 7., zaś na 800 m - 8. Dzielnie sekundowała jej także klubowa koleżanka Anna Chorabik, która na 400 metrów kraulem startowała w finale B, zajmując w nim 8. miejsce, co dało tej zawodniczce w łącznej klasyfikacji 16. pozycję na tym dystansie.(TK)

Dziennik Polski 2006-02-04

4 lutego 2006

Cały Rudnik pożegnał Kamilę Bartkiewicz
Spieszmy sie kochać ludzi...
   

     W środę czas płynął z pozoru normalnie. Ani szybciej, ani wolniej. Rudnickie dzieci wracały ze szkoły, starsze kobiety rozmawiały przed sklepem, jakiś mężczyzna odgarniał śnieg z podjazdu. Ale tuż przed czternastą normalność ustąpiła miejsca żałobie. Rudnik żegnał wtedy Kamilę Bartkiewicz, wnuczkę, siostrę, przyjaciółkę, studentkę krakowskiej AWF, piłkarkę ręczną Gościbi Sułkowice. Zginęła w minioną sobotę w tragedii w Katowicach, bo pojechała obejrzeć gołębie. Miała niespełna 23 lata.
     Kondukt, jak każe tradycja, wyruszył z domu. Koleżanki i koledzy nieśli klubową flagę, za nimi szły poczty sztandarowe ze szkoły, przyjaciele, znajomi, dziadkowie, rodzeństwo... I znów znajomi oraz przyjaciele. Ktoś zauważył, że ten kondukt tworzyli niemal wyłącznie ludzie młodzi. 
     Kamila też była młoda. Na tę feralną sobotę nie miała żadnych planów towarzyskich. Więc gdy zadzwonił telefon i znajomi ze Słowacji zaproponowali jej wyprawę do Katowic, od razu się zgodziła. Jeszcze kwadrans przed siedemnastą dała znać, że dobrze się bawi. Minęło pół godziny i już znaku nie dała...
     W Rudniku z początku nie było nikogo, kto by wierzył, że to prawda. - Nie miała powodu, żeby się tam znaleźć - powtarzały przyjaciółki. - Przecież nigdy nie interesowała się gołębiami i nie bywała na wystawach tych ptaków. To był jej pierwszy raz.
     - Nawet teraz, gdy idę z kwiatami dla niej - mówił młody chłopak - to wszystko wydaje mi się nierealne. Dopiero była i już jej nie ma.
     Do kościoła nie zmieścili się wszyscy, ale kazanie było słyszalne także poza drzwiami świątyni, prawie przy drodze. A ksiądz proboszcz Aleksander Zemła mówił, że taki widocznie był Boży plan, że dzisiaj go nie pojmujemy, więc po ludzku czujemy bezsilność i żal. Prosił, żeby zapamiętać Kamilę uśmiechniętą, bo taka była na co dzień. - Żyła szybko, ciesząc się każdą chwilą, miała marzenia. Pędziła do przodu ciekawa świata, a teraz sobie odpocznie - dodał.
     Zaprosił też na msze święte, które w jej intencji będą odprawiane niemal przez cały miesiąc. Zamówili je dla niej najbliżsi, przyjaciółki z drużyny, koleżanki ze szkoły, sponsorzy, kibice, sąsiedzi...
     Kamila spoczęła obok rodziców, których jedno po drugim straciła niespełna trzy lata temu. Mogiłę pokryły wieńce i wiązanki z białych oraz kremowych kwiatów. - Ten piękny, słoneczny dzień - to chyba jakiś specjalny prezent na pożegnanie, bo Karna tak bardzo lubiła słońce. I żartowała, że gdy kiedyś ją pochowają, to w szklanej trumnie, bo będzie widać jak się zestarzała - mówiła jedna z przyjaciółek.
     Ale w środę, w Rudniku szklanej trumny nie było.


MAJKA LISIŃSKA-KOZIOŁ

Marzyła o reprezentacji, teraz trener Piątkowski zapowiada memoriał jej imienia

     Gdy na początku 2002 roku prezentowaliśmy piłkarki ręczne Gościbi, Kamila Bartkiewicz mówiła nam o swoich planach i nadziejach - o rychłej maturze i studiach na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. - Czasami myślę, że chciałabym zająć się trenowaniem innych. Wiem jednak, że wszystko może się kiedyś zmienić - mówiła, nie przypuszczając nawet, jak te słowa mogą okazać się prorocze. O tym, że wzbudzała sympatię u ludzi, było już wtedy powszechnie wiadomo. Nieprzypadkowo kilka lat wcześniej, podczas mistrzostw Polski młodziczek w Kwidzynie została wybrana najsympatyczniejszą zawodniczką zawodów. Dzisiaj tę jej wielką pogodę ducha potwierdzają wszystkie koleżanki. I nie tylko.
     Marzyła o grze w reprezentacji, ale mimo udziału w jednym ze zgrupowań, w którym uczestniczyły zawodniczki z wielu polskich klubów, to marzenie pozostało niespełnione. - Wiem, że ciężko się do niej dostać - mówiła nam wówczas, dodając, że wzoruje się na skrzydłowej Sabinie Włodek. Krótką charakterystykę kończyliśmy pytaniem, że może kiedyś zajmie jej miejsce? Dzisiaj już wiemy, że nie. Niestety...
                                                                                         ***
     Najprawdopodobniej pod koniec sierpnia zostanie rozegrany w Sułkowicach I Memoriał im. Kamili Bartkiewicz, który potem będzie kontynuowany co roku. - Na razie jest za wcześnie, aby mówić o konkretach, ale będę rozmawiał z przedstawicielami różnych drużyn. Może uda się ściągnąć zespoły ligowe, może juniorskie. Liczymy w każdym razie na dobrą obsadę - mówi Władysław
     Piątkowski, trener piłkarek ręcznych Gościbi, który wynalazł Kamilę w IV klasie szkoły podstawowej, a z czasem traktował ją niemal jak córkę. - Trzeba wziąć pod uwagę wiele spraw organizacyjnych jak choćby zapewnienie noclegu. Na obecnym etapie nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Chcemy jednak przede wszystkim, aby pamięć o Kamili była ciągle żywa, bo to była naprawdę kochana dziewczyna. Potrafiła najpierw pomagać rodzicom, a potem - gdy ich zabrakło - znakomicie radzić sobie w życiu. Wszyscy to dostrzegaliśmy, bo jej się nie dało nie lubić. Widać to teraz po reakcjach. Mogę tylko podziękować wszystkim, którzy przejęli się odejściem Kamili. Te wszystkie słowa już nam jej nie wrócą, ale spowodują, że pozostanie w wielu sercach - dodaje Piątkowski.
     Pierwsze oznaki pomocy i solidarności sportowej mieliśmy wczoraj, gdy koszykarki krakowskiej Wisły postanowiły przekazać dochód z meczu w europejskich pucharach na rzecz rodziny Kamili. Pierwsze i z pewnością nie ostatnie.
(RP)

Dziennik Polski 2006-02-04

2 lutego 2006

Kamila odeszła na niebieskie boisko


     Cała rodzinna wieś, koleżanki i koledzy sportowcy żegnali wczoraj w Rudniku u stóp Beskidów Kamilę Bartkiewicz, utalentowaną piłkarkę ręczną Klubu Sportowego Gościbia Sułkowice, która zginęła w katowickiej hali. Osierociła rodzeństwo: młodszego brata i starszą siostrę. Ich rodzice zmarli przedwcześnie trzy lata temu. Kamila miała niespełna 23 lata.
W ostatniej drodze towarzyszyły Kamili dwie orkiestry - dęta i góralska. "Coby Wom Pon Jezus błogosławił" grali górale podczas nabożeństwa żałobnego w miejscowym kościele, który wypełnił się wczoraj do ostatniego miejsca.

- Odeszła na niebieskie boisko - nie krył wzruszenia Władysław Piątkowski, pierwszy trener Kamy.

- Kiedy usłyszałem o tragedii, natychmiast pojechałem do Chorzowa. Całą noc tam stałem i czekałem - opowiada przez łzy Bogusław Wilk, wujek Kamili. - Pojechała na wystawę z czwórką znajomych Słowaków. Tylko jeden z nich przeżył.

     W Rudniku wszyscy znali Kamilę. Jeździli na jej mecze do sąsiednich Sułkowic.

     - Jako zawodniczka piłki ręcznej od początku kariery reprezentowała barwy sułkowickiej Gościbi. Z tą drużyną, zresztą razem ze swoją młodszą siostrą Bożeną, wywalczyła w 2003 r. awans do ekstraklasy - opowiada łamiącym się głosem Władysław Piątkowski. Z pamięci wylicza statystykę sportową Kamili. Przez półtora roku gry w ekstraklasie zdobyła ponad 100 bramek, najczęściej z kontrataków. Zawsze imponowała szybkością i wielką ambicją.

     Ostatnio miała jednak pecha. Przez ostatni rok nie grała w piłkę ręczną z powodu skomplikowanego złamania łokcia.

     - Ale ciągle walczyła o powrót na boisko, które było prawie jej całym światem - mówi trener.

     Trzy lata temu, w odstępie trzech tygodni przedwcześnie zmarli jej rodzice. Osieroconej Kamili udało się pozbierać na tyle, by rozpocząć studia na kierunku nauczycielskim krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Była już na trzecim roku, chciała zostać trenerką piłki ręcznej.

     Teraz ona osierociła o rok starszą siostrę Bożenę, z którą grała w jednej drużynie, i młodszego brata Michała, ucznia I klasy liceum. Bożena i Michał nie kryli wczoraj łez. Teraz pomagają im gmina i klub sportowy.

     "Pozostał smutek, że życie Kamili przerwane zostało przedwcześnie Ale przecież, mimo że było ono tak krótkie, ileż było w nim hartu ducha i odpowiedzialności, pracowitości i uczciwości w podejmowaniu codziennych obowiązków, słowem - ludzkiej dojrzałości. Ten obraz Kamili pozostaje w nas nie tylko jako wspomnienie. Staje się przykładem... I zadaniem " - napisały władze polskiego Związku Piłki Ręcznej w liście kondolencyjnym.

Nowy Dzień, Bartłomiej Kuraś, 02-02-2006, ostatnia aktualizacja 02-02-2006 00:46

 

2 lutego 2006

Wczoraj pożegnano Kamilę Bartkiewicz

Piękny, smutny dzień 


Fot. Wacław Klag

Wczoraj w Rudniku odbył się pogrzeb Kamili Bartkiewicz, piłkarki ręcznej Gościbi studentki krakowskiej AWF.

     Pożegnała ją najbliższa rodzina, trenerzy, koleżanki z drużyny i ze szkoły, przyjaciele, sąsiedzi. Spoczęła na miejscowym cmentarzu, tuż obok grobu rodziców, którzy zmarli - jedno po drugim - dwa lata temu.

     Kamila miała niespełna 23 lata (urodziła się w lipcu 1983 r.) i całe życie przed sobą. Na sobotę, 28 stycznia nic nie planowała, więc gdy znajomi zaproponowali jej wypad na wystawę gołębi, w pięć minut była gotowa. Przed siedemnastą wysłała SMS-a do koleżanki, że się dobrze bawi. Pół godziny później już nie żyła.

     - Była wesołą dziewczyną i taką ją będziemy pamiętać - mówił w pożegnaniu ksiądz. Zaprosił na msze święte, które odbywać się będą w jej intencji niemal przez cały miesiąc. Zamówili je: rodzina, przyjaciółki, koleżanki, działacze klubowi, kibice, sąsiedzi i sponsorzy.

     Podczas ostatniej drogi grali Kamili górale, tak rzewnie, jak tylko oni umieją, a wieńce i wiązanki białych kwiatów, które pokryły mogiłę, otulało ciepłym światłem popołudniowe słońce. - Taki dzisiaj piękny dzień - powiedziała jedna z przyjaciółek Kamili. - Tylko, że taki strasznie smutny. (MLK)

Dziennik Polski 2006-02-02

2 lutego 2006

Dwa kolejne pogrzeby ofiar tragedii w Katowicach

     Małopolska żegnała wczoraj dwie kolejne ofiary śląskiej tragedii: piłkarkę ręczną Kamilę Bartkiewicz z Rudnika i Stanisława Steca, miłośnika gołębi z Kobyla koło Nowego Wiśnicza

     23-letnia Kamilę na rudnickim cmentarzu żegnały setki osób - koleżanki, koledzy i trener z klubu Gościbia Sułkowice, w którym trenowała, znajomi ze szkoły, ze studiów, rodzina, przyjaciele. - Znam Kamilę z liceum, to nie do wiary, że już jej nie ma - mówi Paweł. Wraz z innym kolegą Kamy - Karolem, prosto z pracy przyszli na pogrzeb. Każdy z nich niósł białą różę. - Tu w każdym domu jest jakiś gołębiarz, mnóstwo osób pojechało na te targi. A tylko ona nie wróciła - mówi Paweł.

     Podobno Kamila nie przepadała za gołębiami, pojechała z nudów razem ze znajomymi. Pozostawiła starszą siostrę i młodszego brata. Ich rodzice umarli kilka lat temu w odstępie tygodnia. - To chyba jakieś fatum ciąży nad rodziną - mówi Karol. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prezydent Krakowa Jacek Majchrowski chce pomóc rodzeństwu Kamili.

     Także 33-letniego Stanisława w ciszy opłakiwała wczoraj cała wieś oraz najbliżsi: matka Władysława, ojciec Eugeniusz oraz rodzeństwo: dwaj bracia i siostra. Bratu i koledze, którzy pojechali na Targi ze Stanisławem udało się ocalić życie. - Już mieli wychodzić, tylko wrócili się po coś do hali. I wtedy spadł dach - rozpaczała matka. Stanisław pracował w firmie Micuły, gołębie były jego pasją od najmłodszych lat.

Dziś kolejne pożegnania: Jerzego Gwoździa w Tarnowie, Tomasza Mazurkiewicza, prezesa spółki HIMA, w Wadowicach oraz Tomasza Micuły w Miechowie.

Gazeta Wyborcza, ac 01-02-2006 , ostatnia aktualizacja 01-02-2006 21:20

 

Rudnik - pogrzeb Kamili Bartkiewicz
Fot. Paweł Piotrowski / AG

2 lutego 2006

Zbyt wiele cierpienia

     O rozgrywającej się na Śląsku tragedii mieszkańcy gminy Sułkowice dowiedzieli się w tym samym czasie, co inni. Jeszcze wtedy wydarzenie to, choć dramatyczne, było dla nich czymś odległym. Tak było do późnego popołudnia w niedzielę, kiedy do sułkowiczan dotarła wiadomość, że pod zawalonym dachem chorzowskiej hali zginęła jedna z mieszkanek Rudnika Kamila Bartkiewicz.

     Jeszcze podczas niedzielnego kolędowania przy szopce na Rynku nikt nie wiedział o śmierci Kamili. I choć atmosfera była podniosła, dopiero ta wiadomość sprowadziła do miasta żałobę.

     - W czasie gdy przy dźwiękach kolędy "Cicha noc" wypuszczane były w niebo gołębie i pamięć ofiar uczciliśmy minutą ciszy, nie utożsamialiśmy się z tą tragedią tak, jak to ma miejsce teraz. Wiedząc, że pod zawalonym dachem zginęła jedna z naszych mieszkanek, a przy tym bardzo utalentowana młoda dziewczyna, zupełnie inaczej patrzy się na opuszczone do połowy masztu flagi i kirowe opaski - mówi Józef Mardaus, burmistrz Sułkowic.

     Zapytani o to, jak przyjęli wiadomość o śmierci Kamili, mieszkańcy Sułkowic mówią o wyjątkowej niesprawiedliwości losu. I to nie tylko dlatego, że była młodą dziewczyną, że studiowała, że stała przed nią otworem kariera sportowa... Głównie zaś dlatego, że zaledwie kilka lat temu Kamila i jej rodzeństwo w krótkim czasie stracili oboje rodziców.

     - Opiekę nad najmłodszym z rodzeństwa chłopcem przejął wtedy wujek. Choć rodzinę tę znamy, nie mieliśmy z nimi przez dłuższy czas kontaktu, ponieważ nie korzystali z pomocy OPS. O osieroconych dzieciach mogę powiedzieć, że są ambitne i z pewnością nie zaliczają się do tych, które wyciągają rękę po pomoc - mówi Janina Kluz, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Sułkowicach. - Po tej tragedii może być im potrzebna pomoc psychologiczna i taką zapewniło już Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Myślenicach. (KAR)

Dziennik Polski 2006-02-01

31 stycznia 2006

Kamila Bartkiewicz

- Czuję się, jakbym stracił córkę - rozpaczał trener szczypiornistek Gościbii Sułkowice Władysław Piątkowski po śmierci 23-letniej Kamili Bartkiewicz.

     Pojechała na wystawę do Katowic, choć gołębi nie hodowała. Zaprosili ją przyjaciele ze Słowacji. Mieli pecha. Weszli do hali wystawowej na kwadrans przed tragedią. Z pięciu osób ocalał jeden Słowak.

     - Gdy to się stało, prowadziłem Kamę za rękę, chciałem ją wyciągnąć na zewnątrz, ale mi się nie udało - relacjonował drżącym głosem.

     - Był w szoku. Niech pan sobie wyobrazi - na wystawę przywiózł pięć osób, a do słowackiego Brezna wraca pustym autem - mówi wujek Kamili Bogusław Wilk, który gdy tylko usłyszał o tragedii, pojechał w poszukiwaniu siostrzenicy. - Warowałem tam całą noc, z nadzieją że znajdą ją żywą - opowiada.

     Najbardziej stratę Kamy przeżywa jej rodzeństwo - o rok starsza siostra Bożena Cyrek (była bramkarką Gościbii) i młodszy brat Michał (uczeń I klasy liceum). Rodzice Bartkiewiczów zmarli przedwcześnie przed trzema laty - w trzytygodniowym odstępie, najpierw matka, a później ojciec.

     - Czuję się, jakbym stracił córkę. Tak lubiłem Kamę - nie kryje trener Piątkowski. - Nieraz krzyknę na dziewczyny, ale na Kamilę nie musiałem ani razu podnieść głosu. Była inteligentna, od razu wiedziała, co robi źle, potrafiła się skorygować. Umiała się ustawić na parkiecie, zareagować na rozwój sytuacji - miała to w genach. Co tu dużo gadać, wzór sportowych cnót: mądra, pracowita, roześmiana.

     W półtora roku gry w ekstraklasie Kamila zdobyła ponad sto bramek, dużo jak na skrzydłową. Według trenera, gdyby kontynuowała karierę, pewnie trafiłaby do reprezentacji Polski.

Gazeta Wyborcza, Michał Białoński, Kraków 31-01-2006, ostatnia aktualizacja 31-01-2006 00:34

 

Kamila Bartkiewicz
Fot. Pawel Ulatowski / AG

31 stycznia 2006

Wspominają Kamilę Bartkiewicz
Najlepsza przyjaciółka
Po tragicznej śmierci piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice

Tragiczna śmierć piłkarki ręcznej Gościbi Sułkowice, niespełna 23-letniej Kamili Bartkiewicz, wstrząsnęła sportowym środowiskiem w naszym regionie.

Przypomnijmy, że Kamila Bartkiewicz zginęła w sobotniej katastrofie budowlanej w Katowicach. Nie zdążyła uciec przed spadającym dachem. Miała o rok starszą siostrę Bożenę (obecnie Cyrek, bramkarkę Gościbi) i 17-letniego brata Michała. Rodzeństwo przed ponad dwoma laty straciło rodziców. Siostry przez wiele lat były podporami sułkowickiej drużyny. Teraz, po tej tragedii, w klubie panuje żałoba i żal po stracie tak wspaniałej dziewczyny i zawodniczki.

O Kamili Bartkiewicz mówią jej trener klubowy i koleżanki z drużyny:

Władysław Piątkowski:

- Była dziewczyną, o której mogę mówić tylko w samych superlatywach. Przemiła, grzeczna, uczynna, koleżeńska. Służyła radą i pomagała koleżankom, w pozytywny sposób wpływała na zespół. Była zawodniczką bezkonfliktową, ale mającą swoje zdanie. Na Kamilę nie trzeba było podnosić głosu, gdy coś źle zrobiła na boisku. Umiała analizować swoje błędy. Wiedziała, do czego zmierza w sporcie. Była dobrą uczennicą; najlepsza w liceum o poszerzonym programie sportu. Teraz studiowała i pracowała. W Gościbi grała od czwartej klasy. Ja chodzę po szkołach i szukam utalentowanych dziewcząt. Tak właśnie znalazłem Kamilę w Rudniku...

Maria Podoba:

- Bardzo dobrze wspominam Kamilę. Była naszą najlepszą przyjaciółką, moją i Katarzyny Rusek. Razem studiowałyśmy na drugim roku krakowskiej AWF, razem wszędzie jeździłyśmy, chodziłyśmy na zabawę. Niedawno byłyśmy na dwutygodniowym obozie w Zakopanem, mieszkałyśmy w jednym pokoju. Przez dziesięć lat grałyśmy w piłkę ręczną, jeździłyśmy na mecze. Była dobrym duchem zespołu, zawsze miała dobre zdanie o koleżankach, była bardzo inteligentną dziewczyną. Jeszcze do mnie nie dociera, że Kamila nie będzie już z nami studiować, nie będzie jeździć na mecze.

Katarzyna Rusek:

- To była moja przyjaciółka, traktowałam ją niemal jak siostrę. Ja mieszkam w Jaworniku, niedaleko od Rudnika, w którym mieszkała Kamila. Ona przyjeżdżała do mnie na wakacje, a ja do niej. Gdy wyjeżdżałyśmy na mecze czy obozy, zawsze mieszkałyśmy razem w pokoju. Mimo straty rodziców była zawsze uśmiechnięta, życzliwa, otwarta. Umiała doradzić i pomóc innym. Była duszą towarzystwa. Po raz ostatni widziałyśmy się w piątek. W sobotę dowiedziałam się, że była w katowickiej hali. Cały czas wierzyłam, że nic się jej nie stało...

Sylwia Kowalcze:

- Kamila była moją najlepszą koleżanką od szóstej klasy, czyli od czasu, kiedy się poznałyśmy. Była wspaniałą dziewczyną, superosobą. Zawsze mi pomagała. Ile razy zwróciłam się do niej o pomoc, tyle razy mogłam na nią liczyć. Była humanistką, w szkole bardzo dobrze radziła sobie z języka polskiego i historią. Ja z kolei byłam dobra z matematyki, więc nawzajem sobie pomagałyśmy. Studiowała na AWF, choć myślę, że marzyła, żeby trafić do lepszej uczelni. Namawiałam ją, by poszła na prawo, ale grałyśmy w piłkę ręczną i poszła na AWF. Myślę, że chciałaby studiować prawo lub dziennikarstwo. Takie miała plany.

Barbara Norek:

- Kamila była wspaniałą koleżanką, bardzo dobrą zawodniczką. Wiele można się było od niej nauczyć. W życiu i na boisku. Po stracie rodziców dla Kamili i jej siostry Bożeny nastąpił bardzo ciężki okres w życiu. Dużo pomogło im to, że mogły grać w piłkę ręczną, mogły się trochę odstresować i na chwilę zapomnieć o rodzinnej tragedii, choć oczywiście nie dało się to zrobić całkowicie. Kamila miała dobry wpływ na zespół, wspierała koleżanki. Grała na skrzydle, ja na rozegraniu, można więc powiedzieć, że tworzyłyśmy duet na boisku. Ostatni raz widziałyśmy się dwa tygodnie temu na kolacji. Była jak zwykle sympatyczna, uśmiechnięta, wesoła.

Celina Moskal:

- Ja jeszcze nie wierzę w to, co się stało, jeszcze to do mnie nie dociera. W Gościbi grałam do 2004 roku, wcześniej występowałyśmy wspólnie w jednej drużynie przez wiele lat. Była bardzo dobrą zawodniczką, sprawną fizycznie, dobrze strzelającą, czyniącą postępy. Utalentowane zawodniczki nie muszą tak dużo trenować jak inne, ale Kamila była bardzo systematyczna na treningu. Była u mnie pół roku temu, by załatwić ze mną kwestie ubezpieczeniowe, bo tym się zajmowała. Wiem, że była uzdolniona plastycznie, bardzo ładnie rysowała. Była zawsze radosna, wesoła, uczynna, dlatego tak bardzo mi jej szkoda.

Małgorzata Piątkowska-Łakomy:

- Była świetną koleżanką, serdeczną, radosną, choć przeżyła rodzinną tragedię. Była wspaniałą, wyjątkową osobą. Zawsze miała dobre słowo dla innych, pomagała w różnych sytuacjach. Pozytywnie wpływała na koleżanki zespołu i chyba także na trenera. Grała na lewym skrzydle w pierwszym składzie zespołu, który występował w ekstraklasie. Była bardzo dobrą zawodniczką, rzucała obok Kingi Gawłowicz, która strzelała karne, najwięcej bramek. Bywała u mnie w domu ze swoją siostrą. Ostatnio widziałyśmy się bodaj dwa tygodnie temu.

JERZY FILIPIUK

Dziennik Polski 2006-01-31

30 stycznia 2006

Zginęła Kamila

     Wśród 66 ofiar śmiertelnych sobotniej katastrofy znalazła się piłkarka ręczna Gościbi Sułkowice, niespełna 23-letnia Kamila Bartkiewicz.

     Urodzona 25 lipca 1983 roku Kamila Bartkiewicz była jedną z najlepszych zawodniczek Gościbi, gdy ta grała przez półtora sezonu w ekstraklasie. W swym pierwszym sezonie w tej klasie rozgrywkowej strzeliła ponad 100 bramek. Od wielu lat czyniła stałe postępy w grze. Po raz ostatni na boisku pojawiła się w grudniu 2004 r. (wkrótce potem drużyna Gościbi wycofała się z rozgrywek ekstraklasy z powodu kłopotów finansowych). W obecnym sezonie nie grała z powodu kontuzji łokcia, jakiej nabawiła się podczas ubiegłej zimy.

     Kamila Bartkiewicz studiowała na III roku w krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Była bardzo inteligentną, zdolną studentką. Mieszkała ze swoją siostrą Bożeną i jej mężem w Rudniku. Przed dwoma laty w odstępie dwóch tygodni zmarły im - i ich młodszemu bratu - najpierw matka, a potem ojciec. (FIL)

Dziennik Polski 2006-01-30

17 stycznia 2006

Kolorowo i wesoło

     Skecz chłopa z turoniem zaprezentowali "Pcimianie"
     Osiem zespołów stanęło w szranki odbywającego się w Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu Powiatowego Przeglądu Grup Kolędniczych.

     Mimo mało budującej frekwencji wśród wykonawców przybyła do sali widowiskowej MOKiS publiczność nie mogła narzekać na nudę. Było kolorowo i wesoło. Każda z prezentujących się grup kolędniczych wnosiła do widowiska coś nowego. Taka zresztą była jedna z formuł przeglądu. Chodziło bowiem o to, aby w regulaminowym czasie dwudziestu minut zaprezentować obrzędy kolędnicze obowiązujące na terenie reprezentowanym przez danego wykonawcę.

     Składające się z trzech osób jury: przewodniczącej Krystyny Reinfuss (Muzeum Etnograficzne w Krakowie), Bożeny Kobiałki (kierowniczki Muzeum Regionalnego "Dom Grecki" w Myślenicach) oraz Józefa Romka (muzyka, wykładowcy Akademii Pedagogicznej w Krakowie) oceniało grupy kolędnicze z: Lipnika (Zespół Placówek Oświatowych), Wiśniowej (GOK), Dobczyc (zespół "Werdebusy", szopka z lalkami, MGOKiS), Tokarni ("Kliszczacy", GOKiS), Pcimia ("Pcimianie", GOK), Rudnika (Zespół Pieśni i Tańca "Elegia"), Skrzynki (grupa kolędnicza z konikiem) oraz Tenczyna.

     Tyle ile grup, tyle różnych prezentacji. Szopkę z lalkami zaprezentowali "Werdebusi" oraz "Pcimianie". Ta ostatnia grupa pokazała także wesoły skecz z chłopem i turoniem. Nie zabrakło także młodego pokolenia kolędników. W swoim debiucie podczas przeglądu bardzo podobała się grupa kolędnicza z konikiem ze Skrzynki. Dzieci prowadzone przez swojego instruktora Kazimierza Irzyka zaśpiewały i zatańczyły obrzęd, jaki kultywowany jest w okolicach Skrzynki do dziś. Furorę zrobiła brawurowo zagrana przez Tomasza Ziemianina postać Żyda (mały aktor otrzymał zresztą za nią specjalne wyróżnienie jury).

     Żyd zresztą okazał się postacią najczęściej występującą na scenie. Nie zabrakło go w prezentacjach z szopkami, sięgały po niego grupy młodzieżowe i dziecięce.

     Ostatecznie obradujące przy przeglądzie jury przyznało nagrody w dwóch kategoriach: dorośli i dzieci. Pierwszą nagrodę w kategorii dorosłych przyznano zespołowi "Kliszczacy" z Tokarni (za obrzęd pastuszki), drugą dobczyckim "Werdebusom" (za szopkę z lalkami), zaś trzecią "Pcimianom" (także za szopkę). Wyróżnienia w tej kategorii otrzymali: zespół "Elegia" z Rudnika (za obrzęd z Dorotą) oraz grupa kolędnicza z Wiśniowej.

     W kategorii dzieci pierwszą nagrodę przyznano "Małym Toporzanom" z Tenczyna. Jury przyznało także dwa wyróżnienia: grupie kolędniczej z Lipnika oraz grupie kolędniczej ze Skrzynki. Laureaci w kategorii dorosłych otrzymali prawo reprezentowania barw powiatu myślenickiego na ogólnopolskim przeglądzie grup kolędniczych w Bukowinie Tatrzańskiej.

     Myślenicki przegląd odbył się pod patronatem starostwa powiatowego w Myślenicach. Patronat medialny objęła nad imprezą redakcja "Dziennika Polskiego". Tekst i fot. (MH)


Dziennik Polski 2006-01-17

24 grudnia 2005

Pułka bije rekordy

     Dzięki dobrym wynikom uzyskanym w Gorzowie Wielkopolskim podczas mistrzostw Polski w pływaniu na 25-metrowym basenie Magdalena Pułka zakwalifikowała się do reprezentacji Polski na zawody międzynarodowe krajów Europy Środkowej, które odbywały się w Ostrowcu Świętokrzyskim na obiekcie 50-metrowym. 13-latka z Rudnika ustanowiła tam trzy kolejne rekordy okręgu.
     Wychowanka Aquariusa Myślenice poprawiała rekordy życiowe i rekordy okręgu na dystansach 50, 100 i 200 metrów stylem dowolnym.
     W sprincie, w stawce 10 zawodniczek - każde z pięciu startujących państw mogło wystawić dwie pływaczki - Pułka uplasowała się na 6. pozycji z wynikiem 28,42 s, który jest o 1,02 s lepszy od poprzedniego najlepszego osiągnięcia tej zawodniczki. Jest to jednocześnie, oprócz rekordu okręgu 13-latek, także najlepszy rezultat w kategorii 14-letnich pływaczek.
     Na 100 m st. dow. Magda uzyskała 1.01,06, poprawiając własny rekord o 0,47 s. W tej konkurencji nie została jednak sklasyfikowana, bowiem lepsze wyniki od niej osiągnęły dwie inne reprezentantki Polski i to ich wyniki zostały zaliczone do klasyfikacji.
     Kolejny rekord padł na koronnym dystansie zawodniczki z Rudnika - 200 m st. dow. Pułka, która rozpoczynała sztafetę reprezentacji Polski na 4x200 m st. dow., na pierwszej zmianie osiągnęła 2.11,09, co jest nowym rekordem życiowym i rekordem okręgu lepszym od poprzedniego aż o 2,17 s.
     Na tym dystansie startowała także indywidualnie, zajmując 5. miejsce.(TK)

Dziennik Polski 2005-12-24

22 grudnia 2005

Proces pirata
  
     Przed Sądem Rejonowym w Myślenicach stanął 52-letni kierowca ze Śląska, który śmiertelnie potrącił 9-letniego ucznia, a potem uciekł z miejsca wypadku. Grozi mu kara do 12 lat więzienia.
     W czerwcu ubiegłego roku w Rudniku (pow. myślenicki) volkswagen golf najechał na grupę dzieci idących do szkoły, potrącając 9-letniego chłopca. Dziecko zginęło na miejscu. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Świadkowie zapamiętali jednak markę samochodu i litery tablic rejestracyjnych. Zeznali też, że kierowca chwilę po zdarzeniu zatrzymał się, wysiadł z samochodu i oglądał uszkodzenia, a potem odjechał. Po informacjach radiowych o poszukiwaniu kierowcy, 52-letni mężczyzna sam zgłosił się na policję w Tymbarku. Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Prokuratura zarzuciła mu spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. W trakcie składania wyjaśnień mężczyzna przyznał się do winy. Twierdził też, że się nie zatrzymał, bo nie miał świadomości tego, co się wydarzyło. Przed sądem mężczyzna podtrzymał wyjaśnienia złożone w prokuraturze, a także zgłosił chęć dobrowolnego poddania się karze. Prokuratura nie zgodziła się jednak na takie rozwiązanie, bo oskarżony zaproponował zbyt niską karę, raptem 2,5 roku więzienia. Następna rozprawa odbędzie się w styczniu. (STRZ)

Dziennik Polski 2005-12-22

 3 grudnia 2005

Pułka blisko rekordu Polski!

     Trwa rekordowa passa Magdaleny Pułki, 13-letniej pływaczki z Rudnika, reprezentującej barwy Jordana Kraków.
     Wychowanka Aquariusa Myślenice na zimowych mistrzostwach Polski seniorów w Gorzowie Wielkopolskim (basen 25-metrowy) ustanowiła dwa rekordy okręgu i była bliska poprawienia rekordu Polski!
     Znakomite wyniki uzyskała na swoim koronnym dystansie 200 metrów stylem dowolnym, na którym jest aktualną wicemistrzynią Polski do lat 13. Już w eliminacjach uzyskała czas 2.07,63, który był lepszy od jej rekordu życiowego i rekordu okręgu o 1,06 s. Pozwoliło jej to na awans do finału B mistrzostw Polski, w którym spisała się jeszcze lepiej. Na mecie sędziowie zmierzyli jej 2.06,13. Był to kolejny rekord życiowy i rekord okręgu w kategorii 13-latek i nawet 14-latek. Wynik ten pozwolił jej zająć 3. miejsce w finale B i 11. w klasyfikacji generalnej na tym dystansie.
     Właśnie na 200 m st. dow. Magda była bliska ustanowienia rekordu Polski do lat 13. Rezultat 2.06,13 był gorszy o zaledwie 0,36 s od rekordu kraju 13-latek, należącego od 2003 roku do Joanny Budzis z BUKS Warszawa.
     Kolejny rekord życiowy i rekord okręgu 13-latka z Rudnika ustanowiła na dwukrotnie dłuższym dystansie. Już w eliminacjach wymazała swoje poprzednie najlepsze osiągnięcie z tabel, poprawiając wyżej wspomniane rekordy aż o 5,90 s (4.32,32). Wynik ten, tak jak na dystansie 200 m st. dow. pozwolił jej wziąć udział w finale B. Tam Pułka była 6., a w klasyfikacji generalnej 14. - z kolejnym rekordem życiowym i jednocześnie okręgu - 4.29,31.
     Na mistrzostwach w Gorzowie Wielkopolskim podopieczna Leona Wątora startowała jeszcze na 100 m st. dow. - 23. miejsce (1.01,01), 800 m st. dow. - 17. miejsce (9.26,46) i w sztafecie 4x100 m st. zmiennym w barwach Jordana Kraków - 6. miejsce.
     W wyścigu na 800 m st. dow. Pułka była najmłodszą uczestniczką i zaprezentowała się z dobrej strony, wyprzedzając jeszcze siedem konkurentek. Natomiast w sztafecie Jordana 4x100 m st. zm. zamykała rywalizację, płynąc ostatnie 100 metrów kraulem. Sędziowie zmierzyli jej znakomity czas 58,99, jednak nie będzie on zaliczony jako rekordowy, bowiem został uzyskany z tzw. startu lotnego.
     Dzięki dobrym wynikom uzyskanym w Gorzowie Wielkopolskim Magdalena Pułka zakwalifikowała się do reprezentacji Polski na zawody międzynarodowe krajów Europy Środkowej, które w dniach 9-11 grudnia odbędą się w Ostrowcu Świętokrzyskim. (TK)

 

14 października 2005

Wspomnienia wakacji i... grzybów    

    W Gminnym Ośrodku Kultury "Kuźnia" w Sułkowicach rozstrzygnięto - ogłoszone przed kilkoma miesiącami - konkursy na najlepsze prace plastyczne i fotograficzne, utrwalające wspomnienia z wakacji. Poza tym, choć sezon grzybowy jeszcze trwa, wybrano też najpiękniejszy grzyb.

    Najdorodniejszym owocem lasu z tegorocznych zbiorów okazał się prawdziwek. Ważącego 1,06 kg olbrzyma znalazł w rudnickim lesie Józef Marek. Dalsze miejsca w klasyfikacji zajęli: Krzysztof Ślęzak (grzyb o wadze 0,91 kg), Norbert i Manuel Bonchorowie (0,86 kg), Kamil Ślęzak (też 0,86 kg) i Włodzimierz Świder (0,70 kg).

    - Na kolejną edycję konkursu na najpiękniejszą pracę przedstawiającą wspomnienia z wakacji nadesłano aż 120 propozycji. Były wśród nich dzieła dzieci i młodzieży z całego kraju - mówi Krzysztof Trojan, dyrektor GOK "Kuźnia" i jeden z członków jury konkursowego.
 


Norbert i Manuel Bonchorowie zajęli trzecie miejsce 
w konkursie "grzybowym"

   Zasiadający w nim także Monika Trzebońska i Wojciech Madej za najlepsze w kategorii klas I-III uznali prace: Magdaleny Jakubowskiej, Adama Przywuskiego i Michała Szymoniuka. Cała trójka - to uczniowie klasy Ie Szkoły Podstawowej nr 3 w Białej Podlaskiej. Jury wyróżniło też 6-letnią Aleksandrę Światłoń. Kategorię klas IV-VI zdominowali uczniowie SP w Sułkowicach. Autorami najlepszych prac zostali: Anna Mielecka z kl. Vd, Mateusz Ptak z Vb i Izabella Kania z Vc. Uznanie w oczach jury znalazły też dzieła Marzeny Stokłosy, Łukasza Jędrzejowskiego, Marzeny Oramus, Dawida Kizinkiewicza, Bartosza Kaciuby i Moniki Śmiłek.

   Najlepsze fotografie nadesłali: Marta Świerczyńska z I kl. Gimnazjum w Sułkowicach oraz Michał Szymoniuk i Natalia Bruszczyńska-Żuk z SP w Białej Podlaskiej.

Tekst i fot.: (KAR)

Dziennik Polski 2005-10-14

27 września 2005

   Remonty na mecie

   Dobiegają końca rozpoczęte w czasie wakacji remonty w szkołach i przedszkolach. Prace wewnątrz budynków to już historia. Obecnie na ukończeniu są te mniej uciążliwe dla uczniów i nauczycieli, jak na przykład elewacyjne.

   Jeszcze do 15 października potrwają prace przy modernizacji elewacji budynku Szkoły Podstawowej w Rudniku. Tam i w Przedszkolu Samorządowym nr 2 w Sułkowicach przeprowadzona została termoizolacja.

   Wymiana sieci centralnego ogrzewania, docieplenie ścian dofinansowane zostały z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie, zaś wymianę kotłów na nowoczesne gazowe w części sfinansował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska w Krakowie. Pozostałą część, do wartej ponad 700 tys. zł inwestycji, dołożyła gmina ze środków własnych oraz z zaciągniętej na ten cel pożyczki w Banku Ochrony Środowiska.

   - Nie ma w naszej gminie budynku oświatowego, który w czasie tych wakacji nie zostałby choć w małej części odnowiony. Tam, gdzie nie prowadziliśmy tak dużych inwestycji jak termoizolacja, przeprowadziliśmy mniejsze, jak na przykład wymiana stolarki okiennej czy drzwiowej w szkołach w Harbutowicach i Sułkowicach - mówi Józef Mardaus, burmistrz gminy Sułkowice. Tekst i fot. (KAR)

Dziennik Polski 2005-09-27

4 września 2005

Jawor Jawornik - LKS Rudnik 0:2
 

    Wczoraj (4.9.2005) odbył się mecz piłki nożnej między drużyną Rudnika i Jawornika, Stawką było mistrzostwo grupy B. Po emocjonujących 90 minutach gry zwyciężyła nasza drużyna wynikiem 0:2. Gratulujemy. Oto kilka zdjęć z tego spotkania:

     

     

 

16 lipca 2005

Wróciła z rekordem
 

   Magdalena Pułka, zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, wzięła udział w 8. Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy we włoskim Lignano, w którym startowała młodzież w wieku 14-18 lat.
   Na starcie 6-dniowej rywalizacji w jedenastu dyscyplinach stanęło prawie 2000 uczestników z 48 krajów Europy, a wśród nich 58-oso-bowa ekipa z Polski. 13-latka z Rudnika, która płynęła w sztafecie 4x100 metrów stylem dowolnym kobiet i w sztafecie mieszanej (dwóch chłopców i dwie dziewczyny) 4x200 metrów stylem dowolnym, nie wywalczyła wprawdzie żadnego medalu, ale z Włoch przyjechała z kolejnym rekordem okręgu.
   W sztafecie 4x200 stylem dowolnym reprezentacja Polski, z Magdą w składzie, dotarła do finału, w którym zajęła 7. miejsce. Natomiast w rywalizacji 4x100 st. dow. kobiet Polska uzyskała 10. wynik eliminacji i nie awansowała do 8-zespołowego finału. Magda popłynęła w tej sztafecie na pierwszej zmianie, uzyskując wynik 1.01,53 i jest on o 0,21 sek. lepszy od poprzedniego rekordu okręgu również należącego do zawodniczki Aquariusa. 
 - Zawody stały na bardzo wysokim poziomie i były dobrze zorganizowane. Szczególnie utkwiła mi w pamięci ceremonia otwarcia z defiladą ekip i zapaleniem znicza. Szkoda, że nie mieliśmy czasu na zwiedzanie - powiedziała nam Magda Pułka.
(TK)

Dziennik Polski 2005-07-16

 11 czerwca 2005

   Życiowy start Magdy

   Bardzo dobrze podczas mistrzostw Polski seniorów w pływaniu w Dębicy spisała się jedyna na tej imprezie reprezentantka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius Magdalena Pułka. 13-letnia zawodniczka z Rudnika była jedną z najmłodszych na liście startowej.
 

    Pływaczka Aąuariusa wzięła udział w czterech konkurencjach: 50, 100, 200 i 400 metrów stylem dowolnym i w każdej z nich poprawiała rekordy życiowe. Jej wyniki na 100, 200 i 400 metrów są jednocześnie nowymi rekordami okręgu.
    Co ciekawe, Magda, która rzadko startowała na basenie 50-metrowym, nie miała w planach udziału w MP seniorów. W Dębicy wystartowała więc bez specjalnych przygotowań.
    Najlepszy start 13-letnia pływaczka zanotowała na 200 m st. dow. Na tym dystansie awansowała do finału "B", zajmując w nim ostatnie miejsce, co sprawiło, że Magda jest 16. pływaczką w tej konkurencji w Polsce! Wynik jak na 13-latkę naprawdę znakomity.
    - Dla Magdy był to pierwszy start w zawodach tej rangi. Tylko można się cieszyć. Rok temu o tej porze Magda startowała w eliminacjach do MP 12-latków. Nikt nie myślał wówczas nawet o finale, a tymczasem na MP było "srebro" i "brąz". Wciągu tego roku Magda poczyniła wielkie postępy, a najlepszym tego dowodem jest 16. miejsce w gronie seniorów na 200 m st. dow. - mówi Leon Wątor, trener pływaków Aąuariusa.
    W Dębicy Magda poprawiła o 0,16 s rekord życiowy na 50 m st. dow., o 1,09 s na 100 m st. dow., o 2 s na 200 m st. dow. (ten wynik poprawiła w odstępie tygodnia) i aż o 8 s na 400 m st. dow..
    Dzięki bardzo dobrej postawie 13-latka z Rudnika zakwalifikowała się do reprezentacji polski na wielką europejską imprezę - Olimpijski Festiwal Młodzieży Europy, która odbędzie się we włoskim Lignano w dniach 2-9 lipca. Tam wystartuje w sztafecie mieszanej (dwie dziewczyny i dwóch chłopców). Tym samym Magdy zabraknie na starcie mistrzostw Polski 13-lat-ków, które zostały zaplanowane na 1-3 lipca.
    Zawodniczką Aąuariusa przygotowania do Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy rozpocznie wraz z kadrą 7 lub 9 czerwca w Dębicy, gdzie będzie przebywać na trzytygodniowym obozie. Zanim jednak uda się na zgrupowanie kadry, będzie trenować na 50-metrowym basenie Polfy w Krakowie. O możliwość skorzystania z tego obiektu postarał się Leon Wątor, zaś dowozić Magdę na zajęcia do Krakowa będzie jej tata Piotr Pułka, prezes MSP Aąuarius.
    Czy duet Magdalena Pułka - Leon Wątor za kilka lat stanie się równie sławny jak duet Otylia Jędrzejczak - Paweł Słomiński? Nie jest to wykluczone, choć przy" braku zainteresowania władz gminy osiągnięciami 13-latki może to się okazać niemożliwe.

Wyniki MP z udziałem Magdaleny Pułki:
   
50 dow.: Agata Korc (AZS AWF Wrocław, rocznik 86) 26,35, 2. Sonia Bocheńska (Junior Kluczbork" 90) 26,54, 3. Kamila WłostoWska (MKS "11" Jelenia Góra,, 89) 26,71, 38. Magdalena Pułka (Aąuarius Myślenice, 92) 29,44; 100 dow: 1. Paulina Barzycka (Orlik Lublin, 86) 56,51, 2. Aleksandra Urbańczyk (Trójka Łódź, . 87) 56,67, 3. Katarzyna Kowalczyk (MUKS Płock, 88) 57,46,28. Magdalena Pułka 1.02,74; 200 dow: 1. Paulina Barzycka 2.02,81, 2. Katarzyna Kowalczyk 2.03,03, 3. Joanna Budzis (BUKS Warszawa, 90) 2.04,32, 16. Magdalena Pułka 2.13,26 (w eliminacjach 2.13,23); 400 dow: 1. Joanna Budzis 4.21,15, 2. Iga Kalinowska (Polonez Wy-szków, 89) 4.24,22, 3. Aleksandra Majda (Skra Bełchatów, 90) 4.26,45, 23. Magdalena Pułka 4.43, 22. TOMASZ KALEMBA

Dziennik Polski 2005-06-11

4 marca 2005

Pirat oskarżony
Grozi mu do 12 lat więzienia

 
   52-letni Andrzej H., kierowca ze Śląska, który śmiertelnie potrącił 9-letniego ucznia i uciekł z miejsca wypadku, odpowie przed krakowskim sądem. Grozi mu do 12 lat więzienia.
   W czerwcu ubiegłego roku w Rudniku (powiat myślenicki) volkswagen golf wjechał w grupę dzieci idących do szkoły. 9-letni chłopiec zginął na miejscu - doznał ran głowy i kręgosłupa.
   Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Świadkowie zapamiętali jednak markę samochodu i litery tablic rejestracyjnych, które wskazywały, że pirat przyjechał z woj. śląskiego. Kierowca tuż po zdarzeniu zatrzymał się zresztą w pewnej odległości od miejsca wypadku, wysiadł z samochodu i oglądał uszkodzenia auta.
   Po informacjach radiowych o poszukiwaniu sprawcy wypadku mężczyzna zgłosił się na policję w Tymbarku. Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Wczoraj do krakowskiego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi H. Prokuratura zarzuciła mu spowodowanie wypadku, w którym zginęło dziecko.
   Mężczyzna przyznał się do winy. Twierdzi jednak, że się nie zatrzymał, bo nie wiedział, co się wydarzyło. Wyjaśnienia budzą jednak wątpliwości, bo w samochodzie była wybita boczna szyba. Oskarżony wyjaśniał, że przyczyną wypadku mogło być zaśnięcie za kierownicą. (STRZ)

Dziennik Polski 2005-03-04

4 lutego 2005

Dorota z Rudnika     

      W ostatnią niedzielę na placu Mariackim w Krakowie na zakończenie cyklu prezentacji "Kolędy pod Hejnałem" wystąpiła grupa kolędnicza z Rudnika.
      Co niedzielę od początku stycznia na scenie ustawionej między Bazyliką Mariacką a kościołem św. Barbary, tuż obok Rynku Głównego, występowali regionalni kolędnicy z różnych stron Małopolski. Grupa kolędnicza z Rudnika zaprezentowała nietypowy obrzęd "Chodzenia z Dorotą". To widowisko ludowe oparte na średniowiecznej legendzie. Pokazuje historię męczeństwa św. Doroty w czasach panowania rzymskiego cesarza Dioklecjana.
     Grupa prezentująca obrzęd istnieje w Rudniku od ponad 30 lat. Tworzą ją członkowie miejscowego zespołu pieśni i tańca "Elegia" (jednego z najstarszych w Polsce, istnieje od ponad 60 lat), a grupa kolędnicza działa właśnie przy zespole. Zwyczaj "Chodzenia z Dorotą" jest unikalny, obecny tylko w Rudniku i tylko tam od lat pielęgnowany. Grupę tworzy siedem osób, zgodnie z tradycją są to sami mężczyźni, również postać świętej odgrywana jest przez mężczyznę. 


Kolędnicy z Rudnika zaprezentowali krakowskiej publiczności unikalny obrzęd "Chodzenia z Dorotą"

W poszczególne postaci tragedii wcielają się: Adam Woźnica (Król), Franciszek Judasz (Dorota), Andrzej Judasz (Teofil), Stanisław Judasz (Kat), Adam Judasz (Anioł), Waldemar Wolski (Diabeł) i Jacek Profic (Marszałek). Trzech członków grupy występuje w niej już od ponad 20 lat. Teksty przedstawienia są tradycyjne, spisane z przekazów mieszkańców Rudnika, którzy niegdyś chodzili z Dorotą.Tradycyjne są też stroje, wykonane dość dawno i pieczołowicie przechowywane w grupie, reperowane i uzupełniane. Grupa prezentowała się z przedstawieniem na wielu przeglądach kolędniczych - powiatowych, regionalnych i wojewódzkich. Co dwa lata występowali na "Karnawale Góralskim" w Bukowinie Tatrzańskiej. Zdobyli tam już 7 Złotych i jedną Srebrną Spinkę - główną nagrodę przeglądu zespołów kolędniczych. - Spotykamy się na próbach zespołu "Elegia". Przed samym występem nie robimy tradycyjnej próby, a jedynie prześpiewujemy sobie tekst, który dobrze znamy - mówi Waldemar Wolski, odtwórca roli diabła i instruktor tańca w zespole. Jeszcze jakiś czas temu obrzęd był żywy we wsi. Z Dorotą zaczynało się chodzić tuż po świętach. Później tradycję chodzenia po domach przejęła grupa kolędnicza.
Uczestnicy "Chodzenia z Dorotą" w większości występują także w "Elegii". W tym roku zespół zaprezentował nowo opracowane jasełka, "trochę tradycyjne, trochę nowoczesne". W przedstawieniu uczestniczyło prawie 40 osób, od małych dzieci po seniorów. Jasełka pokazano w Rudniku, a później w Domu Kultury w Sułkowicach.
Tekst i fot. (PS)


Dziennik Polski 2005-02-04

4 lutego 2005

Zawodniczka Aquariusa w kadrze Polski

    Dzięki znakomitej postawie podczas mistrzostw Polski juniorów do lat 13 w pływaniu na krótkim basenie (25 metrów), które odbyły się w Ostrowcu Świętokrzyskim, Magdalena Pułka, zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius, znalazła się w kadrze narodowej juniorów młodszych do lat 13.
    Przypomnijmy, zawodniczka z Rudnika podczas tych mistrzostw wywalczyła cztery medale (złoty i trzy brązowe) i dzięki temu znalazła się na liście 17 pływaczek, które zostały zakwalifikowane do reprezentacji Polski.
    W kadrze narodowej znalazły się tylko dwie zawodniczki z naszego województwa. Drugą obok Magdy Pułki jest Natalia Okuńska z Jordana Kraków, a więc sekcji pływackiej o uznanej w całym kraju renomie. PK

Dziennik Polski 2005-02-04

 28 stycznia 2005

Myślenicka Otylia
  
      Bardzo dobrze podczas mistrzostw Polski młodzików w pływaniu (do lat 13) spisała się Magdalena Pułka, zawodniczka Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius. Jej dorobek w Ostrowcu Świętokrzyskim to cztery medale.
      Młoda pływaczka z Rudnika została mistrzynią Polski na dystansie 100 metrów stylem zmiennym, a na 100, 200 i 400 m stylem dowolnym za każdym razem stawała na najniższym stopniu podium.
      Przed mistrzostwami Leon Wątor, trener Aquariusa, mówił: - Chcemy powtórzyć dwa medale z ostatnich mistrzostw Polski, kiedy Magda startowała wśród 12-latek. Cała Polska też nie śpi i trenuje, więc jeśli będzie medal, będzie super. Gdyby okazało się, że będzie finał, to też należy się cieszyć, bo to znaczy, że Magda należy do ścisłej czołówki w Polsce.
      Tymczasem Magdalena Pułka postarała się o coś więcej. Na 100 m st. zm. wywalczyła złoty medal, ustanawiając wynikiem - 1.10,04 nowy rekord życiowy, lepszy od poprzedniego aż o 1,5 sekundy!
      Na 100 i 200 m st. dow. zawodniczka Aquariusa sięgała po brązowe medale. Przy okazji pobiła na tych dystansach rekordy okręgu. Na 100 m st. dow. wynosi on teraz 1.01,83; zaś na 200 m st. dow. - 2.11,72. Oczywiście są to też nowe rekordy życiowe pływaczki z Rudnika. Cenny jest zwłaszcza ten ostatni poprawiony aż o 2 sekundy.
      Magda Pułka do i tak pokaźnego dorobku dołożyła jeszcze brązowy medal na 400 m st. dow., potwierdzając tym samym, że w Myślenicach wyrasta wielka gwiazda pływania. Umiejętnie prowadzona przez trenera Leona Wątora systematycznie czyni postępy, które procentują coraz lepszymi występami na krajowej arenie.
    Warto dodać, że w ubiegłym roku Magda Pułka została wicemistrzynią Polski młodziczek do lat 12 na 200 m st. dow., natomiast na dwa razy krótszym dystansie była 3. (TK)

Dziennik Polski 2005-01-28


Magda Pułka ze złotym medalem, obok w żółtej koszulce trener Leon Wątor

 

5 stycznia 2005

Bajkowe jasełka
Rodzice przygotowali kostiumy, a dzieci drobne dekoracje


   Chociaż święta już za nami, czas jasełkowych przedstawień trwa. Ostatnio dzieci ze Szkoły Podstawowej i Świetlicy Socjoterapeutycznej w Rudniku zaprosiły na swoje przedstawienie władze z Sułkowic oraz sponsorów z Rudnika. Przedstawienie zorganizowano w sali gimnastycznej szkoły podstawowej. Podobało się tak bardzo, że mali artyści zostali zaproszeni do Sułkowic i w niedzielę, podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, pokażą jasełka w Miejskim Ośrodku Kultury.
   W przedstawieniu, oprócz tradycyjnych postaci, występują bohaterowie bajek, np. Baba-Jaga, Gargamel, a także chór szkolny pod kierownictwem Ireneusza Przały. W jasełkach występuje około 35 dzieci. Scenariusz przygotowała Małgorzata Kostowal we współpracy z Dorotą Mielecką.
   Pomysł zrodził się w świetlicy socjoterapeutycznej, w której pracuje Małgorzata Kostowal. - Na zajęciach dzieci chętnie śpiewały kolędy, chciały grać na instrumentach muzycznych - opowiada pani Kostowal. - Same zgłaszały się, by wziąć udział w przedstawieniu. Czasem zapraszałam je do siebie do domu, gdzie odbywały się dodatkowe próby.
   Rodzice przygotowali kolorowe kostiumy, a dzieci wykonały drobne dekoracje. Deski na betlejemską szopę przekazali właściciele tartaku, prywatni sponsorzy ufundowali skromny poczęstunek, na który zaproszono gości po przedstawieniu.
   Wstęp na przedstawienia jest nieodpłatny, jednak Małgorzata Kostowal marzy, by zebrać pieniądze na kupno instrumentów dla dzieci. - W czasie świąt sprzedawaliśmy pod kościołem prace dzieci ze świetlicy i zarobiliśmy prawie 700 zł. Za te pieniądze kupiliśmy flety i inne instrumenty - opowiada inicjatorka przedsięwzięcia. - Na Wielkanoc powtórzymy tę akcję, by zakupić kolejne instrumenty.
   Do świetlicy terapeutycznej uczęszczają nie tylko dzieci z rodzin patologicznych. Dla wielu jest ona miejscem, w którym mogą rozwijać swoje zainteresowania. (MOB)

 Dziennik Polski 2005-01-05

27 listopada 2004

Diabelski Kamień koło Rudnika
Z przyrodniczych osobliwości ziemi myślenickiej

   Zarówno w Beskidach, jak i na ich przedpolu formy skalne stanowią rzadki element rzeźby, niekiedy - na tle krajobrazu zaokrąglonych wzniesień - wręcz zaskakujący swoją odmiennością. Ta swoista niezwykłość, często potęgowana przez śmiałe i fantazyjne kształty owych skalic, pobudzała od dawna ludową wyobraźnię, nasuwając myśl o niechybnej sprawce szatana; w powiecie myślenickim można doliczyć się aż sześciu skał, które - według twierdzenia zawartego w nazwie - mają szatańskie pochodzenie: Diabelskich lub Diablich Kamieni.

   Spośród nich do najbardziej godnych poznania należy Diabelski Kamień położony nieopodal Rudnika, w pasemku Barnasiówki, ciągnącym się na zachód od stolicy powiatu. Jest on najokazalszą spośród form skalnych w zachodniej, położonej między Skawą a Rabą części Pogórza Wielickiego, a wraz ze skałkami sąsiadującymi stanowi największe i najciekawsze skupisko tego rodzaju form w owej części pogórza.

   Zespół form skalnych Diabelskiego Kamienia wymodelowany jest w piaskowcach, zwanych istebniańskimi. Ich potężna ławica, z biegiem czasu pofragmentowana i stanowiąca dzisiaj ciąg form skałkowych, biegnie wzdłuż linii wschód - zachód i cechuje się bardzo dużym nachyleniem ku południowi, stercząc niemal "na sztorc". Piaskowiec ten ma spoiwo ilasto-żelaziste; gdzieniegdzie związki żelaza, wypłukane ze skały, koncentrują się na powierzchni, nadając jej charakterystyczne rdzawe zabarwienie.

   Najokazalszą ze skałek jest właściwy Diabelski Kamień - piaskowcowa maczuga o podstawie 6 na 6 m, obwodzie 16 m i wysokości 9 m. "Właściwy" - bo właśnie tę skałę, uciekając niegdyś przed potopem, szatan miał dźwigać na grzbiecie i tutaj ją pozostawić; w kształcie kamienia można nawet doszukać się śladu odciśniętych diabelskich pleców... Ten oto stary przekaz, podawany z ust do ust, przetrwał do dzisiaj wśród mieszkańców pobliskiego Rudnika.

   Na zachód od maczugi ciągnie się na przestrzeni 30 m mur skalny o szerokości 3-5 m i wysokości dochodzącej do 6 m. Jest on pofragmentowany na kilka odcinków poprzecznymi szczelinami różnej szerokości, rozwiniętymi na spękaniach.

   Zespół form skalnych koło Rudnika należy do tzw. twardzielców - powstał w wyniku niejednakowej szybkości obniżania terenu, nawiązującej do różnic odporności podłoża geologicznego. Część bardzo grubej ławicy piaskowca, wolniej poddająca się działaniu procesów niszczących, w miarę obniżania obszaru stokowego wyodrębniła się w rzeźbie, górując nad otoczeniem.

   Na modelowanie rzeźby skałek największy wpływ miały i mają nadal: woda deszczowa i roztopowa, wsiąkająca w porowaty piaskowiec i wnikająca w spękania skalne oraz zmiany temperatury (zwłaszcza spadki poniżej 0 st. C). Czynniki te powodują różne formy niszczenia ławicy piaskowcowej. Stopniowo rozpada się ona na bloki i okruchy, postępuje też - zarazem prowadzące do zaokrąglania kształtów - wypadanie ziaren kwarcu i lokalne złuszczanie się rozluźnionego materiału z powierzchni skały. Gdzieniegdzie wietrzenie doprowadziło do rozwoju różnorodnych wklęsłych mikroform, urozmaicających rzeźbę ścian, a będących następstwem zróżnicowania struktury skały.

   Już w 1973 roku T. Gaweł i Cz. Szczurek - autorzy krajoznawczego, pierwszego opisu tych form skalnych, postulowali objęcie ich ochroną prawną. Dopiero jednak parę lat temu, w 1998 r., rozporządzeniem wojewody krakowskiego nadano zespołowi skalnemu Diabelskiego Kamienia status obiektu chronionego - pomnika przyrody. Niestety, nie uchroniło go to przed zeszpeceniem kolorowymi bohomazami ani zaśmieceniem otoczenia.

   Do skałek, położonych na północnym skłonie pasemka Barnasiówki (na wysokości około 440 m n.p.m.), dojść można bądź bezpośrednio z Myślenic, bądź też z Rudnika. W pierwszym przypadku doprowadzi do Diabelskiego Kamienia szlak żółty wiodący w kierunku Sułkowic i odbiegające od niego na grzbiecie Barnasiówki znaki dojściowe (łącznie ok. 3 godz.); w drugim - znacznie krótszą trasą (30-40 min) - osiągniemy skałki bez znaków, kierując się do nich z centrum Rudnika z pomocą którejś z dokładniejszych map turystycznych (np. "Beskid Makowski" w podziałce 1:50 000).

Tekst i fot.: ARTUR ROTTER

Dziennik Polski 2004-11-27

7 października 2004

Prawdziwek z Rudnika

   Jeszcze niespełna przez 10 dni (do 15 października) będzie trwał konkurs na największego grzyba znalezionego na terenie gminy Sułkowice. Do Ośrodka Kultury w Sułkowicach grzybiarze sukcesywnie przynoszą najbardziej dorodne okazy. Największe z nich ważą nawet ponad kilogram.
   Okaz, który niedawno przyniosła Aneta Judasz z Rudnika, należy do ścisłej czołówki. Dorodny prawdziwek ważył 0,9 kg.
   Obecna aura, ciepła i wilgotna, sprzyja wegetacji grzybów. Grzybiarze, uczestnicy konkursu, powinni więc wzmóc czujność. Po znalezieniu trzeba przynieść grzyba do Ośrodka Kultury, a tam komisyjnie zostanie zważony i zmierzony. (TD)

Dziennik Polski 2004-10-07



Aneta Judasz i jej prawdziwek

16 września 2004

Kto przyniesie największego grzyba?

Konkurs wciąż trwa

   Jeszcze niespełna dwa tygodnie (do końca września) potrwa konkurs na największego grzyba znalezionego w okolicach Sułkowic. Zebrane okazy są przynoszone do sułkowickiego Ośrodka Kultury.

   Konkursowe jury na razie niechętnie podsumowuje dotychczasowy przebieg konkursu. Nikt z sędziów nie chce jeszcze prognozować, który z dotąd znalezionych grzybów ma szansę zostać sklasyfikowany jako ten najdogodniejszy. - Wszystko jeszcze może się zmienić - usłyszeliśmy.

   Niedawno do ośrodka przyniesiono prawdziwka. Znalazła go Zofia Grabowska z Rudnika. Grzyb waży 0,90 kg. Mimo że wygląda imponująco, nie jest jednak - jak się dowiedzieliśmy - największym okazem zaprezentowanym jury. Najcięższego grzyba znalazł bowiem Krzysztof Ślęzak (także z Rudnika). Grzyb ważył 1,55 kg. (TD)

Dziennik Polski 2004-09-16

Zofia Grabowska z Rudnika i jej niemal kilogramowy prawdziwek
Fot. archiwum Ośrodka Kultury w Sułkowicach

7 lipca 2004

Letnie inwestycje   

   W Sułkowicach realizowanych jest kilka nowych inwestycji drogowych. Większość z nich ma skutkować poprawą bezpieczeństwa użytkowników lokalnych szlaków komunikacyjnych, wszystkie natomiast powinny w przyszłości wyraźnie ułatwić życie kierowcom i pieszym. Roboty drogowe finansowane są z budżetu gminy lub też przy wsparciu unijnych dotacji.

   W lutym, budując most, zmodernizowano połączenie ulic Kowalskiej i Partyzantów w Sułkowicach. Obecnie prace w tym miejscu są kontynuowane. Kładziona jest nakładka asfaltowa i budowane są chodniki. - Kosztorys prowadzonych prac opiewa na kwotę 150 tys zł. - informuje Józef Mardaus, sułkowicki burmistrz. Gdy roboty drogowe zostaną już zakończone, ich skutek odczują mieszkańcy z okolicznych ulic. Będą mieli zapewnione lepsze połączenie z centrum Sułkowic.

   W kilku innych miejscach gminy (m.in. w Krzywaczce, Harbutowicach i Sułkowicach) powstaną też nowe odcinki dróg - łącznie przybędzie ich 3 km. Na ten cel samorządowcy przeznaczą w sumie 300 tys. zł.

Równolegle trwa modernizacja ul. Szkolnej w Rudniku. - Postanowiliśmy ją poszerzyć. Dotąd miała ona ok. 3 m szerokości, docelowo ma mieć 5 - wyjaśnia burmistrz. O przebudowę ulicy wnioskowali mieszkańcy. Wielu z nich korzystając z niej dowozi bowiem dzieci do nieodległej szkoły. W trakcie roku szkolnego, zwłaszcza w godzinach porannych, zawsze panuje na niej wzmożony ruch. - Ulica była bardzo wąska. Gdy jadąc z naprzeciwka, mijały się na niej dwa pojazdy, jeden z nich musiał zjeżdżać na chodnik. Przez wzgląd na pieszych, niestety, nie było to bezpieczne - mówi Józef Mardaus. (TD)

Dziennik Polski 2004-08-07

29 lipca 2004

Włamanie na internetowy serwis gminy Sułkowice

   27 lipca internetowy serwis gminy Sułkowice zmienił nieco wygląd za sprawą... ataku hakerów. Przez dwa dni można było zobaczyć następujące informacje. Administratorzy dosyć szybko uporali się z tym problemem i już dzisiaj możemy odwiedzić prawie niezmieniony serwis naszej gminy. TM
 

 16 lipca 2004

 Historyczne medale Magdy Pułki

Z Dębicy, gdzie rozgrywane były niedawno mistrzostwa Polski młodzików 12 lat, ekipa Myślenickiego Stowarzyszenia Pływackiego Aquarius powróciła z dwoma medalami, wywalczonymi przez 12-letnią Magdalenę Pułkę.
Podopieczna trenera Leona Wątora czterokrotnie kwalifikowała się do finałów A, plasując się na 5. pozycji z czasem 10.25,08 na dystansie 800 m st. dowolnym, 4. miejscu na 200 m st. zmiennym (2.41,60) i w dwóch finałach na medalowych pozycjach. Na 100 m st. dowolnym z rezultatem 1.05,86 zawodniczka z Myślenic wywalczyła brązowy medal, a największy sukces odniosła na 200 m st. dowolnym - z czasem 2.19.08 była druga.. Ten wynik dał jej 592 punkty i 4. miejsce w łącznej klasyfikacji wielobojowej mistrzostw. Mistrzyni Aleksandra Kamińska (BUKS Warszawa) wynikiem 2.14,01 poprawiła 13-letni rekord kraju, należący do Elżbiety Sałajczyk (Warszawianka).


Podwójna medalistka MP 12-latków Magdalena Pułka po prawej stronie

     - Podczas finału Magda poprawiła rekord okręgu krakowskiego na tym dystansie, należący przez 14 lat do Katarzyny Kuci z Korony - mówi jej trener Leon Wątor. - Medale Magdy są potwierdzeniem, że ma ona duże predyspozycje pływackie i zaczyna odnosić sukcesy już na arenie ogólnopolskiej w swojej kategorii wiekowej. To bardzo pracowita i skromna dziewczyna.
   - Bardzo się cieszę, bo to dowód, że ciężka praca przynosi wyniki - powiedziała nam medalistka. - Myślę, że jeszcze wywalczę nie jeden medal.
   Magda Pułka, mieszkająca początkowo z rodzicami w Sułkowicach, a od 10. roku życia w Rudniku, rozpoczęła naukę pływania dopiero jako 9-latka. Należała wtedy do myślenickiego TG Sokół. Od 11 czerwca 2003 r. pływa już w barwach "Aquariusa", pozostając pod opieką szkoleniową Leona Wątora. Jak wspomina ojciec Magdy - Piotr, swego czasu szczypiornista Gościbi Sułkowice (prawe rozegranie), brązowy medalista Akademickich MP z krakowską WSP, której jest absolwentem, Magdę do pływania namówił jego młodszy brat Andrzej (trener pływania w TG Sokół i absolwent krakowskiej AWF). - Córka mogła uczyć się w pływackiej SMS przy ul. Grochowskiej, ale nie było szans, aby ją codziennie dowozić do odległego od Rudnika o 38 km Krakowa. Do Myślenic mamy z naszej miejscowości tylko 11 km i można to jakoś przeżyć. O 5.45 Magda jest już w basenie, dlatego pobudka musi być o 4.50. W ciągu tygodnia z koleżankami i kolegami z wyczynowej grupy przepływa 45 km tygodniowo - 9 jednostek treningowych po 5 km każda.
   Magda Pułka, szczupła 12-latka (na razie 160 cm wzrostu), od jesieni rozpocznie naukę w VI klasie SP w Rudniku. - Magda to taka nasza rodzinna inwestycja, bo przecież rodzice w swoje dzieci muszą inwestować, nie tylko pieniądze, ale i serce, czas wolny - mówi jej ojciec, na co dzień informatyk z sułkowickiego ZSZiO. - Wierzę, że Madzia, wykonująca w końcu ciężką, wręcz niewolniczą pracę na treningach, jest na początku drogi sportowej i że medale w Dębicy w profesjonalnych mistrzostwach nie były ostatnimi w jej dorobku. Chce ciężko pracować, a treningi nie przeszkadzają jej w dobrych wynikach w szkole - za ostatni rok szkolny uzyskała średnią ocenę 5,3.
   Sukcesy Magdy Pułki, historyczne w krótkiej historii Aquariusa, są postrzegane w klubie jako pewna oczywistość. - Na medale Magdy, poza jej oczywistym talentem, popartym ciężkim treningiem i pracą trenera Wątora, troskliwością ojca dziewczyny, złożył się także wysiłek grona działaczy, wiążących koniec z końcem w naszym klubie. Czekaliśmy w klubie na tego rodzaju sukces. Do 11-osobowego grona "wyczynowców" dołączają powoli dzieci z rocznika 1992 i młodsze, które już przywykły do tego, że trzeba 6 razy w tygodniu ciężko trenować - ocenia prezes Stowarzyszenia Andrzej Małysz.
   Do 11-osobowej grupy zawodniczej, oprócz nowej wicemistrzyni Polski, są zaliczani: Aleksandra, Paulina i Justyna Jamrozikówny z Myślenic, Anna Miarczyńska z Dobczyc, Gabriela Żak z Myślenic, Szymon Bochnia i Robert Chanek z Dobczyc, Artur i Łukasz Kruszynowie oraz Andrzej Simsak z Myślenic. (ADOM)

Dziennik Polski 2004-07-16

15 czerwca 2004

Zasnął za kierownicą?

   (INF. WŁ.) Do 12 lat więzienia grozi 52-letniemu kierowcy volkswagena golfa, który wczoraj w Rudniku koło Myślenic wjechał w idące do szkoły dzieci i zbiegł z miejsca wypadku. Potrącił 9-letniego Łukasza, który zginął na miejscu.
   Tragedia wydarzyła się w centrum Rudnika. Od strony Sułkowic nadjechał biały vokswagen golf, gdy o 7.20 Łukasz maszerował do szkoły. Szedł prawidłowo w towarzystwie starszego, 10-letniego brata, kiedy niespodziewanie samochód zjechał na przeciwną stronę drogi i wjechał na chodnik.
   - Usłyszałam potężny huk, a zaraz potem kobiecy krzyk "zabił dziecko!". Natychmiast wybiegłam z domu. Biały samochód akurat odjeżdżał z miejsca wypadku. Nie zatrzymał się, przejechał kilkanaście metrów po trawniku i ruszył w kierunku "zakopianki". Łukasz leżał już wtedy w kałuży krwi pod ogrodzeniem, jakieś pięć metrów od krawędzi chodnika - opowiada pani Józefa, której dom znajduje się naprzeciw miejsca tragedii.
   Policja powiadomiona o wypadku rozpoczęła poszukiwania drogowego pirata. Stacje radiowe podały komunikaty. Półtorej godziny później 52-letni mieszkaniec woj. śląskiego zgłosił się w komisariacie w Tymbarku.
   Podinsp. Zbigniew Filiczak, zastępca komendanta powiatowego policji w Myślenicach, przyznaje, że jedna z rozważanych wersji jest taka, iż kierowca zasnął za kierownicą w czasie jazdy.
   - Zgłosił się sam koło godziny 9 rano, złożył zeznania. Stwierdził, że jest winny potrącenia dziecka. Został zatrzymany do czasu przekazania go policjantom z Myślenic - mówi kom. Tadeusz Stachak, zastępca naczelnika Wydziału Kryminalnego Powiatowej Komendy Policji w Limanowej.
   - Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Twierdził, że dopiero po usłyszeniu komunikatu w radiu zorientował się, że spowodował wypadek. Wcześniej - jak mówi - sądził, że uderzył w coś, nie w kogoś. Na razie został zatrzymany w policyjnej izbie zatrzymań do dyspozycji prokuratora - informuje podkom. Sylwia Bober z biura prasowego małopolskiej policji.
   Świadkami wypadku były również kobiety wracające z kościoła. Słysząc warkot pędzącego auta, zdążyły odskoczyć na bok. Kilkadziesiąt metrów dalej, po drugiej stronie ulicy na przystanku autobusowym stała grupka gimnazjalistów. Okazuje się, że świadkowie różnie zapamiętali zdarzenie. Niektórzy twierdzą, że kierowca zatrzymał się w pewnej odległości od miejsca wypadku, wysiadł z samochodu, obejrzał uszkodzenia i odjechał. 
   - Ja nie widziałam, żeby się zatrzymywał. Widziałam natomiast, jak odjeżdżał z impetem, jak na wyścigi. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że kogoś potrącił. Huk był tak wielki, że myślałam, że w aucie pękła opona, dlatego zdziwiłam się, że kierowca tak szybko odjeżdża. Zapamiętam jednak początkowe numery rejestracyjne samochodu oraz to, że było mocno zdezelowane i miało charakterystyczny żółto-zielony błotnik. Później podałam wszystkie szczegóły policji - mówi Maria Panasiewicz, pracująca w pobliskiej aptece.
   Według świadków karetka przybyła na miejsce po ok. 5 minutach. Na pomoc dla Łukasza było już jednak za późno. Lekarz z pogotowia musiał natomiast udzielić pomocy matce dziecka. Kobietę w szoku przewieziono do szpitala. Z tego samego powodu trafił tam również 10-letni brat Łukasza, który był świadkiem tragedii.
   - Zebrany materiał dowodowy zostanie poddany weryfikacji, m.in. z powodu różnic występujących w zeznaniach świadków, obserwujących zdarzenie w różnych fazach i z różnych miejsc. Jednak niezależnie od tego, czy podejrzany zatrzymał się po wypadku, czy nie, będzie miał postawiony zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, za co grozi kara od 6 miesięcy do 12 lat - mówi podinsp. Filiczak.
   - Na razie prowadzimy czynności wyjaśniające, nasi policjanci pojechali do Tymbarku po kierowcę - dodaje podinsp. Tadeusz Skobejko, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach. - Przesłuchujemy świadków i porównujemy ich wersje zdarzenia. Dlatego na razie mówimy o zjechaniu na lewy chodnik z niewiadomych przyczyn.
   Przesłuchania podejrzanego do protokołu rozpoczną się dopiero dzisiaj. Myślenicka policja zapewnia, że wystąpi do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie środka zapobiegawczego. Czy będzie to jednak tymczasowy areszt - na razie nie zdecydowano.
   Tymczasem w Rudniku mało kto wierzy, że drogowego pirata spotka zasłużona kara. Pani Józefa wspomina, że kilka lat temu uniknął odpowiedzialności kierowca, który potrącił jej syna jadącego na rowerze. - Wywinie się - powtarzają inni. - Jeśli weźmie dobrego prawnika, to najpewniej skończy się na wyroku w zawieszeniu. Dobry adwokat to w tym kraju połowa sukcesu.
   Nikt też nie wierzy, że śmiertelny wypadek będzie ostrzeżeniem dla innych kierowców. Wczoraj, kilka godzin po tragedii, kiedy tylko znikły z Rudnika policyjne patrole, kierowcy, przejeżdżając przez wieś, znów mocno naciskali na pedał gazu. (EK,WH)

   W ub.r. na drogach Małopolski dzieci do lat 14 były ofiarami w co 8-9 wypadku. 773 odniosło obrażenia, 24 - zginęły. 43,5 proc. z nich stanowili piesi (332 rannych i 15 zabitych). 227 zostało rannych i 7 zginęło będąc pasażerami samochodów. W grupie rowerzystów odnotowano 160 rannych i 2 zabitych. (ek)

Dziennik Polski 2004-06-15

14 czerwca 2004

 Kierowca, który potrącił dziecko w rękach policji
 

   Kierowcy, który śmiertelnie potrącił dziecko w małopolskim Rudniku, grozi do 12 lat więzienia. Mężczyzna sam zgłosił się do komisariatu w Tymbarku, kilkadziesiąt kilometrów od miejsca wypadku. Był trzeźwy.
   Mężczyzna jadąc białym golfem II wjechał na chodnik i potrącił 9-letniego chłopca idącego do szkoły. Dziecko zmarło po kilku minutach. Kierowca uciekł z miejsca wypadku.
   52- letni kierowca ze Śląska nie zatrzymał się, ponieważ - jak tłumaczył policji - zasnął za kierownicą i nie zauważył, że wjechał w człowieka. Ciało dziecka zostało wrzucone na teren sąsiadującej z drogą posesji. Do wypadku doszło kilkanaście minut po godzinie siódmej. Zbiega szukała policja w całym regionie.
   Na razie wiadomo, że kierowca był trzeźwy - jutro o jego dalszym losie zdecyduje sąd. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.

rmf.fm

Potrącił dziecko i odjechał
   
   Dzisiaj w miejscowości Rudnik w Małopolsce, na drodze między Sułkowicami a Jawornikiem kierujący samochodem Golf II potrącił 9-letniego chłopca. Chłopiec nie żyje. Sprawca uciekł z miejsca wypadku.
  Kilka godzin trwały poszukiwania kierowcy białego golfa. Około godziny 10. w Tymbarku 52-letni mężczyzna sam zgłosił się na komisariat. Twierdzi, że nie miał świadomości kolizji. Badanie krwi nie wykazało w jego organizmie alkoholu. Jedną z rozważanych wersji jest taka, że mógł zasnąć za kierownicą.
   - Policjanci z Tymbarku dokonują wstępnych oględzin samochodu. Kierowca po przewiezieniu z Tymbarku zostanie przesłuchany. Zebrany materiał dowodowy zostanie poddany weryfikacji, m.in. z powodu różnic występujących w zeznaniach świadków, obserwujących zdarzenie w różnych fazach i z różnych miejsc - powiedział naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach podinsp. Tadeusz Skobejko.
   Do wypadku doszło kilkanaście minut po godzinie 7. rano. Kierowca golfa wjechał na chodnik i uderzył w idącego do szkoły chłopca. Chłopiec po kilku minutach zmarł. Świadkowie zeznali, że samochód zatrzymał się w pewnej odległości od miejsca wypadku, kierowca wysiadł i oglądał uszkodzenia. Po chwili odjechał z miejsca wypadku.

interia.pl

Pirat drogowy zgłosił się na policję

   Poszukiwany przez policję kierowca białego golfa, który w poniedziałek rano w Rudniku śmiertelnie potrącił 9-letniego chłopca, sam zgłosił się na policję w Tymbarku - poinformowała podkom. Sylwia Bober z zespołu prasowego małopolskiej policji.
   Mężczyzny od rana poszukiwała małopolska policja po tym, jak w poniedziałek w Rudniku o godz. 7.20 wjechał w grupę uczniów idących chodnikiem do szkoły i śmiertelnie potrącił jednego z nich.
   Świadkowie, którzy zapamiętali wygląd samochodu i początkowe symbole rejestracji - wskazującej, że samochód przyjechał ze Śląska - opowiadali, że kierowca po wypadku wysiadł z samochodu, obejrzał uszkodzony tył samochodu i odjechał w kierunku "zakopianki".
   Jak dowiedziała się PAP z wiarygodnego źródła, kierowca twierdzi, że usłyszał w radiu o wypadku i skojarzył to z sobą, dlatego zgłosił się w pierwszym komisariacie policji napotkanym po drodze.
   Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że 52-letni kierowca z woj. śląskiego był trzeźwy. Twierdzi, że nie miał świadomości, iż najechał na chłopca, a przyczyną wypadku miał być fakt, że zasnął za kierownicą. Policja ustala przebieg i przyczyny wypadku.

onet.pl

 

2 czerwca 2004

Czarci prezent?

   Osoby, które wraz z nadejściem letniej aury wyruszą na turystyczne szlaki prowadzące przez zakątki powiatu myślenickiego, powinny zajrzeć do Rudnika.

   Właśnie tutaj, wśród drzew pokrywjących zbocze Dalinu, znajduje się "Diabelski kamień". Autorzy przewodników turystycznych i publikacji krajoznawczych przyznają, że wysoki głaz 30-metrowej długości, zawsze robi ogromne wrażenie na podziwiających go obserwatorach. W okolicy, geologicznych, kamiennych dziwolągów, jest więcej. Nieopodal stoi np. skalna maczuga.

   Naukowcy dysponują oczywiście racjonalnym wytłumaczeniem ich obecności. Miejscowa ludność, odwołując się do starodawnych podań i legend - także. Wynika z nich, że kamienne formy pojawiły się w sąsiedztwie Rudnika wcale nie za sprawą sił natury, lecz prawdopodobnie piekielnych mocy. Komu wierzyć?

   Na leśnych ścieżkach biegnących zboczami Dalinu spotykają się turyści, którzy przemierzają je pieszo lub na rowerach. Coraz częściej jednak muszą dzielić je z miłośnikami sportów motorowych. Motocykliści, niestety, nie tylko zakłócają leśną ciszę. W przeświadczeniu wielu osób stanowią oni, nie tylko potencjalne, lecz rzeczywiste, całkiem realne zagrożenie dla piechurów i rowerzystów. (TD)

Dziennik Polski 2004-06-02


 
 

 27 maja 2004

 

Tabliczki z nazwami ulic

   Od dwóch tygodni miejscowość naszą upiększają znaki informujące o nazwach ulic. Umieszczone na każdym skrzyżowaniu, pozwalają na bezbłędne poruszanie się w "gąszczu" naszych ulic ;-).


 

14 kwietnia 2004

Im więcej, tym bezpieczniej

   Władze Sułkowic chcą, by każdego roku w gminie przybywało po około 2 km chodników. Jak dotąd zamiar taki udawało się urzeczywistniać - a co więcej, z prognoz wynika, że utrzymanie takiego tempa prac jest realne.
   W 2004 r. powstanie tylko kilometrowy odcinek traktu dla pieszych - w sąsiedztwie drogi wojewódzkiej przebiegającej przez Sułkowice. Spowolnienie tempa budowy chodników jest jednak pozorne. - Równocześnie będziemy bowiem prowadzić przygotowania do kolejnej inwestycji, która powinna zakończyć się w przyszłym roku - tłumaczy burmistrz Józef Mardaus.
   W planach jest budowa kolejnych chodników przy drodze wojewódzkiej: w Rudniku, Harbutowicach i Biertowicach. Niebawem rozpoczną się przygotowania do realizacji tych inwestycji: położone zostaną m.in. krawężniki i ciągi kanalizacyjne, ekipy budowlane uporządkują teren. - Plan jest taki, aby teraz, możliwie szybko, zrobić wszystko, co możliwe i potrzebne. W rezultacie właśnie w przyszłym roku zostanie do zrobienia sama nawierzchnia chodnika - zapowiada burmistrz.
   Chodnik w Rudniku ma mieć 1000 m, w Harbutowicach - 500 m, a w Biertowicach - 600 m. Koszty inwestycji poniosą po połowie władze gminne oraz zarządca drogi. To rozwiązanie sensowne i uczciwe, choć po zakończeniu budowy chodniki przejdą na własność Zarządu Dróg Wojewódzkich.
   Sułkowiccy samorządowcy nie bez powodu skoncentrowali się na wyposażeniu w chodniki drogi wojewódzkiej: z policyjnych statystyk wynika, że szlak Biertowice - Zembrzyce jest jednym z najbardziej niebezpiecznych w Małopolsce. W opracowanym przez policję zestawieniu wypadków z udziałem pieszych plasuje się on na drugim miejscu. Ruch na tej drodze rzeczywiście jest nasilony, zwłaszcza w miesiącach letnich, kiedy niektórzy kierowcy traktują ją jako alternatywę dla zatłoczonej "zakopianki". - W tej sytuacji chodniki to właściwie jedyny sposób na poprawę bezpieczeństwa - uważa Józef Mardaus. (TD)

Dziennik Polski 2004-04-14

5 kwietnia 2004

Recytatorzy na scenie

   W Myślenickim Ośrodku Kultury odbyły się powiatowe eliminacje konkursu recytatorskiego. Wzięli w nich udział uczniowie szkól ponadgimnazjalnych z powiatu myślenickiego.
   Ze względu na wyrównany poziom, w kategorii "Wywiedzione ze słowa" przyznano tylko wyróżnienia. Otrzymali je: Jarosław Chmiel (Technikum Elektroniczne w Dobczycach) oraz Bartłomiej Woźniak (LO w Myślenicach). W konkursie recytatorskim za najlepszą uznano Elżbietę Bajgrowicz (LO w Myślenicach), która wyprzedziła Romana Starca (Technikum Elektroniczne w Dobczycach) i Magdalenę Hodurek (LO w Myślenicach). Wyróżnienia przypadły: Mariuszowi Gogólowi, Sabinie Knapczyk, Katarzynie Łabiak, Kamilowi Poradziszowi oraz Elżbiecie Pawlikowskiej (wszyscy z LO w Myślenicach). Paweł Wielgus z Liceum Zawodowego w Dobczycach otrzymał nagrodę specjalną za wybór tekstu.
   Prawo udziału w eliminacjach rejonowych uzyskali: Jakub Mikuła, Joanna Święch, Elżbieta Bajgrowicz oraz Roman Starzec. (JA)


Dziennik Polski 2004-04-03

26 marca 2004

Emisja i artykulacja
 
 
   Przez dwa dni, we wtorek i środę, sułkowicka młodzież mogła doskonalić swe umiejętności recytatorskie. Możliwość taką zaoferowano uczestnikom Warsztatów Aktorskich. Wspólnym staraniem zorganizowały je Miejska Biblioteka Publiczna w Sułkowicach oraz tutejszy Ośrodek Kultury.
   Warsztaty poprowadziła aktorska Małgorzata Krzysica z Teatru Ludowego w Krakowie. Udział nich wzięło 15 młodych sułkowiczan.
   Ćwiczono przede wszystkim emisję głosu, dykcję oraz intonację. Dyskutowano także o metodach właściwego doboru repertuaru. Małgorzata Krzysica z każdym z uczestnikiem warsztatów pracowała indywidualnie, udzielając instruktażu pomocnego w dysponowaniu głosem.
   Organizatorzy sułkowickich Warsztatów Aktorskich podkreślają, że młodzież już niebawem będzie mogła spożytkować zdobyte umiejętności. 31 marca w Myślenickim Ośrodku Kultury mają odbyć się eliminacje Powiatowego Konkursu Recytatorskiego. Wezmą w nich udział również przedstawiciele Sułkowic, szlifujący swe umiejętności w trakcie warsztatów. Do udziału recytatorskich zmaganiach wytypowano Paulinę Latoń z kl. V SP Sułkowice, Renatę Pułkę z kl. V SP Rudnik oraz Grzegorza Burdę z Gimnazjum w Krzywaczce. (TD)

Dziennik Polski 2004-03-26

23 lutego 2004

Będzie drużyna młodzieżowa

   W jednostkach Ochotniczej Straży Pożarnej na terenie powiatu myślenickiego organizowane są walne zgromadzenia sprawozdawcze. W ich trakcie analizowana jest działalność poszczególnych jednostek w minionym roku i planowana na bieżący. Na terenie gminy Sułkowice spotkania takie odbyły się już m.in. w OSP w Harbutowicach, a w minioną sobotę także i OSP w Rudniku.
   W ostatnim z nich uczestniczył m.in. Józef Mardaus, sułkowicki burmistrz. - Obecność na takich spotkaniach jest dla mnie sposobnością do podziękowania druhom za służbę i ofiarność - przyznał.
   W OSP Rudnik komisja rewizyjna wnioskowała o udzielenie absolutorium zarządowi jednostki. Druhowie jednogłośnie je przyjęli, potwierdzając tym samym, że nie mają żadnych zastrzeżeń do gospodarki jej mieniem i funduszami.
   Strażacy przygotowali także plan działań na 2004 r. Twierdzą, że jednym z najważniejszych ich tegorocznych przedsięwzięć będzie przygotowanie dróg dojazdowych ułatwiających wjazd wozom bojowym na okoliczne tereny leśne. - Rzecz jest ważna. Latem o pożar kompleksu leśnego jest stosunkowo nietrudno. Wozom bojowym dotąd niełatwo zaś byłoby sprawnie i szybko dojechać na miejsce ewentualnego leśnego pożaru. Strażacy chcą teraz zmienić ten stan rzeczy - podkreślił Józef Mardaus.
   Druhowie z Rudnika zorientowali się, że jako jedyni w gminie nie dysponują drużyną młodzieżową. Przyjęto mocne postanowienie, że jeszcze w tym roku taka powstanie.
   Kilka jednostek z terenu gminy Sułkowice będzie tym roku świętowało rocznice powstania. OSP w Rudniku 100, a OSP Sułkowice aż 120. Przygotowanie się do "rocznicowego" święta druchowie z historyczbnych jendostek wpisali w plan zadań na 2004 r. (TD)

Dziennik Polski 2004-02-23

28 grudnia 2003

Podświetlenie kościoła
 
   W ostatnich dniach zostało zamontowane podświetlenie naszego kościoła sfinansowane przez pragnącego zachować anonimowość sponsora. Kilka lamp oświetlających kościół daje wspaniały efekt i sprawia że jest on widoczny z daleka.

 TM

 

 

27 grudnia 2003

Przystanek Autobusowy
 
 
Dosyć wietrzna w ostatnich dniach pogoda pozwoliła na stwierdzenie "gołym okiem" niedoskonałości związanych z zamocowaniem budki przystanku autobusowego: Rudnik-Granica. Jest to niebezpieczne nie tylko dla pasażerów oczekujących na autobus, ale także dla wszystykich uczestników ruchu.

Liczymy na szybką interwencję odpowiednich władz.

 

TM

21 października 2003

   Jesienne porządki

   Prócz modernizacji dróg, nowych chodników i przystanku gmina Sułkowice planuje jeszcze zainstalowanie oświetlenia w Rudniku.
 
   Przystanek autobusowy przy kościele w Rudniku już nie szpeci. Przed zimą mają być zakończone prace na drogach biegnących przez wieś. Drogę wojewódzką naprawiono przy równym podziale kosztów.
   W Rudniku na odcinkach gminnych robotnicy kładą dwie nakładki. Konieczne jest też odwodnienie odcinka między ulicą Centralną a Słoneczną. Ta ostatnia droga jeszcze w tym roku ma zyskać oświetlenie, które zostanie zamontowane w jedenastu punktach. (LuS)

Gazeta Krakowska 2003-10-21

11 września 2003

Rudnik Dolny - Mekka quadowców

   Torów crossowo-quadowych jest w Polsce niewiele: najbliższe położone są w Bielsku-Białej i Zakopanem. Na zachodzie Europy obiekty takie cieszą się dużą popularnością, u nas ten sport dopiero raczkuje.
Od niedawna tor dla profesjonalistów i amatorów istnieje w Rudniku Dolnym koło Sułkowic. Zajmuje 3 hektary, zlokalizowany jest ok. 500 m od drogi z Myślenic do Sułkowic. Łatwo tam dojechać, łatwo zaparkować samochód czy motocykl.

   Tor został tak urządzony, aby korzystający z niego miłośnicy motocykli crossowych czy czterokołowych quadów mieli pełną satysfakcję. Nie brakuje podjazdów, grząskiego piachu, wysokiej trawy, pagórków i nierówności. Zamontowano nawet specjalną równoważnię: przejechać przez nią - to nie lada wyczyn.

   Na miejscu można będzie wypożyczyć cały sprzęt (jeśli ktoś nie ma własnego). Do dyspozycji odważnych będzie 9 quadów oraz 4 motocykle crossowe. Będzie można także wypożyczyć kask, rękawiczki i ochraniacze. Na torze wydzielono obszar dla dzieci: z myślą o nich w wypożyczalni przygotowano miniaturowe motocykle.

   Otwarcie toru w Rudniku Dolnym nastąpi pojutrze o godz. 12. (JA)

Dziennik Polski 2003-09-11

30 sierpnia 2003

Nowa jezdnia, wąski most

   Na odnowienie drogi powiatowej w Rudniku Dolnym wydano 868 tys. zł. Zgodnie z umową, podpisaną przez Starostwo Powiatowe z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, inwestor stara się o zrefundowanie połowy poniesionych kosztów z programu SAPARD.
   Agencja sprawdza dokumenty i faktury, będzie też kontrolować w terenie wykonanie inwestycji - dowiedzieliśmy się w Zarządzie Dróg Powiatowych. Po zakończeniu procedury starostwo może liczyć na zwrot połowy wydanych pieniędzy.

   Prace zakończono w lipcu. Zbudowano 2,4 km szosy o nowej nawierzchni bitumicznej, przydrożne zjazdy oraz zabezpieczenie rowów i przepustów. Do wyremontowania pozostał most, zwężający przejazd, ze starą nawierzchnią. Jak informuje starosta Adam Gumularz, pomoc SAPARD nie obejmowała remontu mostu. Innych funduszy nie było, więc tych robót nie podejmowano. (JBO)

Dziennik Polski 2003-08-30

16 lipca 2003

   W dniach 6 i 7 lipca odbył się na terenie Zespołu Placówek Oświatowych festyn, zorganizowany przez dyrekcję szkoły z pomocą Rady Rodziców. Głównym celem imprezy było pozyskanie dodatkowych środków na rzecz szkoły. Służyły temu m.inn. loteria fantowa oraz aukcja. Atrakcyjne i nierzadko bardzo wartościowe nagrody ufundowane zostały głównie przez mieszkańców Rudnika. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę na imprezie bawiły się wszystkie pokolenia mieszkańców Rudnika. Imprezę uatrakcyjniły liczne stoiska rozrywkowe: kramy, strzelnice, karuzele. W sobotę o dobrą (i długą...) zabawę uczestników festynu zatroszczył się zespół muzyczny z Harbutowic.

   

LISTA SPONSORÓW FESTYNU
1. Firma „EDEX-POL" - p. Bogusława Szuba, Zofia i Edward Garbieniowie
2. Państwo Janina i Józef Szczurkowie
3. Państwo Zofia i Mieczysław Bylicowie
4. Tomasz i Krystian Szczurek
5. Kawiarnia „Nasza Chata"
6. Bogusława i Janusz Szczurkowie
7. Małgorzata i Piotr Pułkowie
8. Celina i Marian Kordowscy
9. Hurtownia''Familia''
10. Hurtownia Adam Wątorek
11. Firma ''Maspex''
12. Sklep spożywczy - Józefa i Kazimierz Blak
13. Jadwiga i Zdzisław Zajdowie
14. Agata i Paweł Bieniowie
15. Danuta i Janusz Gatlikowie
16. Krystyna i Zbigniew Kiebzakowie
17. Lidia i Zbigniew Dańko
18. Piotr Frosztęga
19. Halina i Stanisław Kopeć
20. Krzysztof Tyrpa

BM

1 lipca 2003

Progi

Na drodze łączącej ul. Centralną i Słoneczną zamontowano próg zwalniający. Wyraźnie oznakowany (w przeciwieństwie do swoich poprzedników!) na pewno powstrzyma niejednego kierowcę z "ciężką nogą".
 

Kiedyś...

Teraz

10 czerwca 2003

Po referendum
 
   W większości lokali referendalnych powiatu myślenickiego frekwencja przekroczyła 50 proc. Najwyższą liczbę głosujących odnotowano w gminach Myślenice (58 proc. uprawnionych), Dobczyce (57,27 proc.) oraz Lubień (56,78 proc.). Z obywatelskiego przywileju nie skorzystała ponad połowa uprawnionych mieszkańców gmin: Raciechowice (49,85 proc.), Siepraw (49,2 proc.), Wiśniowa (48 proc.).

   W gminach wiejskich ludzie przychodzili często do lokali wyborczych bez dowodów osobistych. Przedstawiciele komisji zmuszeni byli odsyłać ich do domu. Nie wszyscy wracali.

   Do urn udała się zdecydowana większość mieszkańców miast. W przypadku Dobczyc średnia frekwencja wyniosła ponad 62 proc. W dwóch lokalach wyborczych w centrum Sułkowic przy urnach stawiło się blisko 60 proc. uprawnionych. W Myślenicach 70-procentową obecność odnotowano w komisjach zlokalizowanych w Gimnazjum nr 1, Szkole Podstawowej nr 2 oraz Galerii Sztuki Współczesnej. Głosujący nie dopisali natomiast w Jasienicy, jedynej miejscowości gminy, gdzie stawiło się 49 proc. uprawnionych do głosowania.

   Duża rozpiętość danych dotyczących frekwencji pojawiła się w gminie Sułkowice. Do urn przyszło zaledwie 38,7 proc. mieszkańców Harbutowic, podczas gdy w Rudniku było ich ponad 53 proc., w Biertowicach 55 proc., a w Krzywaczce 58,8 proc. W gminie Siepraw różnice w frekwencji wahały się od 56,6 (w lokalu wyborczym nr 2: Łyczanka i część przysiółków Sieprawia) do 43,5 (Zakliczyn i Czechówka). 50-procentowy próg frekwencji przekroczono w gminie Pcim. W centrum Pcimia i Dolnej Stróży głosowało 57,4 i 56,46 proc. uprawnionych, w Stróży Górnej - 41,45 proc. Mniej niż połowę uprawnionych do głosowania stawiło się w lokalach w Trzebuni i pcimskim przysiółku Sucha. Średnia frekwencja głosujących w gminie Tokarnia wyniosła 54,01 proc., w gminie Raciechowice - 49,85 proc. Jedynie w lokalu wyborczym w centrum tej ostatniej gminy odnotowano 54-procentową obecność uprawnionych do głosowania. Mieszkańcy wsi, przypisanych do pozostałych trzech lokali wyborczych, w większości nie spełnili obywatelskiego obowiązku. W Zegartowicach głosowało 43 proc., w Gruszowie i Czasławiu ponad 49 proc.

   Za przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej opowiedziała się większość osób uprawnionych. Wyniki głosowania na "tak" w poszczególnych gminach powiatu myślenickiego: 68,45 proc. - Dobczyce, 70 proc. - Lubień, 73,01 proc. - Myślenice, 71,85 proc. - Pcim, 60,5 proc. - Raciechowice, 62,16 proc. - Siepraw, 72,5 proc. - Sułkowice, 70,24 proc. - Tokarnia, 58 proc. - Wiśniowa. (JBO)

Dziennik Polski 2003-06-10

6 czerwca 2003

  
   Realizacja głównych nwestycji które były zaplanowane na bieżący rok dla naszej miejscowości przebiega bez zarzutów. Ul. Dolna została całkowice wyłączona z ruchu, ze względu na prace związane z budową instalacji odprowadzającej wody opadowe. Przy ul. Centralnej występują natomiast lokalne utrudnienia w ruchu (zwężenie drogi).

 

Budowa chodnika prz ul. Centralnej
 


Remont drogi na ul. Dolnej
 


Remont drogi na ul. Dolnej